Fot. 1. Giełda kwiaciarska Flora Hungaria zamienia się na 3 wrześniowe dni w hol wystawowy
Pozycja Węgier
Podczas otwarcia targów podkreślano, iż Węgry pretendują do roli ogrodniczego centrum Europy Środkowowschodniej. Wielkość produkcji roślin ozdobnych nie usprawiedliwia jednak takiego poglądu (czyt. HO 8/2004). Wartość ich węgierskiego eksportu wyniosła w 2002 r. 1,8 mld forintów*, przy imporcie równym 9 mld HUF, a w kolejnym roku zwiększyła się o 800 mln HUF. Poprawie tego bilansu ma służyć rozszerzanie powierzchni upraw pod osłonami, która — jak podawano — ostatnio wzrosła o 10 ha (nowe szklarnie), oraz modernizacja starszych obiektów. Jednocześnie jednak, dzięki zniesieniu 1 maja br. barier, jakie dotyczyły importu z Unii, napływa do Węgier coraz więcej roślin ozdobnych od innych członków Wspólnoty. Kraj ten pozostaje natomiast eksporterem netto warzyw i owoców.
Potencjał Węgier tkwi w sprzyjającym produkcji ogrodniczej klimacie, który na południu wyróżnia się nie tylko stosunkowo wysoką temperaturą, ale także dużą intensywnością światła. Bogactwem naturalnym są też źródła geotermiczne, które obejmują 60% powierzchni kraju i wykorzystywane są do ogrzewania cieplarni — przede wszystkim jednak tych starszych. Współczesne przepisy powodują bowiem, że inwestycja, która umożliwia korzystanie z energii geotermicznej, jest bardzo kosztowna i skomplikowana. Dlatego też dość powszechnie korzysta się z gazu.
Tegoroczne targi
Hortus Hungaricus 2004 zajmował powierzchnię 18 700 m2 (w hali 8700 m, a reszta — na zewnątrz) i mógł się pochwalić rekordową liczbą wystawców, których było 321, w tym 69 zagranicznych z 14 krajów. Widoczne było zainteresowanie przedstawicieli Europy Zachodniej, zwłaszcza Niemców pokazaniem się na węgierskim (środkowoeuropejskim) rynku w roku powiększenia UE. Dużą ekspozycję mieli też Belgowie, którzy przygotowali wspólne stoisko pod szyldem VLAM — organizacji promującej północnobelgijską (flamandzką) produkcję roślin ozdobnych. VLAM po raz drugi pojawił się na węgierskich targach po 8 latach przerwy, grupując tym razem 4 przedsiębiorstwa szkółkarskie i 4 z roślinami doniczkowymi.
Najbardziej egzotycznym narodowym stoiskiem było jordańskie, firmowane przez korporację, która zajmuje się rozwojem eksportu z Jordanii (Jordan Export Development & Commercial Centers Corporation). Jak powiedział przedstawiciel tej instytucji Haitham Dahlan, po raz pierwszy wzięła ona udział w targach w Europie Środkowej pokazując rośliny ozdobne (oprócz podstawowego asortymentu, m.in. róż, zademonstrowano zieleń ciętą, a także osobliwości, jak kwiaty tuberozy). Towar ten eksportowany jest przez Jordanię w ilości 30–40 ton rocznie, przy czym łatwy transport kołowy przez Turcję i Bułgarię na Węgry oraz do innych pobliskich krajów ma sprzyjać poprawianiu tych wyników.
Rodzime podwórko
Węgierskie stoiska były w większości podobne do tych, jakie spotyka się na kwiaciarskich targach w innych krajach — prezentowały wyprodukowane w kraju zagraniczne odmiany kwiatów ciętych, roślin doniczkowych i balkonowo-rabatowych (o materiale szkółkarskim napiszę w „Szkółkarstwie”). Pod względem okazałości i jakości roślin wyróżniała się ekspozycja firmy Gombos (fot. 2), zajmującej się całoroczną produkują szklarniową kwiatów ciętych lilii, w tym mieszańców z nowej grupy OT.
Fot. 2. Lilie ze stoiska węgierskiej firmy Gombos
Bogaty asortyment — od materiałów wyjściowych (sadzonki goździków w multiplatach), po kwiaty cięte (m.in. gerbery) i rośliny doniczkowe (np. chryzantemy) — pokazała Óbuda. Spółka ta kontynuuje tradycje budapeszteńskiego kombinatu, gospodarując w jego zdekapitalizowanych szklarniach o powierzchni 4,5 ha, które wybudowano około 30 lat temu. Jak mówi Maria Ocskay dyrektor przedsiębiorstwa, brak środków na modernizację obiektu to główny problem firmy. Jej mocną stroną jest natomiast renoma oraz zaplecze w postaci laboratoriów — kultur in vitro, wirusologicznego i chemicznego (analizy podłoży). Óbuda znana jest więc przede wszystkim jako producent materiałów wyjściowych, które zapewniają jej największe dochody (najważniejsze są sadzonki: chryzantem, goździków, pelargonii, gerber), choć oferuje również półprodukty i towary finalne (m.in. „rabatówkę”). W przyszłym roku przedsiębiorstwo to ma nadzieję zostać członkiem Proven Winners, międzynarodowej organizacji, która umożliwia dostęp do nowości odmianowych, zwłaszcza z grupy roślin balkonowo-rabatowych.
