Jednak „zły to ptak, co własne gniazdo kala…”

Truskawki
Na jednym z portali, dokładniej w jego ekonomicznej części pojawił się tekst na temat polskich truskawek, ich wartości odżywczych, zdrowotnych… („Zastanów się dwa razy, zanim zjesz truskawki. Ulubione owoce Polaków są nafaszerowane chemią”). Szkoda pisać więcej o tym materiale, na pewno pozbawionym fachowości i rzetelności… Najbardziej bolesne jest jednak to, że tekst został podparty wypowiedziami Kierownik Katedry Żywności Funkcjonalnej, Ekologicznej i Towaroznawstwa, Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego – niestety po zapoznaniu się z ich treścią – wątpliwego autorytetu. Ale do rzeczy… już i tak dość reklamy dla wspomnianej formy dziennikarskiej (bo dziennikarza obowiązuje rzetelność, sprawdzenie faktów, itp.).

Praktycznie każdą wypowiedź można podważyć, co świadczy o złym dobraniu tematu lub autorytetu:
1.    „Pestycydy to środki ochrony roślin, czyli chemiczne (i toksyczne) substancje, które są stosowane w produkcji owoców i warzyw. Służą do niszczenia szkodników w postaci owadów, które mogą zmniejszać plony i wpływać na ich jakość, a także do niszczenia grzybów i chwastów”
– . „Pestycydy” – to ogólna nazwa wszystkich środków, których zadaniem jest niszczenie szkodliwych mikroorganizmów oraz nicieni, stawonogów, mięczaków i zwierząt wyższych. W tym zbiorze „pestycydów” zawierają się więc środki m.in. do zabezpieczania przed grzybami drewna wykorzystywanego do różnych celów, betonowych półfabrykatów, ale także te, które są w centrum naszego zainteresowania – czyli środki ochrony roślin wykorzystywane w produkcji roślinnej do zwalczania organizmów zagrażających plonom.

Środki ochrony roślin to nie tylko chemiczne substancje, ale składnikami tych produktów bywają również (żywe) mikro- i makroorganizmy niszczące sprawców chorób i szkodniki (tzw. środki biologiczne). Szkodniki to nie tylko owady, to także roztocze i nicienie, ślimaki, a nawet ptaki czy ssaki. Zaledwie nieliczne środki chemiczne zostały sklasyfikowane jako toksyczne.

2.    „W Polsce nikt nie prowadzi tego typu badań. Sanepid dostaje czasami zlecenia na przebadanie truskawek pod kątem zawartości pestycydów, jednak nie są one publikowane. (…) w Unii Europejskiej nie ma konkretnych norm”.
– W UE są konkretne normy obowiązujące od nastu lat. Oto źródło powszechnie dostępne i często używane, a ten link podajemy (jako wydawnictwo) w wielu publikacjach: http://ec.europa.ue/sanco_pesticides.

– Kontrole urzędowe towaru pochodzenia roślinnego (w tym owoców i warzyw) wyprodukowanego w profesjonalnych gospodarstwach ogrodniczych (oczywiście nie wszystkich, ale skoro nie wiadomo, które gospodarstwo zostanie wytypowane do skontrolowania, większość ogrodników przestrzega obowiązujących profesjonalistów zasad integrowanej ochrony roślin) prowadzi Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa i te dane są publikowane i dostępne m.in. na naszym portalu.

– Ponadto towar przeznaczany dla zakładów przetwórczych, chłodni – jest badany na obecność pozostałości środków ochrony roślin.

3. „Są tylko okresy karencji i prewencji… (…) często terminy te nie są jednak przestrzegane: „Dobrze wiemy, że jest to fikcja. Bardzo często zysk z truskawek musi być duży i nie dba się o to, gdzie później trafi ten produkt i kto będzie go jadł” – wyjaśnia ekspert. „Producenci w praktyce mogą stosować dowolne ilości pestycydów.”
– Oczywiście – mogą, tylko po co??? Zakup środków ochrony roślin to bodajże największa ekonomiczna inwestycja w każdym sezonie produkcyjnym. O ile maszyny, konstrukcje osłon, urządzenia do pielęgnacji, folie, systemy nawodnieniowe, itp. kupowane są na kilka lat i amortyzowane, w środki ochrony roślin ogrodnik zaopatruje się kierując się zapotrzebowaniem danego sezonu. A zapotrzebowanie jest kształtowane warunkami fitosanitarnymi. To znaczy uzależnione jest od pogody, która stymuluje bądź nie – rozwój sprawców chorób lub szkodników.

