Świeże warzywa w środku miasta

Bezpośrednie sąsiedztwo miasta jest zagrożeniem dla funkcjonowania gospodarstwa, bo ogranicza jego rozwój. Jednak w przypadku gospodarstwa Marcelin-Tadzinek położonego w Białołęce na północno-wschodnich obrzeżach Warszawy, właściciele dobrze wykorzystali tę lokalizację i przygotowali atrakcyjną ofertę świeżych warzyw, na które nie brakuje im klientów.

W 10-hektarowym gospodarstwie zlokalizowanym w Warszawie Ludwik Majlert zdecydował się na uprawę warzyw mało znanych lub zapomnianych. Gospodaruje on na glebach zaliczanych do III i IV klasy bonitacyjnej. Całość upraw jest nawadniania za pomocą deszczowni szpulowej.

W uprawie zależnie od terminu znajdują się m.in.: burak liściowy, cukinia (uprawiana na kwiaty), fenkuł, kapusta pak choi, karczoch, kolendra, kukurydza cukrowa (odmiana Signet F1), rukola, sałata radicchio i rzymska (Xanadu), endywia (Zidane) oraz skorzonera. Ponadto dostępna jest szeroka gama warzyw, które można znaleźć na sklepowych półkach, ale które są najsmaczniejsze bezpośrednio po zbiorze z pola, m.in.: szparagi (Gymlin, Magnus F1), kalarepa (Konmar F1), sałata masłowa, groch cukrowy, fasola szparagowa (Kylian), jarmuż (Reflex), pietruszka naciowa (Rialto) czy burak ćwikłowy (Alto F1). Największy udział w produkcji mają sałaty, a także szparagi (2 ha) oraz kukurydza cukrowa (ok. 1 ha) i dynie. Coraz większym zainteresowaniem cieszą się również świeże zioła. Przy wyborze poszczególnych gatunków właściciel gospodarstwa kieruje się oryginalnością smaku i ich zdrowotnością. Nasiona warzyw pochodzą z różnych firm nasiennych, ale dominują marki Bejo Zaden oraz Enza Zaden.

Ważna świeżość, jakość i klimat sprzedaży
– Sprzedaż bezpośrednią w gospodarstwie wymusili na nas sami klienci, którzy przychodzili i prosili o to, żeby móc kupić świeże warzywa. Takie wizyty dezorganizowały pracę, dlatego wyznaczyłem jedną osobę, która obsługiwała klientów. Z roku na rok jednak sprzedaż ta się zwiększała i wymagała zaangażowania kolejnych osób – informował L. Majlert.

Ponadto mówił: Przygotowanie warzyw do sprzedaży – wstępne ich mycie, wiązanie w pęczki, pakowanie i samo eksponowanie we własnym sklepie – jest pracochłonne, ale niezbędne, żeby zachęcić do ich kupna. Nać pietruszki, szczypiorek czy pęczki mięty wyeksponowane są np. w metalowej miednicy, którą większość pamięta z wakacji u babci. Świeża kalarepa najlepiej prezentuje się w wiklinowym koszu, a boćwina w drewnianej skrzynce. Jednak w sklepie są również nowoczesne lady chłodnicze, w których przetrzymywane są warzywa wrażliwe na więdnięcie.

Klienci cenią sobie świeżość oferowanych warzyw, ponieważ trafiają one do sprzedaży bezpośrednio z pola

Sklep przy gospodarstwie przypomina starą wiejską stodołę, ale warzywa podatne na więdnięcie są wyeksponowane w ladzie chłodniczej

W gospodarstwie znajduje się zaplecze, w którym warzywa po zbiorze są wstępnie myte i przygotowywane do sprzedaży

[NEW_PAGE]Sukces sprzedaży bezpośredniej w gospodarstwie polega na tym, że osoby, które się nią zajmują – m.in. żona gospodarza i ich córki, jako gospodynie domowe wyszukują ciekawych przepisów kulinarnych, w których można wykorzystać warzywa mało znane. Chętnie doradzają klientom co pysznego i zdrowego można przygotować. W sklepiku można również bezpłatnie otrzymać te przepisy.
Rodzina Majlertów uczestniczy również w różnych imprezach kulturalno-kulinarnych promujących zdrowe odżywianie, które w ostatnim czasie stało się bardzo modne i nie brakuje takich imprez w stolicy. Gospodarze uważają, że dzięki takiej formie promocji udaje się rozwijać sprzedaż i klientów ciągle przybywa. Jest to jednak grupa wymagających konsumentów, dlatego cały czas poszukują oni nowych i oryginalnych gatunków i odmian. W ten sposób udaje się im uzyskiwać nieco wyższe ceny za warzywa niż gdyby dostarczali je do hurtowników, co znacznie poprawia rachunek ekonomiczny gospodarstwa.

– Przekonałem się, że nasi klienci kierują się nie tyle ceną produktu, co smakiem, świeżością oraz tym, że w przypadku niektórych produktów np. kwiatów cukinii nie mamy bezpośredniej konkurencji – wyjaśniał właściciel gospodarstwa.

