Jak rozwiązać problem z zatrudnianiem pracowników w sadzie?

Problem zatrudniania pracowników – zwłaszcza tych do prac dorywczych – zagościł na dobre w tematyce spotkań sadowniczych na równi z żelaznymi punktami programu każdego seminarium czy konferencji: zwalczanie parcha, odmiany (na eksport przede wszystkim). Z obecnego prawodawstwa regulującego rynek pracy nikt w Polsce nie jest zadowolony, do szykowanych w nim zmian wszyscy zainteresowani chętnie wrzuciliby swoje postulaty.
 
Zdaniem producentów owoców…
Podczas rozmów z sadownikami na temat przyczyn kłopotów ze znalezieniem pracowników w swojej okolicy zwykle od razu pojawiają się dwie przyczyny tego stanu rzeczy. Wymieniane są one w różnej kolejności, można więc przypuszczać, że w ocenie producentów owoców (oraz materiału szkółkarskiego) mają podobną wagę. Za bardzo mocno zniechęcające do podejmowania dorywczej pracy – a głównie o takie chodzi – uznaje się prawo, które osobę, choćby tylko podpisała jakąkolwiek umowę o pracę, nawet bez jej podjęcia, pozbawia statusu bezrobotnego i pomocy społecznej. Trzeba więc dużego samozaparcia, by dla kilku tygodni pracy przy zbiorze truskawek czy jabłek rezygnować z ubezpieczenia społecznego, zazwyczaj w KRUS-ie. Pielgrzymowanie po urzędach, by odzyskać uprawnienia, nikomu się nie uśmiecha. Jeśli dotkliwie brakuje pieniędzy – zawsze znajdzie się coś „na czarno” czy w szarej strefie. 
 
System opieki społecznej, jak bardzo byśmy go nie krytykowali, jednak okazuje się bardzo znaczącym donatorem dla osób pozostających bez pracy czy tych w trudnej sytuacji życiowej. Jeśli ktoś potrafi się zakrzątnąć wokół własnych interesów, suma rozmaitych zasiłków, zapomóg, darów może być wyższa od możliwych do uzyskania dochodów z pracy. Taki scenariusz bywa często atrakcyjny zwłaszcza dla kobiet z dziećmi – może lepiej ogarnąć sprawy domowe, będąc na co dzień na miejscu, niż regularnie pracując poza domem. Wszyscy, których o to pytałem, zgodnie potwierdzali spadek zainteresowania pracą – głównie kobiet – po wprowadzeniu zasiłku 500+. Na razie nie zauważa tego GUS, ale dane za rok 2016 dopiero spływają. Więcej wiedzą o tym urzędnicy Powiatowych Urzędów Pracy – ich zdanie pokrywa się z opiniami ogrodników.
 
Już na samym początku wspominałem o negatywnym postrzeganiu pracy w rolnictwie przez nasze społeczeństwo. W opinii niektórych sadowników, z którymi zgadało nam się na te tematy, sami producenci – również ci z dobrze prosperujących gospodarstw różnych specjalności – przyczyniają się do obniżania rangi pracy w rolnictwie. I to poczynając od własnego kręgu rodzinnego. Jeden z mazowieckich szkółkarzy mówi: – no słuchaj! – jeśli syn czy córka od dziecka słyszy kwękania rodziców, jakie to okropne zajęcie ta praca w sadzie, szkółce, przy kartoflach itd. – to jaką młodzi mają motywację do kontynuacji tej udręki? Zwłaszcza że rodzice robią co mogą, by pokazać im – świadomie czy nie – alternatywę – gonią do nauki, wożą po atrakcyjnych zajęciach pozalekcyjnych, gonią na kursy językowe, załatwiają zagraniczne praktyki. Słowem robią co mogą, by dziecko zwiało do tego lepszego świata z czystą pracą za biurkiem przez osiem godzin. No, niektóre dzieciary nie słuchają, zostają w domu – pedagogika zawodzi… – kończy żartując właściwie przede wszystkim z siebie (syn „nie posłuchał”, przejmuje część firmy). Ale pozostaje jakąś prawdą klimat wokół rolnictwa jako miejsca pracy trudnej, brudnej, marnie płatnej i niedocenianej, atrakcyjnej raczej dla jeszcze uboższych, niż nasi bezrobotni.
 
