Na początku wegetacji niemal każdy gatunek ma małe wymagania pod względem wody. Do wschodów rośliny potrzebują jej stosunkowo niewiele, ale te potrzeby określa się w procentach masy ziarniaka czy nasiona. Z reguły jest to nie więcej niż dwukrotność masy nasiona. Także w przypadku np. rzepaku mówimy o naprawdę niewielkich ilościach wody potrzebnej do skiełkowania, ale już dla porównania w przypadku bobiku ilości te będą znacznie większe.
O ile bobik z naszego przykładu lepiej sobie poradzi z kiełkowaniem i wschodami ze względu na dużą głębokość siewu, o tyle rzepak może mieć już na starcie problemy. Siany na głębokość 2 cm, a niekiedy nawet 1,5 cm (bardzo precyzyjne siewniki) może mieć problemy ze wschodami w przesuszonej warstwie gleby. Generalnie po siewie rośliny powinny powschodzić bez deszczu, jednak ostatnio coraz częściej zdarza się, że jest na tyle mało wody w glebie, że nawet tak małe potrzeby już na starcie nie są zaspokojone.
Ile wody potrzebują rośliny podczas wegetacji?
Mamy tutaj dość duże różnice pomiędzy gatunkami. Potrzeby wodne określa się w litrach na wyprodukowanie 1 kg suchej masy (tab. 1.). Najmniej z prezentowanego zestawienia potrzebuje na to kukurydza czy buraki cukrowe, a najwięcej pszenica, ziemniak, słonecznik czy soja. Ale tych wartości nie można czytać wprost. Trzeba mieć na uwadze, jaką masę wytwarzają poszczególne gatunki i ile muszą „przepuścić” przez siebie wody dla wydania plonu. Przykładowo kukurydza ma najmniejsze potrzeby w zestawieniu, ale wytwarza też największą masę, zatem potrzebuje sporo wody. Dlatego też kukurydza źle znosi okresy bezdeszczowe, bo też średnio dobrze radzi sobie z wykorzystaniem wody w głębszych warstwach. Podobnie jest z burakiem cukrowym, bo wytwarza również dużą masę, głównie korzenia. To kolejny gatunek nielubiący zbyt długiej przerwy w opadach.
Tab. 1. Potrzeby wodne roślin uprawnych
Gatunek rośliny | Zużycie wody (l/kg s.m.) |
pszenica, ziemniak, gryka | 500–600 |
jęczmień, żyto | 400–500 |
burak cukrowy | 350–450 |
owies, rzepak, groch, koniczyna czerwona | 600–700 |
kukurydza | 300–400 |
lucerna, soja, len | > 700 |
słonecznik | 500–650 |
proso, sorgo | 200–300 |
Źródło: IUNG
Głęboki korzeń ratuje sytuację
Gatunki głęboko korzeniące się, jak rzepak czy lucerna są w nieco lepszej sytuacji. Rzepak musi się przede wszystkim dobrze ukorzenić jesienią i wtedy ma szansę na przetrwanie wiosennych niedoborów wody w lepszej kondycji. Lucerna jest przykładem rośliny, która poradzi sobie w każdych warunkach. Jej korzenie sięgają nawet 15m w głąb gleby, a niektóre źródła mówią i o 30 m. Dlatego też jest to gatunek niepolecany np. do wysiewania w sadach jako pasy zieleni, bo potrafią konkurować o wodę z krzewami i drzewami.
Bardziej wytrzymali zawodnicy
Lucerna jednak to gatunek o przeznaczeniu paszowym i w większości gospodarstw nie będzie alternatywą na suche lata. Spośród gatunków, które można rozpatrywać pod kątem uprawy z nastawieniem na plon handlowy, są słonecznik lub gryka.
Słonecznik zyskał przed dwoma sezonami na popularności i powierzchnia jego uprawy w naszym kraju wzrosła kilkakrotnie. Oczywiście gatunek nie jest przeznaczony tylko na stanowiska najsłabsze w największym stopniu zagrożone suszą. Preferuje oczywiście gleby żyzne i w dobrej kulturze, ale zaplonuje też na tych słabszych. Korzeni się nawet na 3 m, więc jest w stanie wykorzystać wodę z głębszych warstw.

Pod tym kątem sprawdzi się też gryka, która potrafi rosnąć nawet na żwirze. Oczywiście nie należy się wtedy spodziewać rekordów plonowania, niemniej gatunek ten poradzi sobie lepiej od innych.

Alternatywą może być też len, bo ten gatunek z kolei potrafi powschodzić w na tyle przesuszonej glebie, w której inne nie dadzą rady.

Generalnie nie mamy zbyt dużego wyboru, jeśli chodzi o gatunki lepiej radzące sobie z niedoborami wody. Nie mówimy o radzeniu sobie z suszą, bo wtedy żadna roślina sobie nie poradzi. W dobie śrubowania wydajności zbóż czy rzepaku zastąpienie ich roślinami lepiej radzącymi sobie pod względem fizjologicznym przy mniejszej ilości wody może okazać się mało interesujące dla rolników. Dochodzi jeszcze kwestia zbioru takiego np. słonecznika czy zbytu nasion. W wielu przypadkach zatem rolnicy będą wybierać dotychczas uprawiane gatunki i godzić się na niższe plony, mając jednocześnie gwarancję, że rzepak czy zboże zawsze uda się sprzedać.
Jacek Daleszyński