Zwalczanie parcha jabłoni w praktyce

W ochronie sadów przed parchem jabłoni co roku notuje się nowe problemy i co roku też wielu sadowników ma poważne trudności, aby uzyskać owoce bez śladów porażenia grzybem Venturia inaequalis.

Spróbujmy prześledzić ochronę sadu przed parchem jabłoni w gospodarstwie Janusza i Tomasza Bankiewiczów w Komorowie k. Przysuchy, gdzie z roku na rok przynosi ona dobre efekty.

Wrażliwość na parcha jabłoni i presja patogenu
Najważniejsze, co należy wziąć pod uwagę w ochronie przed parchem jabłoni, to wrażliwość uprawianych odmian na tę chorobę. Wiele z popularnych dziś odmian wykazuje bowiem dużą podatność na porażenie grzybem V. inaequalis. W gospodarstwie pp. Bankiewiczów stosuje się jeden program ochrony dla wszystkich odmian. Kwatery są niewielkie, niejednorodne, co wynika z rozdrobnienia pól. Zdarza się, że odmiana główna jest stosunkowo odporna na porażenie sprawcą parcha jabłoni, zaś posadzony z nią zapylacz wrażliwy. Osobny program ochrony prowadzi się jedynie dla odmian podatnych na mączniaka. Obecnie w nasadzeniach jest 6 odmian – ‘Gala’, ‘Jonagold’, ‘Golden Delicious’, ‘Šampion’, ‘Idared’ i ‘Ligol’. Przed laty uprawiano także odmiany odporne na parcha jabłoni, jednak zrezygnowano z nich ze względu na ich wrażliwość na choroby kory i związane z tym choroby przechowalnicze.

Drugim istotnym elementem ochrony jest określenie presji patogenu. Zależy ona głównie od nasilenia objawów choroby w danym sadzie w poprzednim roku, od przebiegu warunków atmosferycznych jesienią, a także prowadzonej agrotechniki.

W gospodarstwie pp. Bankiewiczów analizy glebowe przeprowadzane są średnio co dwa lata, na przemian w różnych kwaterach. Nawożenie azotowe wykonuje się w dwóch dawkach – jedna wiosną, druga w okresie opadu świętojańskiego, kiedy można już oszacować wysokość plonu. Łączna dawka nie przekracza 70 kg N/ha.

Według sadowników, do zwalczania parcha w danym sezonie należy przygotowywać się już w roku poprzednim. Jesienią, po zbiorze owoców należy ograniczyć źródło infekcji na następny rok, stosując przed opadnięciem liści mocznik. Azot przyspiesza bowiem rozkład liści wraz z otoczniami grzyba. W sadzie pp. Bankiewiczów wykonuje się jesienne zabiegi mocznikiem po pierwszych mrozach lub na początku opadania liści (ważne, aby dobrze pokryć cieczą roboczą wszystkie liście).

Fot. 1. Tomasz Bankiewicz, fot. D. Łabanowska-Bury

Fizjologiczna równowaga
Kolejnym ważnym elementem w ochronie przed parchem jabłoni jest utrzymanie drzew w stanie fizjologicznej równowagi, czyli zachowanie właściwej proporcji między wzrostem wegetatywnym a plonowaniem. Z jednej strony, jest to warunek regularnego, obfitego plonowania, z drugiej – zwiększa wytrzymałość drzew na infekcję (mniej nowych przyrostów to mniej wrażliwej na porażenie tkanki; mniej zagęszczona korona to szybsze obsychanie liści; szybsze zakończenie wzrostu drzew to mniejsze ryzyko infekcji latem).

Sadownicy ograniczają cięcie drzew do minimum, natomiast nawożenie azotem dostosowują pod względem terminów i dawek do potrzeb drzew, fazy ich rozwoju i spodziewanego plonu. Jeżeli plonowanie jest w danym roku ograniczone, wówczas ogranicza się też lub pomija kolejną dawkę azotu. 

Wielu sadowników w sytuacjach awaryjnych, grożących zachwianiem równowagi we wzroście drzew (np. na skutek zniszczenia kwiatów przez przymrozek) stosuje zabiegi hamujące wzrost drzew, takie jak cięcie korzeni i nacinanie pni. W sadzie pp. Bankiewiczów dotychczas tych zabiegów jednak nie wykonywano. Dla utrzymania równowagi wzrostu i plonowania drzew w trudnych sytuacjach wystarczał zabieg preparatem Regalis 10 WG.