Co należy zmienić?
Ponieważ trwają prace nad nowelizacją prawa pracy w Polsce, również środowiska producentów  rolnych zastanawiają się nad tym, co by w nim zmienić tak, by ułatwić sobie znalezienie pracowników. W obrębie naszej branży ośrodkiem dyskusji i prac jest Związek Sadowników RP.  Przede wszystkim sadownicy oczekują uproszczenia formalności dla pracodawców oraz zmniejszenia czy usunięcia przeszkód zniechęcających do podejmowania dorywczych prac. 
 
Wskazuje się na potrzebę porządnego osadzenia w polskim prawie pojęcia pracy sezonowej oraz tymczasowej. Tej pierwszej nie definiuje kodeks pracy, co stwarza przeróżne możliwości interpretacyjne przy formułowaniu umowy o pracę – zwłaszcza w zawsze możliwych sytuacjach konfliktowych między stronami. Nie doceniamy w naszym systemie znaczenia pracy tymczasowej – świadczonej pracodawcy pośrednio, przez agencję pracy tymczasowej. Ta forma zatrudnienia potrafi mocno ożywić rynek pracy – np. w Hiszpanii zmniejszyła stopę bezrobocia z  25% do 8% stanowiąc przy tym jedna trzecią zawieranych w tym kraju umów o pracę. 
 
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej proponuje zdefiniowanie dwóch kategorii: pracy sezonowej (możliwość zatrudnienia do 8 miesięcy w roku kalendarzowym) oraz pracy krótkoterminowej (do 6 miesięcy od daty wjazdu do Polski). W obu tych przypadkach uprzywilejowaną grupą będą starający się o pracę obywatele sześciu państw (Armenii, Białorusi, Gruzji, Mołdawii, Rosji, Ukrainy). Praca krótkoterminowa będzie dostępna tylko dla nich. Prace sezonowe obywatelom tych sześciu państw będzie można powierzać na podstawie zezwoleń na pracę bez obowiązującego obecnie wykonywania testu rynku pracy (sprawdzianu, czy na lokalnym rynku nie ma polskich chętnych do podjęcia danej pracy).


 

Każda formułowana po stronie producentów rolnych propozycja zakłada rozluźnienie formalnych i fiskalnych rygorów przy podejmowaniu dorywczej pracy (sezonową i krótkoterminową przewiduje projekt, nad którym pracuje Ministerstwo Rodziny). Są oni zwolennikami wyraźnego ustanowienia jakiegoś limitu zarobku nie pozbawiającego podejmującego pracę posiadanych praw do ubezpieczeń społecznych, zasiłków czy innych form pomocy. 
 
Żywo dyskutowana jest też kwestia zakresu ubezpieczeń i opodatkowania pracy dorywczej (sezonowej czy jak jeszcze będzie to w końcu określane). Jest zgoda co do potrzeby ubezpieczeń zdrowotnych, wypadkowych pracownika sezonowego niezależnie od formy umowy o pracę. Natomiast wątpliwa wydaje się ogrodnikom-pracodawcom korzyść z odprowadzania składek emerytalno-rentowych od umów z cudzoziemcami. Przecież ci ludzie u siebie nie skorzystają w przyszłości ze zgromadzonych w Polsce funduszy. Według PUP w Nowym Sączu stan prawny (chodzi głównie o Ukrainę) jest inny – te składki „pracują” dla zatrudnionych w Polsce na ich przyszłe świadczenia emerytalno-rentowe w ich kraju. 
 
Jako optymalne rozwiązanie opodatkowania pracy sezonowej (dorywczej) środowisko widzi ryczałt – najprostszy w obliczaniu, pobieraniu, odprowadzaniu. Nie każde gospodarstwo zatrudnia przecież do formalnej obsługi pracowników sezonowych wykwalifikowaną osobę – często jest to konieczne z powodu konieczności „przerobu” wielu dokumentów, jakie obligatoryjnie należy wypełnić przy zatrudnianiu każdego pracownika (i rozwiązywaniu każdej umowy).
 
