Przechowywanie jabłek: jak uniknać problemów z sezonu 2015/16

Sezon przechowalniczy 2015/2016 należał do jednych z najtrudniejszych pod względem chorób fizjologicznych. Bardzo duże ilości jabłek zamiast na rynek owoców świeżych trafiły do przetwórstwa, a znalezienie jabłek wysokiej jakości o dużej trwałości graniczyło z cudem, zwłaszcza późną wiosną i latem. Powszechnie uważa się, że główną chorobą była oparzelizna powierzchniowa. Według mnie problem był znacznie szerszy, a uszkodzenia powierzchniowe wywołane były również przez inne czynniki.

Zacznijmy od zbioru
Warunki wegetacji w sezonie 2015 nie sprzyjały kształtowaniu wysokiej jakości owoców. Podczas zbioru stwierdzaliśmy w nich szklistość miąższu. To choroba fizjologiczna, na której powstanie sadownik praktycznie nie ma wpływu, a jedynie musi z rozsądkiem podejść do ograniczenia ewentualnych strat. W przypadku wystąpienia niewielkich zmian (fot. 1) z reguły wystarcza opóźnienie schładzania owoców po zbiorze i szkliste miejsca ulegną wchłonięciu. Oczywiście obniżamy w ten sposób potencjalną trwałość przechowalniczą jabłek, ale ratujemy się przed szybkim wystąpieniem rozpadów po szklistości.


Fot. 1. Szklistość miąższu – zmiany niewielkie…

Jeżeli jednak zmiany są bardzo rozległe (fot. 2), to takie owoce nie powinny w ogóle trafić do obiektu przechowalniczego. Umieszczenie ich w chłodni spowoduje bardzo szybki rozwój wspomnianych rozpadów. Tym bardziej zastosowanie pozbiorczego traktowania owoców 1-metylocyklopropenem (1-MCP) i/lub technologii niskotlenowych zahamuje wchłanianie szklistych miejsc. Do niedawna uważano, że podatne na nią są przede wszystkim ‘Gloster’, ‘Elise’ czy ‘Fuji’. W ostatnich sezonach objawy tej choroby można jednak spotkać praktycznie na większości odmian, w tym szczególnie na letnich.


Fot. 2. …i rozległe

Kolejnym problemem poprzedniego sezonu były oparzenia słoneczne. W przypadku bardzo rozległych (fot. 3) owoce takie były łatwe do wyeliminowania na etapie zbioru. Jednakże w wielu przypadkach odbarwienie rumieńca było praktycznie niewidoczne, a stwierdzaliśmy uszkodzenia, które dawały o sobie znać podczas przechowywania. Objawiały się one przede wszystkim dużym zróżnicowaniem jędrności po stronie oparzonej i przeciwległej do niej. Następnie z upływem czasu strona „zacieniona” ulegała rozpadom.


Fot. 3. Uszkodzenia słoneczne

Jak zatem radzić sobie z takim problemem? Po pierwsze zwrócić uwagę osobom zbierającym, aby dokonywały selekcji uszkodzonych owoców. Po drugie, wystąpienie uszkodzeń można stwierdzić wykonując test skrobiowy. Jeżeli w jego wyniku otrzymamy nietypowy rozkład skrobi, tzn. część przekroju jest intensywnie zabarwiona, a część bez barwnej reakcji (fot. 4), to mamy pewność, że doszło do uszkodzeń słonecznych. Brak charakterystycznego obrazka nie gwarantuje jednak, że nie doszło do oparzeń, które mogą zebrać swoje żniwo podczas przechowywania. Gdy podejrzewamy, że mogło dojść do uszkodzeń, powinniśmy sprzedać owoce jak najszybciej, ponieważ wtedy nie powinien jeszcze wystąpić negatywny wpływ zmian na jędrność.


Fot. 4. Test skrobiowy – uszkodzenia słoneczne

Przebieg warunków pogodowych ograniczał pobieranie wapnia przez owoce. Konsekwencją tego były objawy gorzkiej plamistości podskórnej (fot. 5) widoczne już podczas zbioru. Jeżeli wzmożone występowanie tego typu plamek zauważymy w sadzie, bezwzględnie należy ograniczać długość okresu przechowywania, ponieważ wskazuje to na zwiększoną podatność owoców również na inne choroby fizjologiczne.


Fot. 5. Gorzka plamistość podskórna

Wystąpienie powyższych problemów znacznie obniża trwałość przechowalniczą owoców.

