Dokarmianie sadów po zbiorach owoców

Gdy skończą się sadownicze „żniwa” jesteśmy tak wyczerpani trudami sezonu, że często mamy chęć zapomnieć o drzewach, zamknąć komory i wyjechać na miesiąc gdzieś na koniec świata… (uściślając: do cieplejszych krajów). Drzewa w sadzie też chciałyby odpocząć, ale muszą się spieszyć z przygotowaniem do zimy.

Co się zmienia z chwilą zbioru owoców?
Przyroda tak to urządziła, że drzewa robią wszystko, aby wykarmić znajdujące się na nich owoce. Dlaczego? Bo tam są nasiona mogące zapewnić przetrwanie gatunku. Dopiero po ich oberwaniu jest czas na zadbanie o własną kondycję przed zimą. Czasu tego w przypadku odmian zimowych jabłoni jest bardzo mało, w dodatku warunki nie za bardzo sprzyjają – dni są krótkie, jest coraz zimniej i coraz mniej światła. Ponadto wystarczą 2 lub 3 noce z przymrozkami i przechłodzeniu ulega ogonek liściowy, wytwarza się warstwa odcinająca liść od pędu, a to kończy wycofywanie składników pokarmowych z liści do części stałych drzewa. Nic więc dziwnego, że gdy zdarzy się nam opóźnić zbiory odmiany ‘Šampion’ (np. z powodu słabego wybarwienia lub niewyrośnięcia jabłek), zwłaszcza w sezonie bardzo obfitego owocowania, a później trafi się ostra zima, często wiosną okazuje się, że drzewa mocno ucierpiały od mrozów, gdyż wymęczone nie zdążyły przygotować się do zimowania. Pamiętajmy też, że jesienią ciągle trwa proces budowy pąków kwiatowych. Jeśli rośliny w tym czasie są wyczerpane i ogłodzone, nie można spodziewać się w następnym sezonie dobrego owocowania. Nawet jeśli pięknie zakwitną, to jakość kwiatów jest zazwyczaj gorsza i można spodziewać się masowego osypywania się zawiązków jeszcze przed opadem czerwcowym. Dlatego nie powinniśmy opóźniać terminu zbiorów, ani też zapominać o dokarmianiu drzew po zbiorach.
 
Azot
Do jesiennego dokarmiania wykorzystywany jest mocznik. Jest to tani i szybko działający nawóz azotowy. Angielskie badania (przeprowadzone bodajże w latach 80. ub.w.) wykazały, że jesienne nawożenie sadów azotem doglebowo, wiosną znacznie wydłużało receptywność słupków kwiatowych, zwiększając ich szansę na zapłodnienie, co bezpośrednio przekłada się na poprawę plonowania. Będzie to miało szczególne znaczenie w lata, gdy w czasie kwitnienia wystąpią warunki niesprzyjające dobremu zapyleniu i zapłodnieniu. Skoro w angielskich warunkach zdążyły zadziałać nawozy podane doglebowo, należy się spodziewać podobnego efektu w naszym klimacie przy zastosowaniu dokarmiania dolistnego.

Wiemy też, że dostarczenie azotu do liści sprzyja ich szybszemu rozkładowi przez mikroorganizmy po opadnięciu, co znacznie ogranicza źródło infekcji parcha jabłoni na następny sezon. Pozbiorcze dokarmianie azotem jest więc również bardzo ważnym zabiegiem fitosanitarnym, powszechnie stosowanym w naszych sadach.
 
Są jednak dwie „szkoły” jesiennego dokarmiania mocznikiem. Niektórzy zalecają wykonanie zabiegu jednorazowo w dużej dawce (stężenie 5%), gdy zaczynają opadać liście. Zwolennicy takiego rozwiązania wskazują, że pomimo oparzenia liści jest to zabieg bezpieczny, niepowodujący pogorszenia mrozoodporności drzew i pąków kwiatowych.
 
