Drewno z sadu na opał

Trudności energetyczne świata będą się pogłębiały i nic nie wskazuje na dalszą możliwość beztroskiego pozyskiwania energii ze źródeł konwencjonalnych. Przewiduje się, że ropy naftowej wystarczy jeszcze na 40–50 lat, gazu na 70–80, a węgla na 250 lat. Nawet jeśli przedstawione prognozy są zbyt pesymistyczne, i dzięki nowym poszukiwaniom zasoby paliw kopalnych okażą się nieco większe, to i tak ulegną one wyczerpaniu. Ponadto spalanie tradycyjnych nośników energii jest jedną z przyczyn nieodwracalnych zmian klimatu.

Rolnictwo i rolnicze gospodarstwa domowe nie należą do największych odbiorców energii. Odpowiadają zaledwie za 10% krajowego zużycia energii i nic nie wskazuje na wzrost tego zapotrzebowania. Wręcz przeciwnie, prognozy przewidują malejący udział tych grup w krajowym zużyciu bezpośrednich nośników energii. W tym samym okresie wzrosną potrzeby energetyczne pozarolniczych obszarów wiejskich, które już mają dwukrotnie większe zużycie energii niż gospodarstwa rolnicze. Łącznie daje to nie więcej niż 1/4 krajowych potrzeb z tego zakresu. Wielokrotnie większe są potrzeby miast i przemysłu. Rosnące zapotrzebowanie i coraz trudniejsze pozyskiwanie energii winduje jej ceny. Spędza to sen z oczu mieszańcom wsi i zmusza do oszczędności oraz wykorzystywania zaniedbywanych dotąd źródeł energii.

Czy czeka nas powrót do nie aż tak odległej przeszłości, kiedy dominowała energia wytwarzana z odnawialnych źródeł (OZE)? Niewiele ponad 100 lat temu 90% zapotrzebowania na energię pokrywało drewno, a do połowy XVIII wieku niemal cała energia pochodziła z jego spalania — najbardziej powszechnego źródła energii odnawialnej. Szacuje się, że w skali globalnej energia wykorzystywana przez obszary leśne podczas fotosyntezy przewyższa prawie 10-krotnie ilość energii pozyskiwanej ze spalania ropy naftowej, węgla i gazu ziemnego. Zasoby tych ostatnich ulegają wyczerpaniu, natomiast proces fotosyntezy będzie przebiegał nadal. W odróżnieniu od węgla, ze spalania drewna pozostaje niedużo popiołu, który równocześnie jest pełnowartościowym nawozem naturalnym. Jeśli do tego dodać niską zawartość siarki i chloru, to szala korzyści ekologicznych przechyla się na stronę OZE.

Jeśli drewno ma tyle zalet, to dlaczego jego zużycie do celów energetycznych jest wciąż niewielkie? Problem leży głównie w mniejszej koncentracji energii w jednostce objętości, a więc z utrudnionym transportem i składowaniem, w porównaniu z paliwami kopalnymi. Przewożenie drewna i jego odpadów na większe odległości nie znajduje ekonomicznego uzasadnienia, co nie oznacza, że nie można tego surowca wykorzystywać na miejscu w gospodarstwie lub w najbliższym sąsiedztwie. Dotyczy to zwłaszcza drewna z sadów i jagodników. Najczęściej pozostałe po ich cięciu drewno jest rozdrabniane. Źle rozdrobnione staje się prawdziwą zmorą dla sadowników i powodem zadowolenia okolicznych wulkanizatorów, gdy ostre kawałki drewna przebijają opony ciągników i innych pojazdów. Choć coraz mniej drewna „produkujemy” w naszych sadach, wciąż są to jednak ilości warte zainteresowania. O ile w młodych 5–6-letnich sadach można pozyskać zaledwie 0,5–0,6 t/ha, to w starszych półkarłowych te ilości są już nie do pogardzenia (4–5 t/ha). Do ogrzania domu średniej wielkości wystarczy piec o mocy 30 kW. Przyjmując, że w sezonie grzewczym na 1 kW mocy pieca potrzeba około tony drewna, to wystarczającym zapleczem do ogrzania średniej wielkości domu jest 6 ha sadu.

Jeszcze do niedawna grubsze kawałki drewna z wielu sadów zagospodarowywali sąsiedzi poszukujący taniego opału. Ostatnio, w związku ze wzrostem cen energii, większe zainteresowanie wykazują sadownicy i rozważają wykorzystanie drewna z sadu do celów grzewczych na własny użytek. Gorzej jest z praktyczną realizacją tego zadania, gdyż brakuje odpowiedniego sprzętu. Problem ten został już częściowo rozwiązany przez firmę MCMS z Warki, która na II Międzynarodowych Targach Agrotechniki Sadowniczej w Warszawie zaprezentowała bijakowy kosiarko-rozdrabniacz wyposażony w zasobnik do zbierania rozdrobnionego drewna. Po napełnieniu zasobnika można go łatwo opróżnić przy użyciu siłownika hydraulicznego. Widziałem prototyp tej maszyny wiosną ubiegłego roku podczas prób w sadzie. Spisywał się całkiem nieźle. Zapewne powstaną kolejne doskonalsze i podobne do tej maszyny. Piece do spalania drewna są już dostępne. Pozostaje sprawa transportu wewnętrznego, składowania, no i dosuszenia rozdrobnionej masy, gdyż samo słońce może nie wystarczyć. Należy pamiętać, że wartość opałowa mokrego drewna bywa nawet o połowę mniejsza niż drewna suchego. Łatwo to wyjaśnić znacznymi stratami energii na odparowanie wody, której może być nawet do 200–300 l w tonie, nie wspominając o problemach z nadmiarem pary wodnej w spalinach.

Choć do powstania pełnej technologii pozyskiwania drewna z sadu jest jeszcze daleko, dobry początek został już zrobiony. Można oczekiwać, że gdy tylko pojawi się zapotrzebowanie na maszyny, występujące luki zostaną szybko wypełnione. Skoro drewnem z naszych sadów zaczyna interesować się energetyka, może zainteresujmy się nim i my. W końcu do naszego pieca jest znacznie bliżej niż do kotła w elektrowni.

Related Posts

None found

Poprzedni artykułBIAŁORUSKIE OSIĄGNIĘCIA CZ. II
Następny artykułJESZCZE NIE SAN FRANCISCO…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz treść komentarza
Wpisz swoje imię

ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.