Jan Statuch (14.XII.1950 – 15.VIII.2014)

15 sierpnia zmarł nasz kolega Jan Statuch. Chłopak spod Sandomierza, ogrodnik, absolwent lubelskiej Akademii Rolniczej, całe zawodowe życie związany z warzywnictwem – właściciel firmy Vega handlującej importowanymi z Holandii już na początku lat 90. nasionami, potem związany z koncernem Syngenta.
Opis płaski jak wizytówka i tyleż o Janku mówiący…
On sam uważał się za  najbogatszego człowieka na świecie, w dodatku jeszcze szczęśliwego – dane Mu było bowiem nie tylko dwukrotnie się urodzić, ale i bez końca spłacać dług za ten otrzymany dar. Jan funkcjonował jak reaktor jądrowy: spokojnie uśmiechnięty zaczynał rozmowę wplatając jakieś anegdotki, ale nigdy nie było wiadomo, jakie zdanie, hasło wywoła u niego burzliwą „reakcję łańcuchową”. Oczywiście najłatwiej było sprowokować ją nawet niechcący trącając jakąś kwestię zawodową – potem już szło jak burza. Każdy temat, choćby najnudniejsza statystyka produkcji czegoś tam gdzieś na drugim końcu świata  w jego relacji zmieniała się w sensacyjną opowieść o żwawej akcji, zapełnionej pełnokrwistymi bohaterami, ze skomplikowaną fabułą. Historia wprowadzania kalafiora i brokuła na Ścianę Wschodnią – to była epopeja,  którą od razu chciało się zobaczyć, opisać, sfotografować. Potrafił słuchacza tym swoim warzywnictwem zarazić. „Infekował” nas często u siebie, w firmie na sandomierskim rynku: w początkach lat 90. w Sandomierzu, dokąd często dojeżdżaliśmy z Krakowa na rozmaite imprezy (często gęsto wymyślane i realizowane przez Jana) wczesnym rankiem tylko Vega Jana i Krystyny oferowała ciepły kąt i kawę. Przy niej ruszała giełda informacji skwapliwie potem wykorzystywana. 
Z poważnymi akcjami ratującymi zdrowie i życie wystartował („zaczął’, „rozpoczął”  – nijak nie oddaje dynamiki) niedługo po swoich drugich narodzinach. W 50 roku życia, po sześciu latach od operacji wszczepienia bypassów, Janowi przeszczepiono serce – i wkrótce zaczął się przedstawiać: „Jan Statuch, składak jestem”. Przerzucił się z organizowania produkcji warzywniczej na wspieranie potrzebujących pomocy kardiologicznej – zwłaszcza dzieci. Wiele ze swoich niezliczonych akcji przeprowadzał na spotkaniach, targach, konferencjach wszystkich działów ogrodnictwa, bo też wszystkich nas znał i (prawie) wszyscy znaliśmy Jana. Ostatnie kilka lat szczególnie aktywnie upowszechniał program „Tak dla transplantacji” mający wspomóc budowę ogólnopolskiego centrum kliniczno-naukowego transplantacji serca i płuc oraz leczenia mukowiscydozy.
Jeśli w swoim pierwszym, ogrodniczym, życiu był pasjonatem swojej pracy, to po drugich urodzinach – 12 sierpnia 2002 r. – stał się niezmordowanym organizatorem pomocy dla osób w rozmaity sposób poszkodowanych zdrowotnie czy przez los. Przede wszystkim uświadamiał jak bardzo potrzebna jest społeczeństwu transplantologia, jak wiele można dzięki niej dać drugiemu człowiekowi. Usilnie pracował nad poprawieniem klimatu dla transplantologii. 
Pożegnamy Jana we wtorek, 19 sierpnia, w Sandomierzu. Uroczystości pogrzebowe rozpoczną się o godzinie 14:00 w kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego, ul. Ożarowska 1. 
Przyjaciele z Agrosanu i Plantpressu

Related Posts

None found

Poprzedni artykułNa zastąpienie importu trzeba do 50 mld rubli
Następny artykułUE nie odczuje zanadto embarga Rosji

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz treść komentarza
Wpisz swoje imię

ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.