RADY „STARSZYCH” KOLEGÓW

    Ostatni zjazd Związku Szkółkarzy Polskich (Wrocław, 26–28 listopada 2004 r.) w dużej części został poświęcony wystąpieniom zaproszonych gości. Byli nimi, z jednej strony, krajowi eksperci w dziedzinie podatków, funduszy akcesyjnych, prawnej ochrony odmian, a z drugiej — przedstawiciele siostrzanej organizacji zagranicznej, Związku Szkółkarzy Niemiec (Bund deutscher Baumschulen — BdB). Niemieccy prelegenci przedstawili sytuację rodzimego szkółkarstwa i pozycję swojego stowarzyszenia, a zarazem wygłosili przestrogi dla Polaków oparte na własnych doświadczeniach.

    Czas wypłynąć na europejskie wody?



    Roland Schlegel (fot. 1), wiceprezes BdB wskazał, że przed około stu laty, gdy powstał ten związek, szkółkarze byli jedną z nielicznych zorganizowanych grup zawodowych w Niemczech. Obecnie znajdują się w masie związków, których wpływ na politykę gospodarczą kraju zależy od potencjału wyborczego danej grupy. A ten w przypadku BdB jest bardzo mały. I nie pomaga duże poważanie, jakim cieszą się szkółkarze, a tym samym ich stowarzyszenie, w społeczeństwie niemieckim.



    Fot. 1. Wiceprezes BdB Roland Schlegel przedstawił dość pesymistyczną wizję szkółkarstwa w zjednoczonej Europie



    Aby wzmocnić swoją pozycję, Związek Szkółkarzy Niemiec przyłączył się do Stowarzyszenia Ogrodników (Zentralverband Gartenbauen — ZVG) mającego tysiące członków i większą siłę przebicia. BdB należy również do Niemieckiego Związku Rolników (DBV), który także jest dużą organizacją i reprezentuje interesy grupy zawodowej borykającej się ostatnio z wieloma prob­lemami (R. Schlegel stwierdził, że — w efekcie przystąpienia Polski do Unii Europejskiej — staną się one także udziałem naszych rolników). Nawet i ta przynależność nie gwarantuje jednak BdB wystarczająco mocnej pozycji. Rolnicy niemieccy stracili ją bowiem w miarę zmniejszania się liczby gospodarstw rolnych, która jeszcze 30 lat temu gwarantowała np. wpływ na wybór ministra rolnictwa.


    Dziś nie tylko nie ma takiego wpływu, ale też nie istnieje już w Niemczech osobny resort rolnictwa, którego sprawy zostały włączone do Ministerstwa Konsumentów, Żywności i Środowiska. Jak podkreślił R. Schlegel, odzwierciedla to politykę UE, gdzie chroniony jest konsument, a nie producent. W rezultacie, grupa zawodowa, do której należą szkółkarze, zalewana jest przepisami europejskimi i krajowymi krępującymi jej działalność. „Wkrótce będzie to dotyczyło i was” — ostrzegał prelegent. Apelował, by podjąć wspólne działania, które zapobiegłyby dalszej produkcji takich regulacji przez Brukselę. Jego zdaniem, pomogłaby w tym przynależność ZSzP do Europejskiego Związku Szkółkarzy (European Nurserymen Association — ENA), która umożliwiłaby wywieranie większego wpływu na unijnych decydentów. ENA, należąc do największej europejskiej organizacji rolniczej COPA-COGECA, ma bowiem realną szansę na kształtowanie polityki rolnej Wspólnoty.


    Mówiąc o niemieckim szkółkarstwie R. Schlegel stwierdził, że — pomimo poszerzenia się europejskiego rynku — panuje w jego kraju wyraźna nadprodukcja. Zdaniem prelegenta, jest ona prawdopodobnie efektem zjednoczenia Niemiec i, związanego z nim, przeszacowania chłonnoś­ci krajowego rynku. Budżety miast czy gmin wciąż są — zdaniem szkółkarzy niemieckich — za małe: na przykład w budżecie RFN na 2005 rok, wynoszącym 244 mld , tylko 9% przeznaczono na inwestycje (w tym niewielki procent na zieleń).