Infekcje pierwotne
Najtrudniejszy okres w ochronie jabłoni to wiosenne infekcje pierwotne. Składa się na to kilka czynników – większa wrażliwość młodej tkanki na porażenie, szybki przyrost powierzchni liści, a więc konieczność częstych zabiegów ochronnych, a także wzmożone dojrzewanie zarodników workowych – źródła infekcji pierwotnej. Warto też pamiętać, że zarodniki workowe mogą być przenoszone na znaczne odległości. Jednak główne źródło infekcji stanowią zarodniki znajdujące się w sadzie lub jego najbliższym otoczeniu. Jeżeli do tego wszystkiego dojdą długotrwałe opady, mamy w sadzie sytuację krytyczną.

Lustracje pod kątem parcha jabłoni, przyrostu młodej tkanki, efektów dotychczasowej ochrony, na początku wegetacji powinny być przeprowadzane nawet dwa razy w tygodniu. Po kwitnieniu przynajmniej raz w tygodniu. W sadzie pp. Bankiewiczów lustracje w najbardziej newralgicznym okresie wykonuje są codziennie, a zabiegi ochrony nawet co 4 dni.

W zwalczaniu parcha jabłoni ważna jest właściwa ocena zagrożenia. Grzyb może się rozwijać przy dość niskiej temperaturze. Według literatury, przy temperaturze 5oC potrzeba około 26 godzin zwilżenia, aby mogła zaistnieć infekcja. Może do niej dojść nawet mimo braku opadu deszczu, w warunkach silnej rosy lub mgły, wewnątrz jeszcze nie w pełni rozwiniętych pąków. Zdarza się, że odmiana stosunkowo odporna na V. inaequalis ulega w tym właśnie momencie porażeniu, gdyż grzyb wewnątrz pąków ma szczególnie komfortowe warunki do rozwoju. Wszystko to świadczy o tym, jak ważne jest dostatecznie wczesne rozpoczęcie ochrony.

[NEW_PAGE]
Aby choroba mogła się rozwijać, zarodniki muszą być dojrzałe i gotowe do wysiewu. Terminy wysiewu zarodników są jednak różne w poszczególnych latach i nie zawsze związane z fazami rozwoju jabłoni. Jedno jest jednak pewne, przy licznym wysiewie zarodników ryzyko infekcji znacznie wzrasta.

Dobrze pokazuje to proste wyliczenie. Załóżmy, że skuteczność ochrony wynosi 95% (jest to dużo, w sadzie często jest niższa). Weźmy dwa gospodarstwa. W jednym sadzie mamy 6000 zarodników parcha jabłoni w 1 m3 powietrza (w praktyce zdarza się i kilkanaście tysięcy), w drugim 60 zarodników w 1 m3. W wyniku zwalczania w pierwszym przypadku pozostanie nam 300 zarodników żywych i zdolnych do infekcji, w drugim – 3. Dlatego przy bardzo niewielkiej liczbie zarodników może nie dojść do infekcji, pomimo dogodnych warunków. Z drugiej strony, przy dużym wysiewie może być porażenie, mimo nie do końca sprzyjających warunków. Zdarza się też, że mimo dużego uwolnienia zarodników, nie stanowią one zagrożenia, ponieważ zwilżenie liści było zbyt krótkie i nie było okresu krytycznego.

W wielu sadach poważny problem stanowi odporność patogenu na substancję czynną niektórych fungicydów. W sadzie pp. Bankiewiczów stwierdzono odporność na dodynę, strobiluryny i anilinopirymidyny. Po kilku latach przerwy w ich stosowaniu nie notuje się już odporności m.in. na substancje aktywne preparatów Mythos 300 SC i Chorus 50 WG. Aby zapobiec powstawaniu odporności, preparaty interwencyjne używane są jedynie w przypadkach koniecznych, nie więcej niż 1, 2 razy w sezonie i w mieszaninie z preparatami kontaktowymi.

Przewidzieć zagrożenie
Zwykle w sezonie mamy do czynienia z niewieloma naprawdę groźnymi infekcjami, wymagającymi szczególnej uwagi i troski, aby nie dopuścić do utraty plonu. Taką sytuację mamy zwłaszcza wtedy, gdy opady deszczu doprowadzą do zmycia z roślin zastosowanego pestycydu w takim stopniu, że ten już nie zabezpiecza ich przed kolejną infekcją. W gospodarstwie pp. Bankiewiczów przyjmuje się, że dla środka zawierającego kaptan jest to 20 mm deszczu, a dla Delanu 700 WG – 30 mm. Jeżeli w sadzie panują warunki sprzyjające bardzo silnej infekcji, szczególnie z dużą presją zarodników, wartości te są obniżane.

