INDYWIDUALISTA Z GRUPY

    Kazimierz Dąbrowski (fot. 1) prowadzi, wraz z żoną Dorotą, gospodarstwo szklarniowe w Dębowcu koło Jasła. Jest to okolica, która — ze względu na jasielską rafinerię — może się wprawdzie kojarzyć z olejem do ogrzewania szklarni, ale one same są widokiem niecodziennym. Gdyby nie państwo Dąbrowscy, w ogóle nie byłoby tam produkcji pod osłonami. Wyróżniają się oni tym bardziej, że gospodarstwo jest nowoczesne, co więcej jeden z jego działów stanowi laboratorium kultur tkankowych, od którego zresztą firma wzięła swą nazwę — Flora in vitro. Od tej specjalności K. Dąbrowski zaczął bowiem samodzielną działalność 17 lat temu. Do dziś dużo się zmieniło i zmieniać się będzie w dalszym ciągu. Jedną z ważniejszych decyzji w ostatnim czasie wydaje się współpraca właściciela z grupą kilku innych polskich ogrodników, mająca na celu wspólny zbyt roślin ozdobnych.


    FOT. 1. KAZIMIERZ DĄBROWSKI NA PLANTACJI BEGONII (POŁOWA SIERPNIA)


    Początki


    Szklarnie w Dębowcu stanęły w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku za sprawą rodziców pana Kazimierza, którzy uprawiali tam warzywa i rośliny ozdobne na lokalny rynek. Jako najmłodszy z piątki rodzeństwa K. Dąbrowski wcale nie myślał o tym, że zostanie następcą. Gdy jednak, na początku lat 80. podjął taką decyzję, zabrał się od razu do gospodarowania, a jednocześnie rozpoczął studia zaoczne na krakowskiej Akademii Rolniczej.


    W Krakowie po raz pierwszy zetknął się z kulturami in vitro i — wykorzystując ówczesny gerberowy boom — postanowił założyć własne, komercyjne laboratorium. Początki nie były łatwe, ze względu na niedostatek kapitału oraz ówczesne braki na rynku. W ciągu trzech lat udało się jednak zgromadzić sprzęt do laboratorium i niezbędne środki produkcji, a następnie zarobić na rozmnażaniu gerbery „w szkle”. To z kolei umożliwiło rozbudowę szklarni i zaplecza. Zarazem mijała w Polsce dobra passa gerberowa, toteż wprowadzano do laboratorium rośliny doniczkowe, przede wszystkim figowce, ale także syningie.


    Złote syningie


    Rośliny te zdominowały działalność gospodarstwa w latach 90. Konieczność ponoszenia opłat licencyjnych za mnożenie cudzych odmian, co podnosi ceny oferowanych sadzonek, spowodowała, że pan Kazimierz zajął się hodowlą syningii. Najlepsze własne mieszańce, otrzymane w efekcie krzyżowań roślin uzyskanych z siewu, rozmnażane były in vitro (fot. 2), a następnie oceniane w ciągu co najmniej dwóch sezonów uprawowych. W 1996 roku
    K. Dąbrowski zarejestrował w COBORU i zgłosił do Księgi Ochrony Wyłącznego Prawa 3 swoje odmiany — 'Wojto’ (fot. 3), 'Doris’ i 'Domino’ — które w 1998 r. pokazał po raz pierwszy na dużym forum. Była to Krajowa Wystawa Ogrodnicza (Polagra) w Poznaniu, której jury przyznało hodowcy i producentowi z Dębowca złoty medal.



    FOT. 2. DZIAŁALNOŚĆ GOSPODARSTWA FLORA IN VITRO ROZPOCZĘŁA SIĘ OD URUCHOMIENIA LABORATORIUM KULTUR TKANKOWYCH (TU: SYNINGIE „W SZKLE”)



    FOT. 3. 'WOJTO’


    Jednocześnie w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych zmodernizowano gospodarstwo przystosowując je do uprawy doniczkowych syningii (gotowy produkt, a nie tylko materiał wyjściowy, stał się wizytówką firmy). Był to bowiem czas rosnącej w Polsce popularności tych roślin. Postawiono kilka tuneli foliowych, które wyposażono w stoły zalewowe (fot. 4) z wkładami sprowadzonymi z Niemiec. Syningie nie mogą być bowiem podlewane „z góry”, ale jedynie metodą podsiąkową. Aby zabezpieczyć je przed skraplającą się parą wodną, podwieszano pod dachem tuneli folię, która zbierała wodę. Namioty wyposażono też w poduszkę powietrzną, dzięki czemu łatwiej było utrzymać temperaturę właściwą dla ciepłolubnych syningii. Wreszcie zainwestowano w lampy do doświetlania asymilacyjnego, toteż już od marca można było oferować kwitnące rośliny, których główny termin sprzedaży przypada na maj.



