KRAŚNICKIE SPOTKANIE MALINOWE 2005

    W Kraśniku 24 lutego odbyło się spotkanie producentów owoców miękkich. Jego organizatorami byli: Lubelska Izba Rolnicza i starosta kraśnicki.
    W przygotowaniu części merytorycznej spotkania brali udział przedstawiciele komitetu strajkowego, który zawiązał się w minionym sezonie w Bobach. Sformalizował on swoją działalność przez przekształcenie się w dziewięć oddziałów terenowych Związku Sadowników Rzeczpospolitej Polskiej. Konferencja odbyła się pod patronatem Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Do udziału zaproszone zostały władze centralne, wojewódzkie, powiatowe i gminne z terenów, na których prowadzona jest produkcja sadownicza, firmy przetwórcze i handlowe, przedstawiciele nauki, a przede wszystkim sadownicy — na spotkaniu było ponad 600 osób (fot.). Ze strony ministerstwa obecny był Waldemar Guba dyrektor departamentu Wspólnej Organizacji Rynków Rolnych oraz Ryszard Kazubek z tego departamentu. Trudno zrozumieć upór dużych firm żyjących z produkcji rolniczej, z jakim ignorują tego typu spotkania. Widocznie wolą sadowników pod bramami zakładów niż na sali konferencyjnej.


    Na spotkanie w Kraśniku dotyczące sytuacji na rynku owoców miękkich
    przybyło ponad 600 osób

    Głównym powodem zorganizowania tego spotkania była trudna sytuacja na rynku owoców miękkich w 2004 roku. Średnia cena malin nie przekroczyła 1,8 zł/kg, a dolna granica sięgnęła nawet 1 zł/kg. Jeszcze gorzej było z czarną porzeczką, za której owoce cena spadała do 0,20 zł/kg. Spowodowało to falę strajków sadowników, którzy — po wyczerpaniu pokojowych możliwości wpłynięcia na przetwórców i władze resortowe — posunęli się do blokowania zakładów przetwórczych. Konsekwencją tych działań był bolesny kompromis w ustaleniu ceny wiśni na poziomie: 1,20 zł/kg za owoce do mrożenia; 0,90 zł/kg do tłoczenia. Na rozmowy o cenie malin letnich i porzeczek było już za późno. Przy produkcji wiśni 15 t/ha nakład środków wynosił 1,35 zł/kg (za WODR w Końskowoli). Ceny uzyskane w ubiegłym sezonie nie pokryły nawet kosztów produkcji. Jednak nie wiśnie były głównym powodem kraśnickiego spotkania, ale wszystkie owoce miękkie.

    W swoim krótkim wystąpieniu starałem się pokazać skalę problemu na tle całego kraju oraz Unii Europejskiej. Według danych GUS, z Lubelszczyzny pochodzi 70% polskiej produkcji malin, 30% porzeczki, 11% agrestu, co daje nam pierwsze miejsce w kraju w tych trzech gatunkach. Zajmujemy drugie miejsce — po rejonie Grójca i Warki — pod względem produkcji jabłek, trzecie po województwach mazowieckim i łódzkim w produkcji wiśni. Na terenie czterech powiatów: kraśnickiego, opolskiego, janowskiego i lubelskiego znajduje się jeden z największych w Europie, a z pewnością największy w Unii Europejskiej, region uprawy malin — 8500 ha. Jest to jeden z podstawowych gatunków w polskiej produkcji sadowniczej. W województwie lubelskim z produkcji sadowniczej żyje większość rolników. Czołowe miejsce zajmują owoce miękkie. Bardzo niskie ceny w sezonie 2004 miały wielki wpływ na sytuację finansową sadowników w tym rejonie.

    Kraśnickie spotkanie miało podjąć próbę określenia głównych przyczyn zaistniałej sytuacji. Chcieliśmy również wyznaczyć najważniejsze kierunki działań, by zmienić dotychczasowy sposób rozwiązywania problemów, jakim były strajki i blokady.