[NEW_PAGE]Schładzanie owoców
Wiele pytań w ubiegłym sezonie dotyczyło schładzania owoców. Wysoka temperatura powodowała, że podstawowym problemem było jak szybko i do jakiej temperatury schładzać jabłka. Uważam, że najważniejsze w takim przypadku jest zachowanie zdrowego rozsądku. Trudno jest podać uniwersalny przepis, ponieważ podstawowym ograniczeniem jest wydajność urządzeń chłodniczych. Nie ulega wątpliwości, że po zbiorze jak najszybciej należy obniżyć temperaturę owoców, aby ograniczyć tempo procesów metabolicznych. Jeżeli panują ekstremalne upały i nie da się przesunąć zbioru, to obniżenie temperatury o 15°C czy 20°C w pierwszej dobie jest już dużym sukcesem.

Musimy pamiętać, że tempo schładzania zależy od trzech czynników: temperatury początkowej jabłek, temperatury medium chłodzącego (powietrza) i intensywności wymiany (cyrkulacji) powietrza. Jeżeli zatem mamy określone parametry pracy wentylatorów i zdecydowanie wyższą temperaturę owoców, to przestrzegam przed zbytnim optymizmem, jeżeli chodzi o szybkość schładzania. Z reguły bowiem obserwowane na wyświetlaczach wskazania są co najwyżej temperaturą powietrza w komorze, a nie temperaturą owoców. Nierzadko potrzeba kilku lub kilkunastu dni na ustabilizowanie się tej ostatniej na zakładanym poziomie. Jeżeli jednak bardzo szybko udaje się obniżyć temperaturę owoców, to należy się zastanowić (a najlepiej zmierzyć) jaką temperaturę ma powietrze opuszczające chłodnicę. Zbyt niska może uszkadzać owoce.

Podczas załadunku komory należy również zwrócić uwagę na zbyt wysokie stężenie w niej dwutlenku węgla. Może on powodować zewnętrzne uszkodzenia owoców (fot. 6). Tego typu defekty powstają również, gdy owoce zebrane są przed osiągnięciem optymalnej dojrzałości zbiorczej oraz gdy umieścimy je mokre w warunkach KA. Również zbyt niski poziom tlenu w atmosferze sprzyja powstawaniu zewnętrznych uszkodzeń dwutlenkiem węgla.


Fot. 6. Uszkodzenia zewnętrzne dwutlenkiem węgla

Czy tylko oparzelizna powierzchniowa?
Pierwsze symptomy oparzelizny powierzchniowej pojawiają się po kilku miesiącach przechowywania, zwłaszcza po przeniesieniu owoców do temperatury pokojowej. Początkowo są to niewielkie jasnobrązowe smugi, z reguły po stronie niewybarwionej owocu, z czasem plama zwiększa powierzchnię (fot. 7). Zazwyczaj, jak wskazuje nazwa choroby, zmiany te dotyczą jedynie powierzchni owoców, chociaż w przypadku niektórych odmian mogą również obejmować warstwy miąższu bezpośrednio przylegające do skórki. Przy typowym przebiegu choroby porażona skórka owocu jest gładka. Niekiedy wskutek zwiększonej transpiracji obserwujemy zapadanie tkanki owocu, co przypomina powierzchniowe uszkodzenia dwutlenkiem węgla. To co zdecydowanie odróżnia te dwie choroby, to zwiększanie powierzchni „plamy” oparzelizny powierzchniowej obserwowane po przeniesieniu owoców do temperatury pokojowej, a w przypadku uszkodzeń dwutlenkiem węgla plama jedynie staje się ciemniejsza.


Fot. 7. Oparzelizna powierzchniowa

Głównym czynnikiem zwiększającym ryzyko wystąpienia oparzelizny powierzchniowej jest podatność odmian. Choroba może występować niezależnie od regionu uprawy, a prawdopodobieństwo jej pojawienia zależy od przebiegu warunków pogodowych w czasie sezonu wegetacyjnego, jak również od stopnia dojrzałości owoców podczas zbioru. Znacznie częściej jej objawy obserwuje się na owocach zbyt wcześnie zebranych (przed osiągnięciem optymalnego stadium dojrzałości fizjologicznej). Są one również bardziej podatne na zewnętrzne uszkodzenia dwutlenkiem węgla, dlatego też choroby te często występują łącznie.

Do czynników zwiększających ryzyko wystąpienia choroby zaliczamy: intensywne nawadnianie sadów (zwłaszcza w okresie bezpośrednio poprzedzającym zbiór), zbyt wysokie nawożenie azotowe, niską zawartość wapnia w owocach oraz suche i gorące dni w ostatnich sześciu tygodniach przed zbiorem.