Irytację pracodawców-ogrodników (ale nie tylko) budzi konieczna przy zatrudnianiu na podstawie zezwolenia o pracę dokładna charakterystyka pracy, jaka będzie powierzana podejmującemu pracę cudzoziemcowi. Przy zmianie stanowiska konieczna jest korekta dokumentu zezwalającego na pracę – ponowne wypełnianie formularza o zezwolenie, wysyłka do urzędu marszałkowskiego, oczekiwanie na zgodę – teraz tydzień, ale jeśli ilość przyjeżdżających  wzrośnie, terminy pewnie się przedłużą – zawieranie nowej umowy. 

Jakie jeszcze zagrożenia? 

W przygotowywanej przez Ministerstwo RPiPS nowelizacji – ma ona być przygotowana i uchwalona do 1 kwietnia br., tak by mogła zacząć obowiązywać od 1 stycznia 2018 r. zaproponowano zmianę zgody na zatrudnienie decyzją administracyjną zezwalająca zatrudnić cudzoziemca. Sęk w tym – na co zwracali ministerstwu pracownicy urzędów pracy – że ta decyzja jest aktem prawnym podlegającym kodeksowi postępowania administracyjnego, który, między innymi, określa procedurę zatwierdzania decyzji. Urzędy miałyby na to miesiąc. Co gorsza, zaproponowano, by instancją zatwierdzającą decyzje było ministerstwo – „korki” murowane (przypomnę, że w ubiegłym roku wydano dobrze  ponad 100 tysięcy zezwoleń – od 2018 roku co najmniej tyle samo decyzji trafi na jedno biurko jednego ministerstwa). Proponuje się, by jednak trafiały tam tylko odmowy decyzji podjętych na poziomie powiatów.
 
Jest jeszcze jedna, bardzo praktyczna i trudna sprawa, której rozwiązanie jest kwestią raczej bliższej, niż dalszej przyszłości. To poziom płac w rolnictwie. Dla sadownictwa (za danymi TRSK) dzisiaj w Polsce płaci się pracownikowi średnio 2,3 euro za godzinę prac. W Holandii  jest to około 8 euro, we Francji 11 euro. Indagowani przeze mnie producenci najczęściej kręcą głowami: nie damy rady. Kilku po zastanowieniu stwierdziło, że jeśli będzie trzeba to udźwignąć, to damy radę. Jeden – wzruszył ramionami: od lat zatrudniam ludzi wyłącznie na etatach, płace VAT i inne podatki jak każdy przedsiębiorca w kraju – więc o co chodzi? – Da się? – Da. A że koledzy, nawet z ogromnych gospodarstw sadowniczych czy szkółkarskich płacą społeczne daniny właśnie jako gospodarstwo a nie przedsiębiorstwo? – Skoro suweren to akceptuje… Ja wolę spokój i stabilność załogi zarabiającej jak rynek pozwala. 
 
Ten problem przybierze na wadze po wejściu w życie ułatwień wizowych zapowiedzianych już dla Ukrainy i Gruzji. Jest bardzo prawdopodobne, że Ukraińcy częściej niż teraz zaczną wybierać wyższe zarobki w innych państwach Unii Europejskiej. W końcu zwiady w tych kierunkach poczynili już dawno i mają tam zadomowionych krewnych czy znajomych. Proste prace znajdą równie łatwo jak u nas. 
 
Jeszcze groźniejsze dla naszego rynku pracy byłoby wprowadzenie jednolitej minimalnej płacy roboczej w rolnictwie dla wszystkich państw unijnych. Z podobnymi rozwiązaniami skutkującymi groźbą wypchnięcia polskiej konkurencji z niektórych branż spotkał się transport i budowlanka. Restrykcje złagodzono, bo były w interesie tamtejszych pracodawców. Jest mocno wątpliwe, czy słaba branża ogrodnicza będzie w razie czego zdolna do skutecznego podniesienia larum w kraju, wobec własnych władz. Równie wątpliwe co do skutków jest ewentualne wystąpienie Polski na forum UE w obronie swojego rynku pracy najemnej.
 
Przy opracowywaniu korzystałem z materiałów MR,PiPS, ZSRP, TRSK, IERiGŻ
pg

Related Posts

None found

Poprzedni artykułKapusta. Sposoby na zwiększenie sprzedaży
Następny artykułOchrona biologiczna też musi być dokładnie przemyślana

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz treść komentarza
Wpisz swoje imię

ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.