Prognoza zagrożenia przez parcha jabłoni w sezonie 2012

Mimo że parch jabłoni jest najlepiej poznaną chorobą jabłoni, musi budzić respekt nawet u wytrawnych i doświadczonych sadowników.

Często okazuje się, że nawet ci, którzy uczestniczyli w prelekcjach na temat tej choroby, przeczytali o niej dużo opracowań i artykułów, także przy „łatwym” sezonie mogą mieć objawy parcha w sadzie (fot. 1). Ze względu na swą nieprzewidywalność choroba ta uczy sadowników pokory. Nie ma bowiem roku, w którym nie sprawiałaby ona problemu. Dlatego dobrze jest pamiętać o tym, że w ochronie sadu przed parchem jabłoni nie ma schematów. (Barbara Błaszczyńska).

W Polsce
Miniony rok charakteryzował się w okresie wiosennym stosunkowo łatwą sytuacją w ochronie przed chorobami. Dopiero w drugiej połowie sezonu, w lipcu i pierwszej połowie sierpnia, obfite opady deszczu sprzyjały porażeniu roślin przez patogeny, zarówno grzybowe, jak i bakteryjne, a z drugiej strony utrudniały terminowe wykonywanie zabiegów i powodowały zmywanie stosowanych środków ochrony roślin. W tym okresie przydatne były środki dodynowe, strobiluryny, a także gotowe mieszaniny (Tercel 16 WG, Flint Plus 64 WG) oraz niektóre środki powierzchniowe np. Delan 700 WG, które można stosować na mokre liście lub w czasie mżawki. Jednym z czynników, obok obecności i wielkości źródła infekcji oraz podatności odmiany, decydujących o nasileniu i rozprzestrzenianiu się parcha jabłoni, są warunki pogodowe, dlatego też wszelkie prognozy stawiane na początku sezonu wegetacyjnego obarczone są dużym błędem i na bieżąco wymagają weryfikacji.
 
Nieduże źródło infekcji po 2011 r. może przyczynić się do ograniczenia liczby tworzących się na liściach owocników. Należy jednak pamiętać, że nawet nieduża liczba zarodników workowych może doprowadzić w warunkach wysokiej wilgotności i przedłużającego się zwilżenia, do zakażenia młodych rozwijających się tkanek jabłoni. Uzyskanie dobrych efektów w zwalczaniu choroby możliwe jest tylko przy przestrzeganiu pewnych zasad. Bardzo istotne jest przede wszystkim ograniczenie źródła infekcji poprzez prawidłową ochronę w sezonie wegetacyjnym oraz jesienne stosowanie mocznika. Zabieg tym nawozem niezbędny był w ubiegłym sezonie w sadach, w których obserwowano plamy parcha na młodych, wierzchołkowych liściach w drugiej części sezonu.

Dla właściwej ochrony jabłoni przed parchem istotne jest śledzenie rozwoju owocników i terminu pierwszych wysiewów zarodników workowych w różnych rejonach kraju, a także prawidłowy dobór fungicydów i terminów zabiegów. Pomocne będzie korzystanie z programów symulacyjnych informujących o zagrożeniu chorobowym. Warunkiem uzyskania dobrych e fektów o chrony jest niedopuszczenie do infekcji pierwotnych w okresie wczesnowiosennym. Ochrona powinna opierać się przede wszystkim na zabiegach zapobiegawczych, z wykorzystaniem preparatów o działaniu powierzchniowym, a dopiero przy większym zagrożeniu lub ryzyku zmycia fungicydu z powierzchni chronionych tkanek, zastosowaniu środków anilinopirymidynowych, systemicznych IBE lub strobilurynowych. Skuteczne w tym czasie mogą być także środki dodynowe, pod warunkiem, że nie stwierdzono w sadzie form odpornych grzyba. Im bardziej jednostronny i intensywny jest program ochrony, tym szybciej następuje ich selekcja. Najwcześniej pojawiają się formy odporne na środki, których mechanizm działania polega na zakłócaniu tylko jednego procesu w cyklu metabolicznym patogena. Jeśli są one mało wirulentne, to po zaprzestaniu stosowania danego preparatu mogą szybko zanikać w populacji grzyba. Zdarza się jednak, że są one bardzo stabilne, i ich obecność jest obserwowana w sadzie nawet po kilkunastu latach od całkowitego zaprzestania stosowania danego związku (benzimidazole, dodynowe).

