SZKÓŁKARZE O BLOKADZIE EKSPORTU DO ROSJI

    14 listopada 2005 r. wstrzymano eksport do Rosji polskich produktów roślinnych, w tym również szkółkarskich. Pod koniec listopada rozesłałem do szkółkarzy — producentów materiału ozdobnego — głównie pocztą elektroniczną, krótką ankietę na temat tego zakazu i ewentualnych konsekwencji, jeśli będzie on przez stronę rosyjską dłużej utrzymany.

    Duże zainteresowanie


    Na mniej więcej 150 e-maili, 30 ankiet wysłanych tradycyjną pocztą oraz 3 rozmowy bezpośrednie, do 14 grudnia otrzymałem 82 odpowiedzi (tylko 45 od członków Związku Szkółkarzy Polskich), w tym aż 50 od szkółkarzy prowadzących gospodarstwa o powierzchni większej niż 5 ha netto.
    Z powodu zbyt małej liczby gospodarstw o mniejszym obszarze nie wyodrębniałem odpowiedzi zależnie od wielkości szkółki, ale podałem je dla całej grupy. Na wykresie 1 przedstawiam procentowy udział szkółek, w zależności od powierzchni upraw szkółkarskich, a na wykresie 2 — strukturę produkcji w tych gospodarstwach. Dla 61% ankietowanych głównym kierunkiem działalności jest produkcja roślin iglastych oraz liściastych (co potwierdza prezentowaną w „Szkółkarstwie” 5/2004 strukturę produkcji w polskich szkółkach).


    Wykres 1. Powierzchnia upraw szkółkarskich w badanych szkółkach


    Wykres 2. Struktura produkcji w badanych szkółkach


    Spośród 82 szkółek (czyli 2,5% działających w Polsce) o łącznej powierzchni około 753 ha (17% ogólnego areału upraw szkółkarskich w kraju), których przedstawiciele przysłali swoje opinie na temat eksportu do Rosji, prawie co drugie gospodarstwo (48,2%) wysyłało rośliny do tego kraju. Ale czy te proporcje byłyby podobne przy uwzględnieniu wszystkich, czyli 3245, krajowych szkółek roślin ozdobnych (czyt. — „Szkółkarstwo” 4/2004)? Zapewne nie. Wystarczy przyjrzeć się danym z sondażu, z których wynika, iż prawie 90% eksportujących to szkółki o powierzchni większej niż 5 ha. Żadne z gospodarstw o powierzchni do hektara, których właściciele odpowiedzieli na sondaż, nie wysyłało roślin do Rosji (wykres 3). Z danych zawartych w tabeli wynika, że tylko co 15. polska szkółka eksportuje rośliny do Rosji, a liczba eksportujących rośnie proporcjonalnie do powierzchni gos­podarstw. Oczywiście, takie wnioski można potraktować niemal jak spekulacje, ale wydają się bardzo prawdopodobne (nie da się tylko wykluczyć tego, iż pewna liczba szkółek małych może prowadzić eksport, a liczba szkółek dużych i bardzo dużych, które eksportują, może być nieco mniejsza).


    Wykres 3. Udział poszczególnych grup szkółek wśród eksportujących gospodarstw


    Szacunkowa liczba szkółek eksportujących rośliny do Rosji
    w 2005 r.

    * wg danych Powszechnego Spisu Rolnego z 2002 r.


    Znaczenie eksportu do Rosji


    Dla 25,6% eksportujących sprzedaż roślin na rynek rosyjski była bardzo ważna (w przypadku niektórych szkółek sięgała nawet 60% produkcji gospodarstwa), dla 20,5% — ważna, dla 17,9% — mało ważna, a dla 35,9% — bardzo mało ważna. Połowa ankietowanych uznała, iż z powodów, jakie podała strona rosyjska, nie powinno się od razu zamykać granic dla większości produktów (wykres 4), tym bardziej że — jak podawano w mediach — urzędnicy w Ministerstwie Rolnictwa i RW oraz Główny Lekarz Weterynarii o nadużyciach wiedzieli już we wrześniu.


    Wykres 4. Czy decyzja o wstrzymaniu eksportu jest zrozumiała?




    Na pytanie, czy zakaz wprowadzony przez Rosję ma podłoże polityczne, twierdząco odpowiedziało prawie 78% szkółkarzy (nie było żadnej wypowiedzi negatywnej — wykres 5). W jednym z komentarzy przytoczono, iż na 25 000 świadectw fitosanitarnych wydanych w 2005 roku, sfałszowanych czy nieprawidłowych było 40, przy czym nie miały one dotyczyć materiału szkółkarskiego, ale kwiatów ciętych i ozdobnych roślin doniczkowych zakupionych w Holandii i wysyłanych do Rosji (oficjalne dane na ten temat można znaleźć w rubryce „Na gorąco” w „Szkółkarstwie” 6/2005).