Sadownicy w ochronie sadów przed parchem jabłoni korzystają m.in. z programu symulacyjnego RIM PRO. Dojrzałość zarodników parcha jabłoni i zbliżające się opady to sygnał do wykonania zabiegów ochronnych (fot. 2). Ich częstotliwość zależy od przebiegu warunków atmosferycznych, przy obfitych opadach następuje zmycie zastosowanych środków ochrony oraz wzrasta tempo przyrostu młodej, wrażliwej na porażenie tkanki.

Fot. 2. Wskazania stacji pogodowej są istotne podczas planowania zabiegów ochrony; fot. J. Schönthaler

W przypadku gdy po zmyciu środka opady się utrzymują i jednocześnie występuje duże zagrożenie wysiewu zarodników parcha, to zanim dojdzie do infekcji, można jej zapobiec, stosując fungicyd, nawet w czasie mżawki, na mokre liście. Taki zabieg przerywa infekcję. Należy jednak pamiętać o tym, że zabieg ten nie zabezpiecza przed następnymi okresami krytycznymi.

Jest on wówczas elementem tzw. metody „na sandwicz”. Składa się na nią wykonanie zabiegu zapobiegawczego przed deszczem, ewentualnego przerwania infekcji w razie zmycia preparatu oraz w przypadku, gdy jednak doszło do infekcji, zastosowanie preparatu interwencyjnego. Taka strategia – według sadownika – daje dobre rezultaty. – Zdarzyło się, że minionej wiosny, gdy opryskałem cały sad fungicydem zapobiegawczym przed zapowiadanymi opadami, nastąpił znaczny opad deszczu, było ciepło i prognozowano duży wysiew zarodników. Następnego dnia wykonałem więc kolejny zabieg, mimo iż był niewielki opad deszczu. Takie działanie – pomimo iż wydawało się dziwne i nad stan – przyniosło bardzo dobry efekt. W innych sadach, gdzie nie zastosowano takiej taktyki, doszło do znacznych infekcji. W moim sadzie ochrona była skuteczna – informuje sadownik.

Z technicznego punktu widzenia
Nie można mówić o racjonalnej i skutecznej ochronie bez dobrych, sprawnych opryskiwaczy i ich kalibracji przed zabiegami. Zabieg musi być przeprowadzony tak, aby wszystkie wrażliwe na porażenie części roślin były pokryte fungicydem.

Ilość wypryskiwanej cieczy roboczej musi być dostosowana m.in. do wysokości i gęstości korony, fazy rozwoju drzew, warunków atmosferycznych, a także specyfiki preparatu. Wszystkie te parametry należy uwzględnić, ustalając prędkość jazdy i ciśnienie robocze opryskiwacza, wydajność wentylatora, rodzaj i liczbę czynnych rozpylaczy.

Do ochrony 22 ha sadu pp. Bankiewiczowie dysponują trzema opryskiwaczami Agrola, przy czym do zabiegów używają dwóch, jeden stanowi rezerwę. Opryskiwacze, mimo że co 2 lata podlegają badaniom w ramach atestu, przed każdym zabiegiem są dokładnie sprawdzane i kalibrowane. W związku z różnorodnością sadów w gospodarstwie (różny wiek, gęstość nasadzeń, wysokość drzew), w tym roku sadownicy planują dokupić do tych opryskiwaczy komputery, aby zwiększyć precyzję doboru parametrów ich pracy do warunków panujących w danej kwaterze.

Jan Schönthaler
Centrum Doradztwa Rolniczego Oddział w Radomiu

Artykuł pochodzi z numeru 6/2013 MPS „Sad”

Related Posts

None found

Poprzedni artykułWstępne podsumowanie dopłat do materiału siewnego w 2013 r.
Następny artykułPieniądze dla Lokalnych Grup Działania

2 KOMENTARZE

  1. Ja co roku przed przymrozkami szczególnie używam preparatów od Agro Partners. Tym bardziej, że pogoda niestety w Polsce nie rozpieszcza, a nie chciałbym stracić wszystkich sadzonek w sadzie.

  2. Ja korzystam z ochrony sadu od firmy Agropartners. Mają bogatą ofertę nawozów i innych środków, które poprawiają bezpieczeństwo roślin. Nawet przeciw przymrozkom!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz treść komentarza
Wpisz swoje imię

ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.