Niezwykle ważnym elementem ochrony są także prowadzone na bieżąco lustracje. Tylko one dają możliwość podejmowania prawidłowych, w miarę konieczności korygowanych decyzji, związanych na przykład z szybkością przyrostu nowej tkanki lub spadkiem skuteczności środka z powodu obecności form odpornych patogenu.

[NEW_PAGE]Region grójecki
Andrzej Soska, Soska Konsulting – niezależne doradztwo sadownicze
Obserwując kilka ostatnich sezonów wegetacyjnych można stwierdzić, że prognozowanie intensywności rozwoju Venturia inaequalis nawet z miesięcznym wyprzedzeniem jest praktycznie niemożliwe. Największy wpływ na intensywność rozwoju tej choroby mają warunki atmosferyczne w trakcie sezonu wegetacyjnego, a przede wszystkim trudne do przewidzenia występowanie opadów w okresie infekcji pierwotnych (czyli najczęściej od ostatnich dni marca do pierwszych dni czerwca). Z naukowego punktu widzenia, aby doszło do rozwoju choroby muszą zostać spełnione trzy podstawowe warunki:  obecność odmian jabłoni wrażliwych na parcha,  obecność źródła choroby, czyli zimujących zarodników V. inaequalis, które wiosną zazwyczaj są obecne,  zaistnienie warunków atmosferycznych sprzyjających wystąpieniu choroby.

Wrażliwość odmian. Większość uprawianych obecnie w Polsce odmian jabłoni można uznać jako podatne lub bardzo podatne na parcha. Ponadto intensywna uprawa jednej odmiany na dużej powierzchni sprzyja selekcji ras grzyba V. inaequalis przystosowanych do danej odmiany.

Źródło choroby. Przydatną dla sadowników informacją do skutecznej walki z parchem jest ocena liczebności zarodników workowych w danym sadzie, która pozwoli określić z jaką presją choroby ma się do czynienia. Można tego dokonać na podstawie obserwacji objawów parcha w poprzednim sezonie wegetacyjnym. Na tej podstawie poszczególne kwatery w gospodarstwie można zakwalifikować do jednej z 3 kategorii:  o niskiej presji (objawy niezauważalne lub pojedyncze plamy na liściach i/lub owocach),  o średniej presji (nieliczne plamy),  o wysokiej presji (liczne plamy). Taka ocena jest jednak przydatna, jeżeli planowana jest walka z t ą chorobą w pojedynczym gospodarstwie, zwłaszcza jeżeli jest ono duże lub izolowane przestrzennie. W skali rejonu o taką ocenę jest dużo trudniej ze względu na dużą liczbę sadów zróżnicowanych odmianowo i pod względem ochrony (niechronionych lub chronionych niedostatecznie). Dlatego, nawet po „łatwym” sezonie w walce z parchem trudno mówić o niskiej presji choroby w skali rejonu.

Warunki atmosferyczne. Przewidywalność krótkoterminowej prognozy pogody znacznie się poprawiła w ostatnich latach. Sadownicy mają dostęp do modeli pogodowych, które z dość dobrą skutecznością przewidują pogodę dla rejonu na kolejne 2 lub 3 doby. To nieoceniona pomoc, ponieważ obecnie w walce z parchem jabłoni zalecana jest strategia zapobiegawcza, której kluczowym elementem jest wykonanie zabiegu jednym z preparatów kontaktowych przed opadami deszczu. Zabieg taki jest tym skuteczniejszy, im mniej czasu upłynęło od ustania opadów deszczu do jego przeprowadzenia. Prognozy długoterminowe (z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem) są za mało wiarygodne, by na ich podstawie można było powiedzieć coś na temat zagrożenia tą chorobą.