    Wiceprezes BdB powiedział, że sytuacja polskich szkółkarzy jest na razie lepsza niż niemieckich, a nasz rynek będzie w najbliższych latach wciąż bardzo chłonny. Nic dziwnego, że wielu zachodnioeuropejskich sprzedawców chce tu lokować swoje drzewa i krzewy. Zarazem „wasze produkty mają szanse bardzo dobrze się sprzedawać w Europie Zachodniej, ze względu na konkurencyjne ceny i wysokie standardy jakościowe”, argumentował R. Schlegel. Dodał, że można się o tych polskich walorach łatwo przekonać podczas wystawy „Zieleń to Życie”, której poziomu pogratulował organizatorom. Określił ją jako imprezę powszechnie uznaną za ważne wydarzenie w europejskim kalendarzu. Na koniec zaprosił przedstawicieli Związku Szkółkarzy Polskich na najbliższe walne zgromadzenie BdB, które co roku odbywa się w Kassel.



    Czy nadejdą ciężkie czasy?



    Z kolei dyrektor generalny biura BdB Jrgen Pfa­ue przedstawił strukturę i najważniejsze zasady organizacyjne funkcjonowania tej niemieckiej organizacji. Wśród celów i zadań wymienił m.in. standaryzację produkcji, stymulowanie dobrej jakości, wspieranie hodowli roślin, ocenę odmian róż przez grupę roboczą ADR. Dodał, że — wymyślone wiele lat temu instrumenty realizowania tych celów — nie poprawiają wyników sprzedaży w obecnych, ciężkich dla niemieckich szkółkarzy czasach. Według niego, standaryzacja prowadzi do uniformizacji, a więc ujednolicania całej produkcji, podczas gdy na „trudnym” rynku trzeba się wyróżniać. Przyznawany dobrym szkółkom członkowskim znak jakości „Deutsche Markenbaumschule”, czyli wewnętrzna certyfikacja, korzystnie świadczy o poziomie gospodarstwa i jest rozpoznawany przez środowisko szkółkarskie. Nie obchodzi jednak klienta detalicznego, którego przeważnie interesuje tylko jakość i cena produktu, a nie to, w jaki sposób i gdzie został wyprodukowany. Tymczasem „taka certyfikacja kosztuje i może mieć wpływ na atmosferę w związku” — mówił J. Pfaue do członków ZSzP, którzy już wielokrotnie rozważali wprowadzanie podobnego systemu w Polsce, ale jeszcze się na to nie zdecydowali.


    Jego zdaniem, trudności, jakie dotknęły niemieckie szkółkarstwo, powodują, że wspólnych celów jest coraz mniej i członkowie BdB muszą zabiegać o to, by trzymać się razem. Na przykład, niepowodzeniem skończyły się próby „odgórnego” ograniczenia produkcji w gospodarstwach członków. Panuje natomiast tendencja do udzielania coraz większych rabatów kupującym i tym samym obniżają się średnie ceny produktów.


    J. Pfaue podał, iż w Niemczech istnieje — według oficjalnych statystyk — około 4000 szkółek, ale w rzeczywistości jest ich mniej. Ocenia się, że do BdB należy 80–90% tych ostatnich, a liczba członków tej organizacji mieści się pomiędzy 1200 a 1300 (niemiecki związek zrzesza zarówno producentów materiału ozdobnego, którzy są w przewadze, jak i sadowniczego). Średnia powierzchnia szkółki członka BdB to 7,5 ha. Dla takiego areału prelegent podał wysokość rocznej składki, która wynosi 642,5 . Z tych opłat finansuje się m.in. wspieranie technicznego rozwoju szkółek należących do BdB, zapisane w celach statutowych tego stowarzyszenia. Polega ono m.in. na organizowaniu przez biuro związku (mieści się w Pinnebergu) poradnictwa dla członków, dotyczącego techniki, ochrony roślin, nawożenia, itp. Oprócz składek wnoszonych do „centrali”, obowiązują składki lokalne, odpowiadające strukturze BdB, które działa w 17 regionach. Członkowie — funkcjonującego w łonie BdB — koła, które zrzesza ok. 200 szkółkarzy prowadzących punkty sprzedaży detalicznej, płacą dodatkowo (na rzecz tego ciała) 375 rocznie. Budżet BdB obciążają z kolei następujące składki: do ZVG (5-cyfrowa kwota), DBV (4-cyfrowa), ENA, krajowej instytucji naukowej, która m.in. zajmuje się hodowlą.