    Wykres 5. Czy decyzja o wstrzymaniu eksportu ma podtekst polityczny?


    93,8% ankietowanych szkółkarzy uznało, że trzeba i warto walczyć o rynek rosyjski. To dużo więcej niż wyniósł odsetek szkółek eksportujących. Istnieje więc obawa, że jeśli zakaz potrwa dłużej, stracą na tym nie tylko bezpośredni eksporterzy. W komentarzach na temat rynku rosyjskiego pojawiło się kilka jednolitych uwag. Otóż, szkółkarze uważają, iż jest to rynek bardzo chłonny i, jak przewidują, będzie taki jeszcze przez kilka lub kilkanaście lat. Mimo ogromnego rosyjskiego popytu na rośliny, komentarze są zgodne co do jednego — nie da się już tam sprzedawać byle czego. Skoro eksport rósł tak dynamicznie, dowodzi to jednoznacznie wysokiej jakości polskich roślin. Rynek rosyjski rokuje dla nas duże nadzieje na przyszłość i ciągle wymaga troski poprzez działania marketingowe, które są kosztowne, a efektów nie dadzą od razu. Kampania promocyjna, jaką ZSzP prowadzi od 2000 roku — m.in. wydając katalogi w języku rosyjskim i biorąc udział w moskiewskiej wystawie „Cwiety” — zaczynała już przynosić owoce (przykład wzros­tu eksportu przedstawię w jednym z kolejnych numerów „Szkółkarstwa”). Przy tak niestabilnej sytuacji, jaką mamy w oficjalnych stosunkach rosyjsko-polskich, trudno jednak angażować się w działania marketingowe. Wystarczy bowiem jedna decyzja natury politycznej, by zmienić warunki działania dla przedsiębiorców, a w tym przypadku całkowicie te działania uniemożliwić. Jeśli blokada eksportu będzie obowiązywała dłużej, z promocji prowadzonej przez polskich szkółkarzy skorzystają nasi zagraniczni konkurenci.


    Co z nadwyżką towarów?


    Na pytanie, czy rynek krajowy będzie mógł zagospodarować rośliny, które nie trafią do Ros­ji, większość ankietowanych odpowiadała optymistycznie (66,7%) uznając, iż mogą być pewne problemy, ale raczej możliwe do przezwyciężenia. Stało się tak pewnie dlatego, że w chwili prowadzenia sondażu do wiosny było daleko i wielu producentów liczyło, iż sytuacja jeszcze się zmieni. Tak uważali również kontrahenci z Rosji, dla których zakaz handlu oznacza także wymierne straty (to wypowiedź jednego ze szkółkarzy eksportującego dużo roślin do Rosji). Problem leży jednak w tym, że zainteresowani po jednej i drugiej stronie granicy są zbyt słabi, aby mieć bezpośredni wpływ na zmianę biegu zdarzeń.


    Co trzeci ankietowany uważał, że rynek krajowy nie jest przygotowany na zagospodarowanie powstałej nadwyżki (wykres 6), tym bardziej że na rynek rosyjski przeznaczony był przede wszystkim materiał duży. Ponad 30% ankietowanych uznało, że może to skutkować spadkiem cen, a około 30% wskazało, iż trzeba będzie poszukiwać nowych rynków. Ale to tylko deklaracja, gdyż zdobywanie nowych rynków nie jest łatwe i trwa długo. Dlatego nadwyżkę materiału — jak uważa 20% ankietowanych — można przetrzymać do czasu zniesienia zakazu, ale i z tym związane są koszty. Niewykluczone więc, że część roślin trzeba będzie zniszczyć (13% odpowiedzi). O tym, iż takie działania nie będą potrzebne, przekonanych było niewielu (wykres 7). Istnieje jeszcze jedna droga utrzymania, przynajmniej części sprzedaży do Rosji, ale ci, z którymi o tym rozmawiałem, uznali, iż tematu tego nie powinienem rozwijać.


    Wykres 6. Czy rynek w kraju może wchłonąć nadwyżki roślin,
    które nie trafią do Rosji?






    Wykres 7. Jakiej sytuacji można się spodziewać w Polsce, jeśli zakaz obowiązywał będzie dłużej?


    Autor serdecznie dziękuje wszystkim, którzy nadesłali swoje opinie i wypełnili ankiety.

    Related Posts

    None found

    Poprzedni artykułEUROPEJSKIE PERSPEKTYWY DLA POLSKICH POMIDORÓW
    Następny artykułW TROSCE O PRZEJRZYSTOŚĆ RYNKU

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Wpisz treść komentarza
    Wpisz swoje imię

    ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.