Analiza sezonów 2008–2011 obrazuje, jak powyższe rozważania sprawdzają się w praktyce. Rok 2008 był trudny w ochronie przed parchem (wyk. 1) i pod koniec sezonu w wielu sadach były liczne aktywne plamy parcha na liściach i owocach, stąd duża presja chorobowa n a p oczątku kolejnego sezonu. W 2009 r. wiosna była jednak sucha i sadownicy bez problemu poradzili sobie z ochroną przed infekcjami V. inaequalis (wyk. 2). Z tego powodu presja ze strony parcha wiosną 2010 r. była stosunkowo niska, ale za to okres ten był bardzo mokry (wyk. 3) i w efekcie parch pojawił się w wielu sadach. W 2011 r., szczególnie, na p oczątku sezonu, w wielu sadach presja ze strony parcha znowu była duża (wyk. 4), jednak warunki pogodowe w kwietniu i maju (krótkie okresy z opadami, niska temperatura) nie sprzyjały infekcjom i większość sadowników wyszła z walki obronną ręką, ale tylko wtedy, gdy stosowali dobrą strategię zapobiegawczą. W 2011 r. kluczowy okazał się okres Świąt Wielkanocnych, gdy wystąpiła bardzo silna infekcja, a następnie oziębiło się. Dla preparatów interwencyjnych warunki stosowania i działania nie były optymalne (temperatura nieco powyżej 12ºC), a w konsekwencji (przy wysokiej lub bardzo wysokiej presji) ich skuteczność nie zawsze była zadowalająca. Ostatni sezon był interesujący jeszcze pod jednym względem – ekstremalnie mokry lipiec nie spowodował tak dużego rozprzestrzenienia się parcha jabłoni, jak się spodziewano, gdyż intensywne opady rozpoczęły się po zakończeniu okresu infekcji pierwotnych.

Prognozowanie, jaki będzie nadchodzący sezon w ochronie przed parchem, jest bardzo trudne i sprowadza się do zgadywania. Parch jabłoni, mimo że jest najlepiej poznaną chorobą roślin sadowniczych, cały czas potrafi zaskakiwać. Sadownicy muszą być więc dobrze przygotowani do każdego sezonu. Powinni wykonywać zabiegi sanitarne – opryskiwać jabłonie wysoką dawką mocznika (jeżeli nie wykonano tego zabiegu jesienią, można to zrobić na przedwiośniu, kierując końcówki opryskiwacza na opadłe liście), rozdrabniać lub wywozić z sadu opadłe liście. Zabiegi te, zwłaszcza jeżeli są prowadzone na dużą skalę (w sąsiadujących ze sobą gospodarstwach), znacznie obniżają presję ze strony parcha. Ochrona chemiczna musi być przemyślana. Niezależnie od wykonania wymienionych wyżej zabiegów, sadownicy powinni również na czas rozpocząć ochronę chemiczną i dobrze dobierać preparaty do zaistniałej sytuacji. A wtedy żaden sezon nie będzie dla nich trudny w ochronie przed parchem.

[NEW_PAGE]Na Kujawach
Mgr Barbara Błaszczyńska, Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Minikowie, Oddział Zarzeczewo
Sezon 2011 to jeden z nielicznych na Kujawach, który zakończył się sukcesem w ochronnie przed parchem jabłoni w większości sadów. Objawy choroby nie wystąpiły na żadnej odmianie, w odróżnieniu od sytuacji w sezonie 2010, w którym przy jednolitym programie ochrony w całym sadzie, objawy choroby czasami stwierdzano tylko na niektórych odmianach (np. ‘Idared’ i ‘Ligol’). W 2011 r. wystarczyło bazować na zabiegach zapobiegawczych, gdyż program RIMpro nie wskazał infekcji silnej, określał jedynie presję infekcyjną na niskim poziomie – do 100 jednostek (to oznaczało infekcję słabą; 100–300 jednostek to infekcja średnia). W minionym sezonie na Kujawach można więc było do minimum ograniczyć liczbę zabiegów fungicydami systemicznymi (raz w sezonie) i strobilurynowymi (te wykorzystywano przede wszystkim do ochrony przed mączniakiem jabłoni), przez co uniknięto ewentualnego ujawnienia się odporności parcha na te preparaty (a ta była wcześniej potwierdzona badaniami w wielu sadach). Miało to również istotny wpływ na zwiększenie efektywności ochrony w sezonie 2011.