    Głównym punktem spotkania było wystąpienie prof. Eberharda Makosza z referatem pod tytułem "Perspektywy rozwoju rynku owoców miękkich w ramach Wspólnej Polityki Rolnej". Głównym zagrożeniem dla naszych producentów jest import owoców spoza Unii. Import truskawek z Chin, czy malin z krajów dawnej Jugosławii po bardzo niskich cenach, jest jedną z podstawowych przyczyn niskich cen w Polsce. Na koniec swojego wykładu profesor Makosz przedstawił w kilku punktach problemy, które powinny być załatwione w trybie natychmiastowym. Wiele z nich pokrywało się z wnios­kami, jakie zgłaszali pozostali uczestnicy spotkania. Zmiany w ustawie o grupach producentów, problem długoterminowych umów kontraktacyjnych, łączenie się sadowników w grupy to kilka z najważniejszych wniosków, jakie zgłoszono na spotkaniu.

    Z zainteresowaniem wysłuchano wystąpień przedstawicieli przetwórców. Przedstawiciel Osmofrost z Osmolic mówił o sposobach współpracy firmy z rolnikami i prognozach na najbliższy sezon skupu. Stwierdzenie, że cena malin nie będzie niższa niż w ubiegłym roku, spotkało się z ironicznym śmiechem ze strony sadowników.

    Wystąpienie przedstawiciela Agriko SA z Łęczycy pokazało jeden ze sposobów radzenia sobie w trudnej sytuacji. Firma ta w całości należy do plantatorów, którzy są właścicielami dużych gospodarstw ogrodniczych. Zakład podpisuje z rolnikami wieloletnie umowy kontraktacyjne, w których określona jest cena owoców bądź warzyw. Jednak trzeba zaznaczyć, że Agriko nie jest typową firmą na polskim rynku. To, że właścicielami są ci, z którymi są podpisywane umowy kontraktacyjne, daje duży komfort pracy każdej ze stron. Zarówno zyski, jak i straty rozkładają się w równej mierze na zakład i rolników.

    W zgoła innej sytuacji jest Zakład Przetwórstwa Owocowo-Warzywnego Hortino z Leżajska. Jego przedstawiciel mówił o przekształceniu zakładu, który był częścią Holdingu Hortex, w spółkę będącą obecnie własnością głównie pracowników i rolników skupionych przy tym zakładzie. Oni, podobnie jak Agriko, podpisują umowy kontraktacyjne, które zawierają cenę surowca kupowanego od rolników. Jednak wielkość zakładu i skala produkcji jest znacznie większa niż zakładu z Łęczycy. Polityka zakładu idzie w kierunku stabilizacji, a nie wykorzystywania dużych wahań cen na rynku. Zdarzały się przypadki, że zakład dopłacał do jednego z asortymentów z powodu zbyt niskiej ceny po to, by wywiązać się z umów zawartych z gospodarstwami związanymi z tym zakładem. Myślę, że jest to wzór, z którego należałoby czerpać przy wyznaczaniu kierunku zmian na polu współpracy zakładów z rolnikami. Jednak, by do tego doszło, rolnicy muszą być partnerami dla zakładów przetwórczych. Koniecznością jest tworzenie organizacji producentów, bo tylko w ten sposób możemy walczyć o ochronę interesów polskich rolników zarówno w Unii Europejskiej, jak i w kontaktach z przetwórcami i handlem. Ten wniosek i następny — o większe zaangażowanie się władz, poczynając od gminy, a kończąc na ministerstwie, w próbę rozwiązania trudnej sytuacji rolników — były głównymi tezami wypracowanymi w Kraśniku. Może nie są one zbyt oryginalne, ale myślę, że jednomyślność jest o wiele istotniejsza.

    Kończąc obrady wszyscy uczestnicy wyrazili nadzieję, że kraśnickie spotkania poświęcone owocom miękkim wejdą na stałe do kalendarza spotkań polskich sadowników.