    FOT. 4. SYNINGIE NA STOLE ZALEWOWYM (JEDNA Z ODMIAN HODOWLI K. DĄBROWSKIEGO)


    Dostarczano syningie do hurtowni, głównie przy giełdach kwiatowych: do Krakowa, Rzeszowa, Lublina, Tarnowa, Zamościa, Tych, Warszawy. Transport tak wrażliwych na uszkodzenia roślin na duże odległości powodował jednak, że niekiedy spore partie zniszczonych po drodze okazów były zwracane. Pobliski rynek nie mógł zaś wchłonąć tak wielu roślin, których liczba dochodziła do 50 tysięcy rocznie. Co więcej, syningia jest sezonowym produktem spod osłon, który zapewnia wpływy przez krótki okres, toteż wymagała uzupełnienia. Tym bardziej że w 1996 roku K. Dąbrowski postawił nową szklarnię Venlo o powierzchni 1600 m2, znacznie zwiększając areał uprawy.


    Era begonii


    Analizując zachodnioeuropejskie rankingi i tendencje na rynku kwitnących roślin doniczkowych Kazimierz Dąbrowski zorientował się, że Begonia x elatior należy do czołówki. Równocześnie jeżdżąc po krajowych giełdach i hurtowniach zauważył, że gatunek ten jest importowany w pokaźnych ilościach i nieźle się sprzedaje. Od tej pory begonia stopniowo stawała się domeną gospodarstwa z Dębowca.


    Pierwsze rośliny — półprodukty w 8-centymetrowych doniczkach — przywiózł z niemieckiej firmy Rieger spod Stuttgartu. Po udanym starcie zwrócił się do tego hodowcy begonii o udzielenie licencji na rozmnażanie kilku odmian, w tym 'Picco’, 'Piccora’, 'Rondina’, które do dziś ma w produkcji. Następnie sięgnął też po kreacje holenderskie (głównie seria Barkos z hodowli firmy Koppe). Początkowo powodzeniem cieszyły się przede wszystkim odmiany czerwono kwitnące i te zdecydowanie dominowały. Ostatnio potrzeby polskich klientów się zmieniają — trzeba mieć w ofercie całą paletę barw. Rośnie zainteresowanie begoniami o pastelowych kwiatach, w tym dwubarwnych, jak 'Monella’ (fot. 5). Kazimierz Dąbrowski produkuje około 150 000 tych roślin rocznie i sprzedaje je od stycznia do października. Poza długim okresem handlu B. x elatior jej zaletą jest możliwość prowadzenia sterowanej uprawy i uzyskiwania kwitnących okazów w ściśle określonym terminie (to nie jest możliwe w przypadku syningii).



    FOT. 5. BEGONIA X ELATIOR 'MONELLA’


    Poinsecje — na dokładkę


    Kolejnym uzupełnieniem asortymentu, które pozwoliło zagospodarować wolną powierzchnię i wypełnić martwe miesiące handlu gotowym produktem, stały się poinsecje. Początkowo sprowadzano sadzonki z zagranicy na własny użytek. Jednak z czasem w Dębowcu główny punkt ciężkości położono na ukorzenianie sadzonek (fot. 6) i sprzedaż materiału wyjściowego innym producentom. Pobiera się je z rosnących na miejscu, co roku odnawianych mateczników odmian firm Fischer oraz Paul Ecke. Plantacja jest regularnie kontrolowana przez przedstawiciela PLA (Plant Licence Agreement), agencji reprezentującej tych hodowców, która dba o przestrzeganie praw licencyjnych. Obecnie najważniejszą odmianą jest 'Cortez’, między innymi ze względu na dobre krzewienie się roślin, a wśród wczesnych kreacji wciąż dominuje 'Freedom’. W formie finalnego produktu K. Dąbrowski oferuje w większości jednopędowe poinsecje w 9–11-centymetrowych doniczkach.