Rok 2011 to kolejny, który pokazał ogromną przydatność stacji meteo i wskazań programów symulacyjnych informujących m.in. o nasileniu infekcji. Dawały one sadownikom jasne wskazówki czy zabieg poprzedzający infekcję był wystarczający, czy też powinni wspomóc jego działanie fungicydem interwencyjnym lub przyspieszyć kolejny zabieg preparatem o działaniu kontaktowym. Informacje te ułatwiały więc podejmowanie właściwych decyzji dotyczących ochrony przed parchem.

W drugiej połowie sezonu opady były bardzo intensywne i częste, a wilgoć bardzo długo utrzymywała się na liściach i owocach. W lipcu opady na Kujawach były wyższe niż przeciętnie (ponad 125 mm; 19 dni z deszczem). Sadownicy, nauczeni doświadczeniem z poprzednich lat, kontynuowali ochronę sadów w lipcu, wykonując systematycznie zabiegi preparatami kontaktowymi (średnio 3), również w kwaterach słabo owocujących po przymrozkach, aby nie dopuścić do infekcji wtórnych i w ten sposób ograniczyć potencjał infekcyjny parcha na kolejny rok. I nie sugerowali się tym, że w czerwcu sad wydawał się „czysty”, bez widocznych plam parcha. Wiadomo bowiem, że plamy zwykle niewidoczne podczas lustracji w maju i czerwcu, przy długotrwałych opadach mogą stać się z czasem źródłem masowych infekcji wtórnych zarodników konidialnych. A to one w znacznym stopniu decydują o wielkości źródła infekcji na kolejny sezon, bo na tych liściach tworzy się najwięcej owocników patogena. Oczywiście każde zalecenie kolejnego zabiegu w kwaterze z małą ilością jabłek było przyjmowane przez sadowników mało entuzjastycznie, ale przyniosło oczekiwany efekt. Producenci jabłek na Kujawach wyszli zwycięsko z ubiegłorocznej batalii z parchem. W nielicznych tylko sadach pojawiły się plamy parcha w końcowej części sezonu na najmłodszych liściach, często tylko na spodniej ich stronie (fot. 2). W tej sytuacji jesienne zabiegi 5% roztworem mocznika nie były obowiązkowe. Był on wykorzystywany przede wszystkim do odżywienia dolistnego drzew.

Fot. 2. Plamy parcha na spodniej stronie najmłodszych liści – VIII 2011 r., fot. B.Błaszczyńska

Analizując programy ochrony z kilku gospodarstw, średnio wykonano w nich do lipca 2011 r. (włącznie) 15 zabiegów. Potencjalne zagrożenie parchem na Kujawach w obecnym sezonie (po tak udanym minionym) będzie zdecydowanie mniejsze niż np. rok wcześniej, co wynika z niedużego źródła infekcji na starcie 2012 r. Wcale nie musi jednak oznaczać łatwej ochrony, zwłaszcza przy sprzyjających rozwojowi grzyba V. inaequalis i infekcjom warunkach pogodowych.

[NEW_PAGE]Wielkopolska
Dr Michał Szklarz, Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu
Rok 2011 w Wielkopolsce nie był trudny pod względem ochrony przed parchem jabłoni. Sezon w tym regionie zdominowany był przez olbrzymie szkody, jakie wyrządziły przymrozki (fot. 3). Ich skutkiem było często znaczne ograniczenie kosztów prowadzenia sadów, w tym ochrony przed parchem jabłoni.

W kwietniu i maju 2011 r. w Wielkopolsce nie było wielodniowych opadów deszczu, których konsekwencją byłyby długotrwałe infekcje pierwotne parchem jabłoni. To spowodowało, ż e sezon t en nie był trudny w ochronie przed tą chorobą w sadach, w których wykonywano pełną ochronę. Na początku maja 2011 r. w niektórych rejonach Polski zdarzyły się kilkudniowe przymrozki, a rejonami najbardziej dotkniętymi były województwa kujawsko- pomorskie, wielkopolskie i lubuskie. W nocy z 3. na 4. maja w Toruniu o godzinie 600 na wysokości 2 m odnotowano temperaturę –7,2ºC, natomiast przy gruncie –11,0ºC. Szkody w sadach były olbrzymie. Dlatego wielu sadowników zostało zmuszonych do ograniczenia kosztów (niektórzy do ochrony przed parchem stosowali np. ciecz kalifornijską). W tych sadach, w których „złapano parcha” wczesną wiosną, zwykle przyczyną niepowodzenia było ograniczenie liczby zabiegów po przymrozkach. W niektórych sadach doszło w drugiej części sezonu do infekcji wtórnych (deszczowy lipiec).