    W Kraśniku 24 lutego odbyło się spotkanie producentów owoców miękkich. Jego organizatorami byli: Lubelska Izba Rolnicza i starosta kraśnicki.
    W przygotowaniu części merytorycznej spotkania brali udział przedstawiciele komitetu strajkowego, który zawiązał się w minionym sezonie w Bobach. Sformalizował on swoją działalność przez przekształcenie się w dziewięć oddziałów terenowych Związku Sadowników Rzeczpospolitej Polskiej. Konferencja odbyła się pod patronatem Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Do udziału zaproszone zostały władze centralne, wojewódzkie, powiatowe i gminne z terenów, na których prowadzona jest produkcja sadownicza, firmy przetwórcze i handlowe, przedstawiciele nauki, a przede wszystkim sadownicy — na spotkaniu było ponad 600 osób (fot.). Ze strony ministerstwa obecny był Waldemar Guba dyrektor departamentu Wspólnej Organizacji Rynków Rolnych oraz Ryszard Kazubek z tego departamentu. Trudno zrozumieć upór dużych firm żyjących z produkcji rolniczej, z jakim ignorują tego typu spotkania. Widocznie wolą sadowników pod bramami zakładów niż na sali konferencyjnej.



    Na spotkanie w Kraśniku dotyczące sytuacji na rynku owoców miękkich
    przybyło ponad 600 osób



    Głównym powodem zorganizowania tego spotkania była trudna sytuacja na rynku owoców miękkich w 2004 roku. Średnia cena malin nie przekroczyła 1,8 zł/kg, a dolna granica sięgnęła nawet 1 zł/kg. Jeszcze gorzej było z czarną porzeczką, za której owoce cena spadała do 0,20 zł/kg. Spowodowało to falę strajków sadowników, którzy — po wyczerpaniu pokojowych możliwości wpłynięcia na przetwórców i władze resortowe — posunęli się do blokowania zakładów przetwórczych. Konsekwencją tych działań był bolesny kompromis w ustaleniu ceny wiśni na poziomie: 1,20 zł/kg za owoce do mrożenia; 0,90 zł/kg do tłoczenia. Na rozmowy o cenie malin letnich i porzeczek było już za późno. Przy produkcji wiśni 15 t/ha nakład środków wynosił 1,35 zł/kg (za WODR w Końskowoli). Ceny uzyskane w ubiegłym sezonie nie pokryły nawet kosztów produkcji. Jednak nie wiśnie były głównym powodem kraśnickiego spotkania, ale wszystkie owoce miękkie.


    W swoim krótkim wystąpieniu starałem się pokazać skalę problemu na tle całego kraju oraz Unii Europejskiej. Według danych GUS, z Lubelszczyzny pochodzi 70% polskiej produkcji malin, 30% porzeczki, 11% agrestu, co daje nam pierwsze miejsce w kraju w tych trzech gatunkach. Zajmujemy drugie miejsce — po rejonie Grójca i Warki — pod względem produkcji jabłek, trzecie po województwach mazowieckim i łódzkim w produkcji wiśni. Na terenie czterech powiatów: kraśnickiego, opolskiego, janowskiego i lubelskiego znajduje się jeden z największych w Europie, a z pewnością największy w Unii Europejskiej, region uprawy malin — 8500 ha. Jest to jeden z podstawowych gatunków w polskiej produkcji sadowniczej. W województwie lubelskim z produkcji sadowniczej żyje większość rolników. Czołowe miejsce zajmują owoce miękkie. Bardzo niskie ceny w sezonie 2004 miały wielki wpływ na sytuację finansową sadowników w tym rejonie.


    Kraśnickie spotkanie miało podjąć próbę określenia głównych przyczyn zaistniałej sytuacji. Chcieliśmy również wyznaczyć najważniejsze kierunki działań, by zmienić dotychczasowy sposób rozwiązywania problemów, jakim były strajki i blokady.