4. „Wręcz jest tak, że są opracowane kalendarze ochrony, gdzie zaleca się w sezonie 20 oprysków – podkreśla naukowiec SGGW”
– W żadnych „kalendarzach ochrony” – dokładnie „Programie Ochrony Roślin Sadowniczych” opracowywanym co roku, nie zaleca się 20 oprysków. Programy służą informacją, jakie środki są zarejestrowane na ten sezon i pomagają w skonstruowaniu autorskiego schematu ochrony truskawek. Poza tym mało który ogrodnik udźwignąłby koszt 20 oprysków, na który składają się ceny: środka/ów ochrony roślin, ale także roboczogodzin osoby obsługującej opryskiwacz, paliwa do maszyny transportującej opryskiwacz.

– Głównym jednak impulsem do zastosowania środka ochrony roślin przeciwko szarej pleśni, o której mowa w cytowanym artykule, jest fakt, czy ta choroba wystąpiła, zagraża, a może nie stanowi w danym sezonie zagrożenia. Botrytis cinerea – grzyb wywołujący szarą pleśń rozwija się najintensywniej w warunkach: małej ilości światła, wysokiej wilgotności powietrza (95–100%) i temperaturze 0–20°C. Jako żywo często z takimi warunkami nie mamy w tym sezonie do czynienia. Dlatego też pisanie tak „sensacyjnego i panikująco-zastraszającego artykułu” w obecnym sezonie najdelikatniej – mija się z celem. Patogen nie rozwija się intensywnie, może lokalnie zagrażać niektórym plantacjom, ale uogólnienie jest nadinterpretacją i obraża nie tylko profesjonalnych polskich producentów truskawek, ale także inteligencję czytelników. Ogrodnicy nie wydają pieniędzy, jeśli nie muszą, szczególnie, że nie są pewni, czy inwestycja się zwróci. Ostatnio bowiem cena za kilogram owoców miękkich nie zawsze pokrywała koszt jego produkcji.

5. „Właśnie dlatego truskawki pryska się pestycydami na polu, a nawet już po zbiorze”.
– Do pozbiorczego zabezpieczenia owoców jest zarejestrowany wyłącznie środek biologiczny, zawierający grzyb antagonistyczny wobec B. cinerea. Ten antagonistyczny grzyb absolutnie nie stanowi zagrożenia dla człowieka.

– Ponadto, coraz więcej uprawianych w Polsce odmian truskawek jest odpornych na B. cinerea – mają jędrną skórkę i miąższ, trudno penetrowane przez patogeniczny grzyb. Zabiegi przeprowadzone na polu, zabezpieczające owoce przed szarą pleśnią są wystarczające, aby nie traktować owoców pozbiorczo środkami ochrony roślin.

6. „To są środki chemiczne. One się tam przekształcają. Żaden chemik nie powie, jakie substancje powstają w wyniku takich przekształceń – przestrzega kierownik Katedry Żywności Funkcjonalnej, Ekologicznej i Towaroznawstwa SGGW„.
– Jak to nie powie? Jeśli ktoś chce, może się dowiedzieć do jakich substancji rozkładają się środki ochrony roślin w roślinach lub ich fragmentach/tutaj owocach. Już kto jak kto, ale „autorytet” łatwo może taką wiedze pozyskać i o tym powiedzieć. Trzeba tylko wybrać się do odpowiedniej katedry/zakładu SGGW i chcieć się dowiedzieć.

7. „Chroniczne zatrucia pojawiają się w przeciągu 10-20 lat na skutek długotrwałej koncentracji pestycydów” – nikt nie prowadził takich badań i nikt nie ma prawa formułować wniosków, że ujawnienie się danej choroby jest spowodowane „pestycydami”. Dajmy na to, taki czerniak – dermatolodzy przestrzegają przed opalaniem się, a cóż jest mniej naturalne i eko, jak słońce?

8. „Przed środkami ochrony roślin można się więc ustrzec jedynie na etapie kupowania owoców„. „Autorytet” radzi, by „kupować truskawki z upraw ekologicznych, gdzie jest zakaz stosowania pestycydów. Sprzedawca ma obowiązek przedstawić nam odpowiedni certyfikat”.
– Nie ma zakazu stosowania „pestycydów” w uprawach ekologicznych. Oto link do listy środków ochrony roślin dopuszczonych do użycia i używanych w ekologicznej produkcji (te same, które są używane w produkcji integrowanej a nawet konwencjonalnej): https://www.ior.poznan.pl/19,wykaz-srodkow-ochrony-roslin-do-produkcji-ekologicznej.html?&nobreakup#akapit_26.