Prawie ekologiczna uprawa
– Co roku zwiększamy asortyment uprawianych warzyw, ale powierzchnia gospodarstwa się nie zwiększa, stąd poletka są coraz mniejsze – żalił się plantator. Jest to kłopotliwe, ponieważ wymaga ciągłej uwagi, co posadzić po zbiorze jednych warzyw, aby zapewnić prawidłowy płodozmian. W tej sytuacji plantator coraz rzadziej korzysta z chemicznych środków ochrony roślin, ponieważ w sezonie wegetacyjnym prowadzona jest ciągła sprzedaż warzyw. – Przy tak dużej bioróżnorodności, ograniczamy stosowanie herbicydów oraz insektycydów i fungicydów – do niezbędnego minimum, dlatego coraz bliżej nam do ekologicznej produkcji. Nasz sposób uprawy to ciągłe poszukiwanie, łączenie najnowszych osiągnięć nauk rolniczych z elementami rolnictwa ekologicznego – podsumował kwestie ochrony roślin L. Majlert.

Na polu warzywa sadzone są partiami, tak żeby przez jak najdłuższy czas móc je sprzedawać

W gospodarstwie sprzedaż świeżych warzyw rusza w kwietniu, wraz z rozpoczęciem zbiorów pierwszych sałat i prowadzona jest do końca października. Z tym, że prace w gospodarstwie trwają prawie przez cały rok, bowiem jesienią sprzątane są resztki pozbiorcze oraz wykonuje się nawożenie.

– Zimą mamy trochę czasu na podsumowanie sezonu i przygotowanie planu nasadzeń na kolejny sezon. Od lutego rozpoczynamy przygotowywanie rozsad warzyw (rozpoczynamy od sałat). Po wysiewie nasion w wielodoniczki przetrzymywane są one w ogrzewanym pomieszczeniu, a następnie trafiają do nieogrzewanych tuneli foliowych i dodatkowo są okrywane agrowłókniną. Dysponujemy 5 tunelami, które służą głównie do produkcji rozsady – informował gospodarz.

Ograniczone możliwości rozwoju
Niestety L. Majlert nie może planować inwestycji w swoim gospodarstwie, ponieważ na jego terenie planowana jest budowa przedłużenia Mostu Północnego, która spowoduje całkowite zajęcie jego gruntów. Dopóki, jednak można jeszcze działać, to rodzina zdecydowała się kontynuować swoją pracę. Właściciel gospodarstwa przyznał, że prowadzona przez niego produkcja ma duży potencjał i mógłby ją rozwijać w nowym miejscu, stworzyć dużą firmę lub sieć sklepów, jednak uważa, że każdy człowiek powinien dobrze czuć się w tym co robi i w jego przypadku obecna skala produkcji mu odpowiada. Nie chce tworzyć ogromnego biznesu, w którym większość zadań musiałby powierzać pracownikom. Lubi bezpośredni kontakt z klientami i widzi dużo możliwości wielokierunkowego rozwoju, nie tyle w produkcji co właśnie w organizowaniu sprzedaży. – Chodzi nam o to, żeby w naszym sklepie zachować atmosferę, która pozwoli odczuć że to była wizyta w gospodarstwie, a nie zwykłe zakupy w markecie – podkreślił L. Majlert.
 
Gospodarstwo w środku miasta spełnia dodatkowo funkcję edukacyjną, ponieważ odwiedzają je szkoły, przedszkola, a także grupy osób, np. związanych z branżą restauracyjną.

Z historii podwarszawskiego gospodarstwa
Tradycja gospodarstwa sięga 1870 r., kiedy pradziad obecnego właściciela – Ludwika Majlerta kupił majątek ziemski. Po wojnie majątek został zrujnowany, a na pozostałym skrawku ok. 12 ha gruntów ojciec obecnego właściciela prowadził uprawę warzyw. – Niestety rozwój gospodarstwa utrudniły prace związane z rozbudową Warszawy – ulica Marywilska przecięła gospodarstwo na dwie części. Wyburzono wszystkie budynki, które zbudowano po wojnie. Na terenie gospodarstwa postawiono słup wysokiego napięcia, a linia kolejowa odcięła dostęp do pozostałej części gruntów. Gdy na początku lat 80. ub. wieku jako absolwent SGGW rozpoczynałem pracę w gospodarstwie, moi rodzice, którzy pamiętali, jak wyglądało ono przed wojną nie wyobrażali sobie, że będzie można prowadzić jakąkolwiek produkcję ogrodniczą – przekazywał L. Majlert. Postanowił on jednak spróbować swoich sił i postawił na produkcję nasienną warzyw.
 
Przez kilkanaście lat pozwoliła ona na funkcjonowanie gospodarstwa. Z dzierżawami zajmowała 30 ha i obejmowała kilkanaście gatunków m.in. cebulę, pietruszkę, seler, marchew, kapustę, kalafior, dynie, cukinie i pomidory. Produkcja warzyw na rynek warzyw świeżych była prowadzona tylko marginalnie.

W latach 90. wraz ze wzrastającą konkurencją ze strony zagranicznych firm nasiennych plantator zaczął ograniczać produkcję nasion i ponownie zwiększać udział warzyw konsumpcyjnych. Na przestrzeni lat właściciele gospodarstwa udowodnili, że potrafią dostosować kierunek funkcjonowania do okoliczności, w jakich przyszło im funkcjonować.

Gospodarstwo Ludwika Majlerta sąsiaduje z gospodarstwem jego brata, który specjalizuje się w produkcji ziół, ozdobnych roślin rabatowych oraz owoców miękkich, które również sprzedaje bezpośrednio „z podwórza”

Aleksandra Andrzejewska
Fot. A. Andrzejewska

Artykuł pochodzi z numeru 7/2014 miesięcznika „Warzywa”

Related Posts

None found

Poprzedni artykułJabłka w pociągach
Następny artykułRekompensaty za koszty transportu i pakowania

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz treść komentarza
Wpisz swoje imię

ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.