Najatrakcyjniej tę grupę pokazała jednak firma Dobay z Szegedu, która produkuje pelargonie i inne gatunki (fot. 3) w szklarniach o powierzchni 5000 m2. Jest to gospodarstwo rodzinne, które wcześniej zajmowało się uprawą goździków. Obecnie współpracuje z niemieckimi hodowcami i dostawcami materiałów wyjściowych, jak PAC Elsner, Geranien Endisch, Grnewald, i oferuje sadzonki (z własnych mateczników pelargonii) oraz gotowe produkty. Jak mówi właściciel, na węgierskim rynku od dwóch lat utrzymuje się stagnacja i trwa oczekiwanie na ponowny wzrost krajowego popytu na rośliny balkonowo-rabatowe. Taka tendencja dotyczy zresztą całego rynku kwiaciarskiego, o czym wspominali i inni wystawcy.
Fot. 3. Rośliny balkonowo-rabatowe prezentowane przez przedsiębiorstwo Dobay
Kłopoty podobne do tych sygnalizowanych przez Óbudę przeżywa — istniejąca od 1961 roku — spółdzielnia Kertsz Szvetkezet z Szombathely która specjalizuje się w roślinach doniczkowych (fot. 4). Ich bogaty asortyment przyciągał uwagę zwiedzających targi Hortus Hungaricus 2004. Jak podaje dyrektor handlowy Kroly Theisz, na powierzchni 8 ha pod osłonami w firmie Kertsz produkuje się przede wszystkim gatunki ozdobne z liści (80%). 20% towaru jest eksportowane do: Austrii, Chorwacji, Słowenii, Czech, Rumunii. Materiały wyjściowe sprowadza się natomiast z: Holandii, Niemiec, Danii.
Fot. 4. Spółdzielnia Kertsz Szvetkezet pokazała rośliny doniczkowe w bogatym asortymencie
Duży udział w produkcji kwiatów ciętych mają wciąż na Węgrzech goździki, które — obok róż — dominują w tamtejszych kwiaciarskich gospodarstwach szklarniowych i były dobrze widoczne podczas tegorocznych targów w Szigetszentmiklós. Kolekcję odmian tych roślin pokazały firmy Kostelenos (grecki producent sadzonek) i Kis-Tisza (węgierski przedstawiciel). Jak mówił reprezentant firmy z Grecji, sytuacja na węgierskim rynku goździków jest niekorzystna — krajowa produkcja zmniejsza się kosztem rosnącego importu kwiatów z Unii Europejskiej (Hiszpania, Holandia), stymulowanego zniesieniem barier granicznych 1 maja br. Obecnie roczną sprzedaż sadzonek goździków na Węgrzech Kostelenos ocenia na 5–6 mln sztuk, ale spodziewa się kurczenia się tych upraw, tym bardziej że wymagają dużych nakładów pracy. Tymczasem do najpopularniejszych na Węgrzech odmian standardowych należy czerwona 'Leopardi’, choć coraz większe znaczenie mają te o pastelowych kwiatach.
Maleje też popularność gerbery, choć w jej przypadku istnieje jeszcze, intensywniejszy kiedyś, import materiałów wyjściowych z Polski. Na tegorocznych targach polskim akcentem było nazwisko Pętoś (właściwie Petos), w zestawieniu Csizi + Petos. Ten pierwszy (fot. 5), od 5 lat węgierski partner Ryszarda Pętosia hodowcy odmian gerbery, oferuje ukorzenione sadzonki tej rośliny lub półprodukty. Jak twierdzi, pozycja gerbery na Węgrzech jest odzwierciedleniem ogólnie kiepskiej sytuacji na rynku kwiaciarskim tego kraju i niedostatecznych dochodów przeciętnego obywatela. Mówi zarazem, że „kwiaty dobrej jakości zawsze się sprzedadzą”. Sam — oprócz sprzedawania materiałów wyjściowych — zajmuje się produkcją kwiatów ciętych gerbery, z których część wysyła do Austrii. Podkreśla, że na Węgrzech popularniejsze niż w Polsce są pastelowe kolory, takie jak u odmiany 'Bolesławiec’, którą — między innymi — lansował na swoim stoisku.
Fot. 5. Węgierski partner R. Pętosia i polska odmiana gerbery 'Bolesławiec’ (z lewej)
Do oryginalnych urządzeń pokazywanych w części targów poświęconej środkom produkcji i innym rozwiązaniom technicznym, należał „automat do kwiatów” (Virgautomata — fot. 6, 7). Maszyna ta działa na podobnej zasadzie, jak automaty z napojami czy papierosami montowane na dworcach, itp. Ten węgierski patent miał międzynarodową premierę 2 lata temu na targach Horti Fair w Amsterdamie i wzbudził zainteresowanie zwiedzających. Na Węgrzech „Virgautomaty”, produkowane przez firmę Pannon Matic z Szigetszentmiklós, funkcjonują — na przykład — na lotnisku Ferihegy w Budapeszcie. Można z nich kupować albo pojedyncze kwiaty, albo całe bukiety. Podstawowa cena takiego urządzenia wynosi 9900 euro.
Fot. 6. Produkowany pod Budapesztem automat do kwiatów pozwala na samoobsługowe zakupy (tu napełnianie urządzenia pojedynczymi kwiatami róży)
Fot. 7. Wersja przeznaczona do sprzedaży całych bukietów
* 100 forintów (HUF) to ok. 1,70 zł