    FOT. 6. UKORZENIANIE SADZONEK POINSECJI (TU: ROŚLINY W DWA TYGODNIE PO SADZONKOWANIU)


    Wyzwania techniczne


    Ze zmianami asortymentu i rozwojem produkcji szły w parze przemiany techniczne. W 1999 roku zlikwidowano całkowicie tunele i — korzystając z kredytu „Młody Rolnik” — rozbudowano szklarnie. Obecnie obiekt ma powierzchnię 5500 m2 i składa się z dwóch poziomów. Na górnym znajduje się mnożarka (fot. 7) i część robocza, w której przygotowywane są paper pots służące do ukorzeniania sadzonek poinsecji. Do sporządzania tych pojemniczków służy maszyna firmy Ellegard (fot. 8), którą napełnia się sporządzanym na miejscu substratem (torf z dodatkiem włókien kokosowych i perlitu). Gospodarz chwali sobie zmianę technologii z — wcześniej stosowanych — pęczniejących doniczek Jiffy na obecne. Własna produkcja paper pots pozwala bowiem obniżyć koszty całego procesu, choć na wstępie trzeba było zainwestować we wspomnianą maszynę. Ponadto, jak podkreśla K. Dąbrowski, te drugie doniczki powodują, że korzystniejsze są stosunki powietrzne w bryłce podłoża, a woda lepiej nawilgaca całą objętość podłoża. Ukorzenianie sadzonek poinsecji oraz prawidłowy wzrost
    i rozwój młodych roślin, które sprzedawane są po 3 tygodniach od sadzonkowania, zostało jednak w pełni opanowane dopiero po zainstalowaniu bardzo kosztownego urządzenia do uzdatniania wody metodą odwróconej osmozy (fot. 9). Woda dostępna w gospodarstwie jest bowiem za twarda oraz zawiera zbyt dużo żelaza i manganu. W mnożarce funkcjonują też zamgławiacze, uruchamiane automatycznie, a także dozowany jest dwutlenek węgla (komputerowo, w zależności od poziomu CO2 w atmosferze szklarni). Gaz ten doprowadzany jest przewodami ze zbiornika, a następnie rozprowadzany za pomocą wentylatorów (fot. 7).



    FOT. 7. SZKLARNIA — MNOŻARKA (GÓRNY POZIOM OBIEKTU), Z ZAMGŁAWIANIEM I WENTYLATOREM DO ROZPROWADZANIA CO2



    FOT. 8. MASZYNA DO SPORZĄDZANIA PAPER POTS



    FOT. 9. ZESTAW DO UZDATNIANIA WODY METODĄ ODWRÓCONEJ OSMOZY


    Na dolnym poziomie obiektu znajduje się część szklarni, gdzie uprawiane są rośliny doniczkowe, a także hala (1000 m2), w której — między innymi — przygotowuje się towar do ekspedycji i zbiera sadzonki z roślin matecznych poinsecji. Rośliny są transportowane do hali na stołach uprawowych, tak zwanych kontenerach wędrujacych, za pomocą specjalnego wózka (fot. 10–12), który bez wysiłku prowadzą dwie pracownice. Z kolei do podnoszenia stołów, które znajdują się w oddaleniu od przejścia głównego lub wymagają złożenia w stertę, służy tak zwana winda. Porusza się ona w poziomie po rurach nad zagonami,
    a jej ramiona obejmują stół z czterech stron (fot. 13).



    FOT. 10. STOŁY Z ROŚLINAMI WYWOŻONE SĄ NA WÓZKU ZE SZKLARNI (DOLNY POZIOM OBIEKTU)



    FOT. 11. I TRANSPORTOWANE DO HALI



    FOT. 12. HALA, W KTÓREJ ZBIERA SIĘ SADZONKI POINSECJI I PRZYGOTOWUJE ROŚLINY DO EKSPEDYCJI



    FOT. 13. „WINDA”, KTÓRA SŁUŻY DO PODNOSZENIA I UKŁADANIA PUSTYCH STOŁÓW W STERTY


    Niespodziewanym i niemiłym sprawcą kolejnych inwestycji stał się grad, który nawiedził Dębowiec w maju bieżącego roku rujnując szklarnie. Bryłki lodu wielkości pięści potłukły nie tylko szkło, ale zniszczyły też kurtyny cieniująco-termoizolacyjne i spowodowały wiele innych strat. Dość powiedzieć, że trzeba było wyrzucić około 40% roślin przeznaczonych do sprzedaży. Gospodarstwo było jednak ubezpieczone — udało się szybko oszklić obiekt i ocalić pozostałe rośliny, przejściowo przetrzymywane w hali.