    W BdB działa kilka komisji:




    • ds. produkcji (przy czym istnieje podział na 7 sekcji, odpowiadających specjalizacjom — drzewa i krzewy liś­ciaste, zimozielone, pojemnikowe, szczepione, materiał sadowniczy, róże, „młodzież”),


    • ds. polityki gospodarczej,


    • marketingowa (zajmuje się handlem hurtowym i zagranicznym, wystawami).

    Wyodrębniła się też grupa szkółek średniej wielkości — a takie stanowią większość w BdB — która m.in. przygotowuje dla swoich członków listę zalecanych cen produktów szkółkarskich, śledzi przepisy antymonopolowe.



    Wizyty



    Tradycyjnie zjazdowi towarzyszyło zwiedzanie okolicznych szkółek. Tym razem były to dwa gos­podarstwa z województwa opolskiego — firmy Kulas w Pisarzowicach (czyt. „Szkółkarstwo” 2 i 6/2004) oraz Mykita-Szymański z Dobrzynia. Ta ostatnia powstała w 1972 roku, ale „urodziła się” na nowo w bieżącej dekadzie, całkowicie zniszczona przez pamiętną powódź 1997 r. Wówczas woda, która zalała szkółkę, utrzymywała się półmetrową warstwą przez miesiąc na powierzchni 0,5 ha. Pozbawiła właścicieli nie tylko warsztatu pracy, środków produkcji oraz roślin, ale jednego z nich także i domu. Tym bardziej godne uznania jest to, co można obecnie oglądać. Imponuje jakość roślin, w tym wymyślnych form piennych (m.in. piętrowe okazy jałowców szczepione jedną lub dwiema różnymi odmianami — fot. 2), oraz porządek panujący w gospodarstwie. Jak mówi Piotr Szymański (fot. 3), odbudowywanie szkółki po tym, jak zdewastował ją żywioł, trwało jednak długo — przez 3 lata nie przynosiła żadnych zysków. Właścicielom udało się przetrwać dzięki pomocy kolegów oraz kredytom. Poprzedni rok był pierwszym, w którym poczyniono inwestycje dotyczące rozbudowy i modernizacji szkółki. Postawiono 3 nowe tunele Richela (w listopadzie uprawiano w nich podkładki w pojemnikach) i zamontowano system automatycznego sterowania ogrzewaniem w namiotach. Planowane są dalsze inwestycje.



    Fot. 2. Jedną ze specjalności szkółki Mykita-Szymański
    są podwójnie szczepione krzewy iglaste



    Fot. 3. Piotr Szymański — współwłaściciel szkółki


    Produkcji w rejonie Dolnego Śląska sprzyja łagodniejszy niż w innych częściach kraju klimat.
    W Dobrzyniu rośliny w pojemnikach okrywane są na zimę przeważnie tylko jedną warstwą cieniówki szkółkarskiej, a zagony po bokach zabezpieczane są dodatkowo agrowłókniną. Szczepy przetrzymywane są w tunelach albo — jeśli pozostają na zewnątrz — obsypywane trocinami.

    Related Posts

    None found

    Poprzedni artykułSCENARIUSZ TROCHĘ NIEZWYKŁY
    Następny artykułUNIJNE PERSPEKTYWY

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Wpisz treść komentarza
    Wpisz swoje imię

    ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.