Osobiście jestem zwolennikiem innej metody: podawania azotu jak najszybciej po zbiorach, 2- lub 3-krotnie, ale w mniejszych dawkach, aby nie poparzyć liści. Jesienią drzewa intensywnie wycofują składniki pokarmowe do pędów. Jeśli podamy azot szybko i liście nie ulegną uszkodzeniu, to rośliny będą miały możliwość „pociągnąć” go i to w bezpośrednie sąsiedztwo pąków kwiatowych, a następnie wykorzystać wiosną. Uważam, że nie powinniśmy obawiać się sztucznego pobudzenia drzew do wzrostu i pogorszenia ich mrozoodporności, ponieważ szykują się one w tym czasie do spoczynku zimowego i dokarmianie azotem pod koniec września czy w październiku tego nie zmieni. Aby spowodować wtórny wzrost musielibyśmy zaburzyć gospodarkę hormonalną. Oczywiście nie dotyczy to sytuacji, gdy drzewa do tej pory nie zakończyły wzrostu wegetatywnego, np. z powodu wcześniejszego przeazotowania. Jest to jednak rzadkość, zazwyczaj, we właściwie prowadzonym sadzie, nawet długopędy kończą swój wzrost w sierpniu.
 

[NEW_PAGE]Bor i cynk
To pierwiastki, którymi standardowo dokarmiamy sady jesienią w celu poprawy jakości pąków kwiatowych i lepszego zimowania roślin. Oba te mikroelementy należą do wolno przemieszczających się w roślinie, więc nie należy zwlekać z ich aplikacją. Zastosowanie nawozów borowo-cynkowych, łącznie z 5% roztworem mocznika dopiero, gdy opadają liście, moim zdaniem, jest w dużej mierze marnowaniem pieniędzy, bo drzewa nie zdążą już wycofać tych składników. Oczywiście młode pędy też mogą przyjąć pewną ilość składników pokarmowych, ale większość zostanie zmarnowana. Działanie takie  oszukuje i być może uspokaja nasze sumienie.
 
Inne pierwiastki
Oprócz wcześniej wymienionych składników pokarmowych dostarczanych po zbiorach dolistnie czasami warto sięgnąć także po inne, zwłaszcza gdy drzewa wykazywały ich niedobory w mijającym sezonie. Mam na myśli głównie magnez i fosfor. Również w ich przypadku nie należy zwlekać z zastosowaniem, a starać się wykonać zabieg jak najwcześniej, na w pełni funkcjonujące, zielone liście. Choćby z tego powodu, że fosfor podany jesienią poprawia drewnienie pędów i jakość pąków kwiatowych. A że znamy pozytywne działanie tego pierwiastka na wybarwianie się owoców, warto o nim pamiętać także przed zbiorem jabłek – wówczas jednym zabiegiem można osiągnąć kilka celów.
 
Jakie nawozy stosować?
Jeśli chodzi o azot podawany jesienią dolistnie, bezkonkurencyjny wydaje się być mocznik – jest tani i skuteczny. W przypadku innych składników pokarmowych, ważne jest, aby dotarły na miejsce przeznaczenia w odpowiednim terminie. Tylko wtedy spełnią swoją funkcję. Gdy liczy się czas, zakup nawozów z „wyższej półki” nie musi oznaczać rozrzutności. Polecam te, w których składniki pokarmowe skompleksowane są aminokwasami. Aminokwasy są obecnie najlepszym nośnikiem stosowanym w nawozach, w dodatku same również pełnią funkcję odżywczą, a rośliny pobierają je przy bardzo niskim zużyciu energii. Gdy drzewa mocno wysiliły się obfitym plonowaniem, lub ich kondycja jest słabsza z innych powodów, szczególnego znaczenia nabierają nawozy algowe, które oprócz funkcji odżywczych wykazują też działanie biostymulujące, co może zadecydować o skuteczności dokarmiania w coraz trudniejszym dla roślin okresie.


 
Mgr inż. Zbigniew Marek, specjalista ds. sadownictwa Timac Agro Polska   
Fot. 1, 2 Z. Marek

Artykuł pochodzi z numeru 6/2013 „Informatora Sadowniczego”

Related Posts

None found

Poprzedni artykułW pomidorowym zagłębiu
Następny artykułBezpieczne gospodarstwa rolne wybrane

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz treść komentarza
Wpisz swoje imię

ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.