PROBLEMY Z ZAGOSPODAROWANIEM OWOCÓW W POLSCE

    Trudna sytuacja gospodarcza kraju odbija się także na naszej branży. Ten rok można uznać za początek kryzysu w polskim sadownictwie. Obserwujemy wyraźne obniżenie opłacalności produkcji na skutek wzrostu cen pracy i środków produkcji przy równoczesnym spadku cen skupu.
























































    Jak minął sezon?
    Nie było większych problemów ze skupem porzeczek czarnych, gruszek oraz wczesnych śliwek i jabłek, pojawiły się natomiast duże kłopoty z zagospodarowaniem truskawek i wiśni (nawet nie wszystkie ich owoce zebrano), średnio wczesnych śliwek (zwłaszcza renklod czy 'Stanleya’) oraz jesienno-zimowych odmian jabłek. Główną przyczyną niskich cen skupu średnio wczesnych śliwek była duża ich podaż, niska jakość owoców oraz mało atrakcyjne dla odbiorców odmiany.



    Czego możemy się spodziewać?
    W najbliższych latach nadal większe zainteresowanie będą budziły i wyższe ceny uzyskiwały owoce deserowych odmian truskawki — zwłaszcza z upraw przyspieszonych lub opóźnionych. Nadal może się opłacać uprawa wczesnych i późnych odmian śliw wielkoowocowych i węgierek. Atrakcyjne ceny będzie można uzyskać za owoce wysokiej jakości, oferowane w estetycznych opakowaniach. Już teraz otwierają się szanse eksportu takich śliwek nawet do krajów zachodniej Europy. Dla zapewnienia opłacalności produkcji, oprócz poprawiania jakości, trzeba także zwiększać plony z jednostki powierzchni (optymalny plon truskawek to około 15 t/ha, wiśni — 20–25 t/ha, a śliwek — 20–30 t/ha). Różne też mogą być formy sprzedaży tych owoców: przy drogach, na targowiskach, w kioskach, sklepach czy supermarketach. Część z nich można przeznaczyć na eksport. Nie zachęcam do nasadzeń wiśni.



    Co zrobić z jabłkami?
    W tym roku najtrudniej było sprzedać je w rejonie grójecko-wareckim. Jakość owoców, zwłaszcza z drzew, na których nie przerzedzano zawiązków, była co najwyżej przeciętna, dodatkowo obniżona jeszcze przez parcha. Ten obfity urodzaj spowodowany był szkodami przymrozkowymi w latach 1999–2000 oraz wejściem w owocowanie drzew w wielu młodych, nowoczesnych sadach. Szacuję, że w roku 2001 w tym rejonie zbiory jabłek przekroczą 700 000 ton (około 30% zbiorów krajowych). Sądzę, że w chłodniach zmieści się tylko około 200 000 ton — co najmniej 500 000 ton jabłek trzeba zagospodarować w okresie od sierpnia do grudnia. Tak duża podaż w krótkim czasie ma istotny wpływ na ceny skupu, zwłaszcza że tylko około 20% tych owoców odpowiada wymaganiom rynku. Zbyt dużo zbiera się jeszcze jabłek starych odmian oraz owoców kiepskiej jakości. Inny ważny czynnik utrudniający zbyt jabłek, zwłaszcza na eksport, to brak urządzeń do szybkiego sortowania, pakowania i załadunku dużych samochodów. Niełatwo, nawet w tym największym z naszych centrów sadowniczych, zebrać partię 1000 ton jednolitego towaru i szybko go wyekspediować. Powtarzam swój wniosek: mamy duże zbiory, ale mało dobrego towaru — jednolitego pod względem odmiany, wielkości i wybarwienia owoców, w estetycznych opakowaniach. Jeśli to się nie zmieni, zawsze przy wyższych zbiorach pojawią się trudności w zagospodarowaniu jabłek. Chciałbym mocno podkreślić, że w tym roku już jesienią były możliwości eksportowania jabłek — także do krajów zachodniej Europy, ale nie dysponowaliśmy towarem o wymaganym standardzie. Są rynki zbytu jabłek, trzeba tylko sprostać ich wymaganiom.