Pominę już zasadność publikacji cytowanego artykułu, ale w takim razie, jakie jeść owoce, może banany, cytrusy, winogrona? O nich „autorytet” nie wie zupełni nic, bo się nie zajmuje ekologiczną produkcją wymienionych, więc złego słowa nie powie… Ale przeciwko polskim – producentom i owocom, jak widać występuje chętnie i pod nazwiskiem (to odwaga, tylko ta… kompromitacja…siebie i macierzystej uczelni).

Katarzyna Kupczak

Link do artykułu na wp.pl: „Zastanów się dwa razy, zanim zjesz truskawki. Ulubione owoce Polaków są nafaszerowane chemią”

Related Posts

None found

Poprzedni artykułPrezydent podpisał ustawę o pomocy przy zbiorach
Następny artykułDane „z sufitu”?

12 KOMENTARZE

  1. Juz 40 lat temu u Szwabow slyszalem , ze przejma, polskie owoce i caly przemysl przetworczy. Mowili ,- wy Poloki be,dziecie zapieprzac w polu , a pozniej caly swiat i wy be,dziecie kupowac nasze przetwory z waszych owocow

  2. Zeby bylo weslej to gazeta fakt opublikowalo skrot tego artykulu z wp.pl onjeszcze gorszej wymowie i to jeszcze bardziej podkreca negatywna wymowe oryginalnego artykulu…
    Komus bardzo zakezy zeby polskich plantatorow pograzyc jeszcze bardziej … mysle ze sggw powinno zaregowac

  3. Jest jeszcze jeden aspekt całej tej sprawy. Pani doktor reprezentuje uczelnię, której zadaniem jest m.in. nauczyć rolników produkować opłacalnie i wydajnie zdrową i smaczną żywność. Jeśli ci rolnicy produkują żywność do niczego, to i doradztwo z tej uczelni jest do niczego. Dobrze rozumiem?

  4. to prawda ,ludzie w maju leja durzban bo jest pędrak albo opuchlak a potem jada i sprzedają owoce .Często na targu czy na giełdzie rozmawiam z plantatorami którzy trochę po cichu o tym mówia .Nie mówiąc o pryskaniu roślin niezarejestrowanymi preparatami .To jest fakt nie każdy tak robi ale jest grono ludzi których celem jest chyba zepsucie naszej dobrej opinni o POLKICH OWOCACH

  5. Nie wystarczy „dr” czy nawet „dr hab” przed nazwiskiem aby wypowiadać się sensownie o sprawach, o których nie ma się pojęcia. Wypowiedzi Pani ekspert z SGGW i co gorzej sprostowanie po fali krytyki obnażają Jej niewiedzę. Wstyd.

  6. A może by tak ten dziennikarz finansowoodpowiedział za swoje nieodpowiedzialne teksty, które mogą doprowadzić do strat finansowych producentów. Pora najwyższa aby media były odpowiedzialne za to co piszą i głoszą. Przez jakiegoś niedouczonego pismaka/redaktorka/żurnalistę ktoś ponosi realne straty finansowe a on jeszcze dostsje wierszówkę. Za słowo trzeba odpowiadać

  7. Szkoda tylko że w wp.pl już poszło a komentarzy i sprostowań nikt nie będzie czytał. A że SGGW firmuje takie brednie to świadczy o SGGW. Szkoda kiedyś, była uczelnia z klasą.

  8. Prawda jest taka że plantacji jest coraz mniej, poza tym nie ma rąk do pracy, więc dobrze jest posiać wśród ludzi panikę- będą mniej kupować na rynku świeżej truskawki, to zakłady kupią więcej po zaniżonych cenach a potem z dużym zyskiem sprzedadzą tym samym, niczego już nie wymyślającym klientom.

  9. Codziennie portale zamieszczają „porady” pożal się Boże ekspertów typu: jedz takie ryby a nie inne.Szkoda tylko, że one nawzajem się wykluczają. Jednego dnia piszą, że tuńczyk to czysta trucizna, drugiego dnia że jest pełen wartości odżywczych – doradzają aby jeść. To samo dotyczy olejów, owoców, mięs itd.

  10. sami prdukujemy truskawki i czekamy na pierwsze zbiory i zepeniam ze zarowno my jak i nasze dzieci jedza te owoce…nie wiem czemu ma to słuzyc dlaczego wszystkich ogrdoników stawia sie pod sciana jako trucucieli…pania z sggw zaprasza do wyjscia zza biurka i odiwedznei planatcji niech porozmaia z nami i zoabczy ze umiemy wyprdukowac zdrwe owoce 🙁

  11. czy to nie jest tak ze SGGW powinna uwiadamiając kosumentów mocno zastanowic sie na wypowiedziami swoich pracowników a nie siac panike
    ciekawe czy zywi sie ekspert z SGGW? promieniowaniem słońca…j

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz treść komentarza
Wpisz swoje imię

ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.