    Głównym punktem spotkania było wystąpienie prof. Eberharda Makosza z referatem pod tytułem „Perspektywy rozwoju rynku owoców miękkich w ramach Wspólnej Polityki Rolnej”. Głównym zagrożeniem dla naszych producentów jest import owoców spoza Unii. Import truskawek z Chin, czy malin z krajów dawnej Jugosławii po bardzo niskich cenach, jest jedną z podstawowych przyczyn niskich cen w Polsce. Na koniec swojego wykładu profesor Makosz przedstawił w kilku punktach problemy, które powinny być załatwione w trybie natychmiastowym. Wiele z nich pokrywało się z wnios­kami, jakie zgłaszali pozostali uczestnicy spotkania. Zmiany w ustawie o grupach producentów, problem długoterminowych umów kontraktacyjnych, łączenie się sadowników w grupy to kilka z najważniejszych wniosków, jakie zgłoszono na spotkaniu.


    Z zainteresowaniem wysłuchano wystąpień przedstawicieli przetwórców. Przedstawiciel Osmofrost z Osmolic mówił o sposobach współpracy firmy z rolnikami i prognozach na najbliższy sezon skupu. Stwierdzenie, że cena malin nie będzie niższa niż w ubiegłym roku, spotkało się z ironicznym śmiechem ze strony sadowników.


    Wystąpienie przedstawiciela Agriko SA z Łęczycy pokazało jeden ze sposobów radzenia sobie w trudnej sytuacji. Firma ta w całości należy do plantatorów, którzy są właścicielami dużych gospodarstw ogrodniczych. Zakład podpisuje z rolnikami wieloletnie umowy kontraktacyjne, w których określona jest cena owoców bądź warzyw. Jednak trzeba zaznaczyć, że Agriko nie jest typową firmą na polskim rynku. To, że właścicielami są ci, z którymi są podpisywane umowy kontraktacyjne, daje duży komfort pracy każdej ze stron. Zarówno zyski, jak i straty rozkładają się w równej mierze na zakład i rolników.


    W zgoła innej sytuacji jest Zakład Przetwórstwa Owocowo-Warzywnego Hortino z Leżajska. Jego przedstawiciel mówił o przekształceniu zakładu, który był częścią Holdingu Hortex, w spółkę będącą obecnie własnością głównie pracowników i rolników skupionych przy tym zakładzie. Oni, podobnie jak Agriko, podpisują umowy kontraktacyjne, które zawierają cenę surowca kupowanego od rolników. Jednak wielkość zakładu i skala produkcji jest znacznie większa niż zakładu z Łęczycy. Polityka zakładu idzie w kierunku stabilizacji, a nie wykorzystywania dużych wahań cen na rynku. Zdarzały się przypadki, że zakład dopłacał do jednego z asortymentów z powodu zbyt niskiej ceny po to, by wywiązać się z umów zawartych z gospodarstwami związanymi z tym zakładem. Myślę, że jest to wzór, z którego należałoby czerpać przy wyznaczaniu kierunku zmian na polu współpracy zakładów z rolnikami. Jednak, by do tego doszło, rolnicy muszą być partnerami dla zakładów przetwórczych. Koniecznością jest tworzenie organizacji producentów, bo tylko w ten sposób możemy walczyć o ochronę interesów polskich rolników zarówno w Unii Europejskiej, jak i w kontaktach z przetwórcami i handlem. Ten wniosek i następny — o większe zaangażowanie się władz, poczynając od gminy, a kończąc na ministerstwie, w próbę rozwiązania trudnej sytuacji rolników — były głównymi tezami wypracowanymi w Kraśniku. Może nie są one zbyt oryginalne, ale myślę, że jednomyślność jest o wiele istotniejsza.


    Kończąc obrady wszyscy uczestnicy wyrazili nadzieję, że kraśnickie spotkania poświęcone owocom miękkim wejdą na stałe do kalendarza spotkań polskich sadowników.

    Related Posts

    None found

    Poprzedni artykułPOWODY ZAMIERANIA ROŚLIN PRZY AUTOSTRADACH
    Następny artykułŁĄCKIE JABŁKA PRODUKTEM REGIONALNYM?

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Wpisz treść komentarza
    Wpisz swoje imię

    ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.