    Przetwórnie panami sytuacji
    W rejonie grójecko-wareckim największym odbiorcą jabłek stał się przemysł przetwórczy, głównie z powodu miernej jakości owoców, braku chłodni i dużej podaży jabłek starych odmian. Przypuszczam, że do przetwórstwa trafi ich około 300 000 ton, to jest około 40% zebranych w tym rejonie. Krajowy przemysł przetwórczy wykorzystał tę wysoką podaż płacąc około 0,10 zł za kilogram jabłek przemysłowych. W krajach zachodniej Europy, gdzie także był dobry urodzaj, cena tego asortymentu waha się od 0,15 do 0,20 DM/kg, czyli 0,30–0,40 zł/kg. Niska, spadająca z roku na rok, cena skupu naszych jabłek przemysłowych jest tym bardziej dziwna, że powszechnie uznaje się je za bardzo dobrej jakości surowiec do produkcji najbardziej poszukiwanego koncentratu soku jabłkowego. Niestety, na rynku tym w Polsce nie działa już prawo podaży i popytu, a zakłady przetwórcze cichcem wspólnie ustalają jedną cenę w całym kraju.



    Jak wybrnąć z tego dołka?
    Są dwa wyjścia. Pierwsze to organizowanie protestów i wymuszanie wyższych cen, jak to uczynił Związek Sadowników Mazowsza. Drugie — nie sprzedawać owoców przy tak niskich cenach skupu, ale na to mogą sobie pozwolić tylko duże gospodarstwa, w których jabłka przemysłowe stanowią do 10% całej produkcji. W tych małych dzisiaj liczy się każdy grosz. Czy w tej sytuacji należy rozwijać produkcję sadowniczą? Wielu producentów i specjalistów od ekonomiki ogrodnictwa uważa, że w Polsce produkuje się już za dużo jabłek i należy ograniczyć ich produkcję przez karczowanie starych sadów i wstrzymanie się od zakładania nowych, intensywnych nasadzeń. Zgadza się, że mamy lata z nadprodukcją jabłek, ale zdecydowana większość tych owoców nie znajdzie nabywców ani w kraju, ani za granicą. Jeśli przez kilka lat utrzyma się obecna struktura sadów oraz poziom produkcji, nie sprostamy konkurencji na rynku jabłkowym. Zostaniemy zepchnięci do roli głównego dostawcy jabłek przemysłowych do różnych krajów, po nieopłacalnej cenie.



    Trzeba się śpieszyć!
    Podtrzymuję swój od dawna głoszony pogląd, że trzeba szybko unowocześniać naszą produkcję jabłek, głównie sadząc intensywne sady. Zakładanie licznych nowoczesnych sadów, głównie jabłoniowych, ma sens tylko wtedy, gdy równolegle zwiększy się pojemność chłodni z kontrolowaną atmosferą oraz gdy powstaną podmioty gospodarcze posiadające nie tylko chłodnie, ale także sortownie, pakownie i wystarczającą liczbę środków transportowych. Są to drogie inwestycje, dlatego potrzebna jest pomoc państwa w postaci dotacji i dogodnych kredytów. W Polsce rozwój i modernizacja sadownictwa odbywa się bez finansowej pomocy własnego rządu. Jeśli jej nadal nie będzie, przestaniemy się liczyć na rynku owocowym.



    Nasze atuty
    W wielu rejonach kraju występują na tyle sprzyjające warunki glebowo-klimatyczne, że można tam osiągać plony 40–60 t/ha, co ważniejsze przy 2–4 zabiegach przeciw szkodnikom (w Hiszpanii trzeba wykonać 8–12). Produkujemy owoce bezpieczne dla zdrowia konsumentów — pod tym względem jesteśmy lepsi od wielu krajów europejskich. Jeszcze przez kilka lat mniejsze będą u nas koszty produkcji, głównie ze względu na niższe płace i ceny ziemi. Rodzima produkcja nie w pełni pokrywa potrzeby krajowego rynku na deserowe jabłka, zwłaszcza w okresie wiosennym. Dzięki niższym kosztom i okresowym brakom jabłek ich produkcja jest u nas opłacalna. W Wielkiej Brytanii i w krajach skandynawskich bardziej opłaca się import jabłek niż ich produkcja w kraju.

    Related Posts

    None found

    Poprzedni artykułDNI OGRODNIKA – TRADYCJĄ W KALENDARZU IMPREZ
    Następny artykułPOŁOWA RYNKU

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Wpisz treść komentarza
    Wpisz swoje imię

    ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.