Nawet „ wróżbici i najstarsi górale” nie są w stanie przewidzieć pogody w kwietniu i maju 2012 r. Te miesiące będą kluczowe w ochronie przed parchem jabłoni. Należy pamiętać, że profilaktyka jest zawsze tańsza niż leczenie, a w przypadku parcha można to parafrazować: tańsza jest ochrona zapobiegawcza niż interwencyjna i wyniszczająca. Dlatego w miarę możliwości ochronę przed parchem należy w tym roku oprzeć na preparatach zapobiegawczych (głównie kontaktowych). Należy pamiętać, że wczesną wiosną przyrosty tkanki następują bardzo szybko, a młode liście jabłoni są najbardziej wrażliwe na parcha. Nowy liść pojawia się wiosną co 5–7 dni, a przy ciepłej pogodzie nawet szybciej. Trzeba zatem pamiętać, że ochrona zapobiegawcza nie obejmuje tkanek (a nawet całych nowych liści), które przyrosły po ostatnim zabiegu preparatem kontaktowym. Warto zatem dobrze przygotować się na te 6–8 tygodni intensywnej ochrony w czasie infekcji pierwotnych. Jeśli do końca wysiewów zarodników workowych uda się ochronić sad przed parchem, później będzie zdecydowanie łatwiej.

Fot. 3. Kwiaty jabłoni (a)…

… i zawiązki czereśni (b) uszkodzone przez przymrozki – V 2011 r., fot. (a) B.Błaszczyńska, (b) M. Szklarz

[NEW_PAGE]Tereny podgórskie
Tomasz Gasparski, Bayer CropScience
U progu sezonu wegetacyjnego 2011, źródło infekcji pierwotnej parchem jabłoni, zarówno na terenie powiatu sądeckiego, jak i limanowskiego było bardzo duże. Spowodowane było to bardzo dużym nasileniem choroby w sezonie 2010. Nie bez znaczenia było również zaniechanie w wielu gospodarstwach sadowniczych jesiennych zabiegów 5% roztworem mocznika. Przebieg pogody zimą 2010/2011 oraz podczas przedwiośnia w 2011 r., przyczynił się do wytworzenia na liściach bardzo dużej liczby owocników grzyba V. inaequalis. Pod koniec marca na liściach obserwowano już pierwsze zarodniki workowe gotowe do wysiewu. Obszar Małopolski charakteryzuje się dość dużym zróżnicowaniem terenu, co wpłynęło na różnice w stanie dojrzałości zarodników workowych. W marcu i kwietniu 2011 r. w rejonach Góry św. Jana, Łososiny Dolnej i Brzeznej dojrzałość zarodników była bardzo zaawansowana. Natomiast rejonie bardziej górzystym, np. w gminie Łącko, na początku kwietnia wegetacja była jeszcze uśpiona.