Oparzelizna powierzchniowa to choroba przechowalnicza, zatem również warunki po zbiorze mogą sprzyjać jej rozwojowi. Zaliczamy do nich między innymi: zbyt wolne schładzanie owoców po zbiorze, wyższą niż optymalna temperaturę przechowywania, szczelne opakowania, niewystarczającą cyrkulację powietrza w komorze i zbyt wysoką jego wilgotność względną. W warunkach kontrolowanej atmosfery zbyt wolne obniżanie stężenia tlenu oraz utrzymywanie zbyt wysokiego jego stężenia w atmosferze przechowalniczej również powodują zwiększenie ryzyka powstania choroby. W praktyce przechowalniczej wskazuje się również na negatywny wpływ przechowywania w jednej komorze jabłek odmian podatnych na chorobę z odmianami produkującymi znaczne ilości związków aromatycznych.

W minionym sezonie przechowalniczym wystąpiły jednak inne niepokojące symptomy uszkodzeń skórki. Dość często nazywane oparzelizną powierzchniową, ale ich rozwój po przeniesieniu do temperatury pokojowej budził szereg wątpliwości, co do rzeczywistej choroby. W wielu przypadkach uważam, że czynnikami sprzyjającymi powstawaniu plam był zbiór owoców po październikowych mrozach. Zapewne również uszkodzenia słoneczne plus niewłaściwe schładzanie mogły przyczynić się do zmian powierzchniowych. Jednakże największym problemem w identyfikacji uszkodzeń był brak informacji dotyczących dojrzałości owoców podczas zbioru, warunków transportu, schładzania, czy ustawiania parametrów przechowywania.

Bez tych danych nie jesteśmy w stanie pomóc sadownikom w ograniczaniu potencjalnych strat. Zatem
po raz kolejny apeluję o w miarę pełną identyfikację poszczególnych etapów produkcji i przechowywania z uwzględnieniem cech jakościowych owoców.

Bezpieczeństwo
Zbliża się kolejny sezon przechowalniczy i po raz kolejny podnoszę problem bezpieczeństwa użytkowania komór z kontrolowaną atmosferą. Pamiętajmy, że wewnątrz nich panują warunki śmiertelnie niebezpieczne dla ludzi. Tylko postępując zgodnie z zasadami użytkowania komór KA (załadunek, pobieranie próbek, czy rozładunek) unikniemy bolesnych i tragicznych błędów minionego sezonu.

Podsumowanie
Doświadczenia ubiegłego sezonu przechowalniczego powinny być przestrogą przed nadchodzącym. Przede wszystkim bezpośrednio po zbiorze należy ocenić potencjalną trwałość przechowalniczą jabłek wykonując przynajmniej test skrobiowy, pomiary jędrności i zawartości ekstraktu. Znaczniej więcej informacji dostarczą pomiary tempa produkcji etylenu bądź jego stężenia w komorach nasiennych, jednakże dostępność tego typu pomiarów jest ograniczona, ale możliwa do wykonania chociażby w Pracowni Przechowalnictwa i Fizjologii Pozbiorczej Instytutu Ogrodnictwa. Z punktu widzenia trwałości przechowalniczej warto również wykonać analizę składu mineralnego owoców.

Szczególną uwagę należy zwrócić na ocenę trwałości owoców przeznaczonych na dalekie rynki. Podpisanie protokołów umożliwiających handel np. z Chinami czy Wietnamem to dopiero początek drogi. By nie stracić tych rynków należy bezwzględnie stosować się do zapisów ww. protokołów, ale również należy pamiętać, że przed owocami jest kilkutygodniowa podróż, podczas której zachodzące w nich procesy fizjologiczne powodują systematyczne obniżanie jakości. Transport owoców musi się odbywać w warunkach chłodniczych, a dla dodatkowego ograniczenia tempa procesów dojrzewania zalecamy stosowanie pochłaniaczy etylenu, w tym opracowanej przy udziale zespołu Pracowni Przechowalnictwa i Fizjologii Pozbiorczej IO saszetki ETEN.

Należy jednak pamiętać, że jest to dodatkowe narzędzie w walce o utrzymanie jakości i jego skuteczność została potwierdzona przede wszystkim dla owoców wysokiej jakości o wysokiej potencjalnej trwałości przechowalniczej. Nie ma jednak żadnego efektywnego sposobu na zapewnienie trwałości owoców o zaawansowanej dojrzałości i ich wysłanie na dalekie rynki musi skończyć się porażką.

Dr Krzysztof P. Rutkowski
Fot. 1–7 K. P. Rutkowski

Artykuł pochodzi z numeru 5/2016 „Informatora Sadowniczego”

Related Posts

None found

Poprzedni artykułChińscy kontrolerzy już w polskich sadach
Następny artykułRynek owoców pestkowych w Bułgarii

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz treść komentarza
Wpisz swoje imię

ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.