    Mówiąc o przyszłości właściciel podkreśla konieczność dalszego powiększania powierzchni uprawnej. Myśli też o zmianie sposobu ogrzewania szklarni i wprowadzeniu jako paliwa gazu, zamiast obecnie używanego mazutu. Na podstawie dotychczasowej konsekwentnej działalności tego ogrodnika można, z dużym prawdopodobieństwem, także spodziewać się dalszej modernizacji zakładu.


    Laboratorium in vitro, gdzie obecnie rozmnaża się już tylko własne odmiany syningii, ma utrzymać tę ograniczoną funkcję. Rocznie produkuje się „w szkle” 120 000 tych roślin. Hodowla syningii jest kontynuowana, choć nie w takim stopniu, jak w przeszłości. Przy selekcjonowaniu nowych form zwraca się uwagę, między innymi, na miękkość, kształt i wielkość liści, które powinny dać się zwinąć w rulon i nie popękać (inaczej połamią się przy pakowaniu lub transporcie roślin). Współczesne odmiany muszą też mieć mniejsze rozmiary niż te preferowane jeszcze parę lat temu, ze względu na ekonomikę produkcji.


    Wyzwania rynku


    Grupa producentów, o której mowa na wstępie, nazywa się „Kwiaty Polskie” i powstała w tym roku. Ma siedzibę w Łodzi i jest spółką z o. o., w której równe udziały posiada 10 ogrodników z różnych stron Polski. Zajmuje się handlem roślinami doniczkowymi oraz „rabatówką”.
    W łódzkiej centrali gromadzone są oferty tych ogrodników, a także zamówienia klientów. Towar odbierany jest od poszczególnych producentów z ich gospodarstw i transportowany samochodami wynajmowanymi przez spółkę. Kazimierz Dąbrowski sprzedaje obecnie za jej pośrednictwem większość swoich roślin i twierdzi, że przynależność do tej struktury daje mu poczucie bezpieczeństwa. Korzyści z „bycia” w grupie odczuł zresztą także po klęsce gradowej, kiedy koledzy pospieszyli z pomocą. Z jednym z łódzkich udziałowców „Kwiatów Polskich”, zresztą inicjatorem powstania grupy Krzysztofem Kwiatkowskim, planuje ścisłą współpracę dotyczącą syningii. Otóż, z Dębowca do Łodzi będą dostarczane materiały wyjściowe, którym transport nie szkodzi tak, jak kwitnącym okazom, a drugi etap produkcji zbliżony zostanie do dużego rynku zbytu.


    Wskazówki dla odbiorców


    Jeśli chodzi o odbiorców materiału wyjściowego, czyli głównie ukorzenionych sadzonek poinsecji, K. Dąbrowski podkreśla, że najczęstszym błędem popełnianym przez nich jest niezwracanie uwagi na natężenie światła podczas produkcji. Uważa, że w każdym gospodarstwie szklarniowym powinien być choćby najprostszy luksometr i właśnie jego wskazania mają decydować o rozsunięciu lub zsunięciu cieniówek, jeśli nie jest ono sterowane automatycznie. Gdy zna się normy odpowiadające danym gatunkom (np. 10–15 tys. luksów wymaga poinsecja, 5–8 tys. — begonia i syningia), można wówczas łatwiej uniknąć niepowodzeń. Tymczasem często zdarza się, że silne cieniowanie szklarni w maju, gdy później wystąpi „ciemna” jesień, istotnie wpływa na opóźnienie wybarwiania się przykwiatków poinsecji.


    Syningia, która jest rarytasem przeznaczonym — zdaniem K. Dąbrowskiego — dla mniejszych gospodarstw położonych blisko rynków zbytu, często sprawia kłopoty podczas wiosennych gorących dni. Korzenie wyjątkowo źle bowiem reagują na zbyt wysoką temperaturę — brązowieją, a w efekcie rośliny więdną. Nie wolno zatem dopuszczać do przegrzania się doniczek, co może szybko nastąpić — zwłaszcza gdy są czarne.
    Takich wskazówek gospodarz z Dębowca ma więcej. Chętnie się nimi dzieli jako człowiek skłonny do współpracy i pomocy.

    Related Posts

    None found

    Poprzedni artykułNA RYNKACH – KWIATY CIĘTE I ZIELEŃ CIĘTA
    Następny artykułROLNICZY TALK-SHOW W POZNANIU

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Wpisz treść komentarza
    Wpisz swoje imię

    ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.