Ubiegłoroczny sezon wegetacyjny był odmienny od poprzednich. Z jednej strony sadownicy byli przygotowani n a w czesne (na p oczątku kwietnia) infekcje pierwotne, z drugiej – pogoda w kwietniu uniemożliwiała infekcje (niska temperatura powietrza podczas wysiewów zarodników workowych). Bardzo często dochodziło więc do wysiewów zarodników workowych (11 w kwietniu), natomiast rzadko do samych infekcji, bądź też te ostatnie miały charakter „słaby” (w kwietniu zaledwie trzy). Najistotniejszy był jednak okres Świąt Wielkanocnych, w którym w ciągu 4 dni była bardzo silna presja chorobowa. W najgorszej sytuacji byli sadownicy, którzy nie wykonali zabiegu zapobiegawczego przed 23 kwietnia. „Majówkę” (1–3 maja) można uznać też za dość nietypową. Już 1 maja doszło do bardzo obfitych wysiewów zarodników workowych, jednak szybki spadek temperatury spowodował jedynie doprowadzenie do słabej infekcji.
W Małopolsce ubiegłoroczny sezon infekcji pierwotnych parchem jabłoni trwał niespełna dwa miesiące – od początku kwietnia do (w zależności od rejonu) do pierwszych dni czerwca. Nie był to sezon trudny, zwłaszcza w porównaniu do wcześniejszego. W 2011 r. większość sadów była prawidłowo zabezpieczana, a sporadycznie można było spotkać takie, w których były problemy z parchem jabłoni.
Okres infekcji wtórnych nie był już taki łatwy. Do połowy sierpnia obfitował on w opady deszczu (wyk. 5). Należało zatem systematycznie zabezpieczać sady przed parchem jabłoni. Od czerwca do końca sierpnia było kilkanaście infekcji, które można zaliczyć do silnych (wyk. 6).

W wyniku czerwcowych i lipcowych infekcji, w okresie letnim w niektórych sadach pojawiły się plamy parcha. W minionym sezonie sady z „ parchem” można było w Małopolsce spotkać sporadycznie. Wynikało to raczej z błędów agrotechnicznych, aniżeli z utrudnień spowodowanych przez warunki pogodowe.

W sadach sandomierskich i lubelskich
Adam Fura, Świętokrzyski Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Modliszewicach Oddział „Centrum Ogrodnicze” w Sandomierzu
W rejonie Sandomierza i Lublina wysiewy zarodników workowych zakończyły się 16 maja 2011 r. W tym czasie sady jabłoniowe wydawały się być „czyste”, bez plam parcha z infekcji pierwotnych. W rejonie sandomierskim w sezonie 2011 były dwa okresy krytyczne dla infekcji pierwotnych: 24–25 kwietnia i 5–6 maja (wyk. 7). Zastosowane wówczas mieszaniny preparatów anilinopirymidynowych z preparatami kontaktowymi okazały się bardzo skuteczne.

Druga połowa maja i cały czerwiec 2011 r. były wyjątkowo ciepłe i z małą ilością o padów atmosferycznych, co wywołało suszę. W lipcu w sandomierskim regionie ogrodniczym (SRO) zanotowano 23 dni z deszczem (wyk. 8), ale już pod koniec tego miesiąca w samym Sandomierzu i w jego pobliżu dodatkowo s padło 1 40 m m deszczu ( w ciągu 3 godzin). Po tak mokrym miesiącu ujawniły się wszelkie niedociągnięcia w ochronie przed parchem jabłoni z okresu pierwotnych infekcji. W pierwszej połowie sierpnia pokazały się wtórne plamy parcha, ale tylko punktowo na drzewach, na których ochrona prowadzona była niezbyt dokładnie.

Ostatni sezon należy zaliczyć do bardzo udanych. Okres zbioru owoców był spokojny, w zasadzie bez opadów atmosferycznych. W wielu sadach przeprowadzono jesienny zabieg mocznikiem, roztworem o stężeniu 4–5%. Nie można jeszcze przewidzieć, jaki może być bieżący sezon pod względem zagrożenia ze strony parcha jabłoni. W lutym i marcu grzybnia parcha spokojnie przerastała blaszki liściowe, bo do tego wystarczyła temperatura powyżej 0ºC. Na przedwiośniu i wczesną wiosną wystarczy +4ºC, aby grzyb zaczął wytwarzać otocznie. Ogromnie dużo będzie zależeć od warunków atmosferycznych na przedwiośniu i wiosną. Parch jabłoni jest chorobą, której nigdy nie wolno bagatelizować, nawet przy ograniczonym zagrożeniu infekcyjnym i do której należy podchodzić bez emocji, ale z pokorą.

Dr Beata Meszka, dr hab. Anna Bielenin
Instytut Ogrodnictwa, Oddział Sadownictwa w Skierniewicach

Related Posts

None found

Poprzedni artykułNowe prawo pomoże powstrzymać gatunki inwazyjne?
Następny artykułNowy Prezes BASF Polska

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz treść komentarza
Wpisz swoje imię

ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.