Przyczyny więdnięcia roślin papryki

Podczas spotkania zorganizowanego przez firmę Nunhems w styczniu w Potworowie Daniel Bello Dona, hiszpański specjalista ds. fitopatologii z tego koncernu, poinformował o wynikach badań przeprowadzonych w firmowym laboratorium w Hiszpanii, których celem była identyfikacja patogenów powodujących więdnięcie roślin papryki w Polsce.

Ogrodnicy produkujący paprykę w tunelach foliowych w podradomskim „zagłębiu” tego warzywa borykają się z wieloma problemami, wynikającymi z uprawy roślin w monokulturze. Główne z nich dotyczą chorób pochodzenia odglebowego, m.in. tych objawiających się więdnięciem roślin papryki. Choroby te mogą być powodowane przez różne patogeny. Aby ustalić czynnik chorobotwórczy i zidentyfikować sprawcę tych problemów, w hiszpańskim laboratorium przeprowadzono badania zainfekowanego materiału roślinnego pochodzącego z rejonu Potworowa. Jak przekazał D. Bello Dona, po przeprowadzeniu podstawowych badań w próbach dostarczonych z Polski wykryto grzyby z rodzajów Fusarium i Verticillium oraz nicienie.

Obecność Fusarium spp. stwierdzono tylko w niektórych próbkach materiału roślinnego i, jak się okazało, wyizolowane szczepy tego grzyba należały do powszechnie występujących w glebie organizmów, niebędących sprawcami więdnięcia roślin i niewywołujących szkód w uprawie papryki. Na podstawie szczegółowych badań we wszystkich analizowanych próbach zidentyfikowano Verticillium dahliae i potwierdzono, że jest to główny patogen odpowiedzialny za więdnięcie roślin. Na roślinach papryki zainfekowanych tym grzybem w warunkach laboratoryjnych obserwowano charakterystyczne objawy werticiliozy: zażółcenie liści (całych bądź połowy) oraz więdnięcie roślin.

Pobranie materiału z ogonków liściowych tych roślin wykazało, że sprawcą jest szczep V. dahliae zasiedlający wiązki przewodzące. W kolejnych analizach materiału pochodzącego z Polski zdiagnozowano nicienie, które atakują korzenie w pierwszych fazach uprawy. Przy dużym nasileniu nicieni na korzeniach można obserwować charakterystyczne galasy, ale w naszych warunkach szkodniki te same w sobie nie stanowią poważnego zagrożenia.
 
Analizując wyniki przeprowadzonych doświadczeń, hiszpański specjalista stwierdził, że choć główną przyczyną więdnięcia roślin papryki w rejonie Potworowa jest obecność w glebie V. dahliae, to porażeniom roślin sprzyja właśnie obecność nicieni. Problemy związane z więdnięciem roślin spowodowane są tym, że obydwa te czynniki występują jednocześnie. Nicienie, uszkadzając system korzeniowy papryki, otwierają „wrota” infekcji i ułatwiają wnikanie zarodników grzyba V. dahliae do wnętrza roślin, co znacznie przyspiesza tempo rozwoju choroby. Porażona roślina zaczyna więdnąć, a proces ten stopniowo się nasila aż do momentu jej zamierania (fot.). W końcowym stadium zaczynają opadać liście i roślina zasycha. Jak tłumaczył specjalista, liście i fragmenty roślin opadające na glebę są swoistym sygnałem dla patogenu, że jego żywiciel zamiera. W takich warunkach V. dahliae zaczyna wytwarzać zarodniki przetrwalnikowe, stanowiące główne źródło infekcji w kolejnym cyklu uprawy, które są bardzo trudne do zniszczenia, zarówno przez wysoką temperaturę, jak i środki chemiczne. Według prelegenta na tym etapie można by wprowadzić działania prewencyjne.

Porażona roślina zaczyna więdnąć, a następnie zamiera; fot. A. Stępowska
 
Aby zminimalizować ryzyko wytwarzania zarodników, należałoby usunąć zainfekowaną roślinę, tak aby w tunelu nie pozostały żadne jej części. W ten sposób zostanie przerwany cykl rozwojowy grzyba. Usuwanie roślin nie wyeliminuje problemu werticiliozy, gdyż zarodniki V. dahliae nadal będą obecne (na konstrukcji tuneli, oponach ciągników, butach itp.). Poza tym, w trakcie uprawy bardzo trudno jest usunąć chorą roślinę nie uszkadzając korzeni roślin sąsiednich i nie pozostawiając resztek zainfekowanego systemu korzeniowego. Połowicznym rozwiązaniem jest więc usunięcie opadłych liści i pozostawienie zamierającej rośliny, aby patogen nadal identyfikował ją jako żywiciela i ograniczył ekspansję na sąsiednie. Zniszczone egzemplarze koniecznie trzeba skutecznie wyeliminować. Jak wynika z dotychczasowych doświadczeń producentów, takie rozwiązanie sprawdza się w naszych warunkach, co podkreślała obecna na spotkaniu dr Agnieszka Stępowska z IO w Skierniewicach.

Anna Maciejuk

Artykuł pochodzi z numeru 4/2014 „Hasła Ogrodniczego”

Related Posts

None found

Poprzedni artykułPogoda sprzyja barciom w lesie
Następny artykułSą już pierwsze krajowe truskawki

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz treść komentarza
Wpisz swoje imię

ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.