Zaraza ogniowa – belgijski sposób zwalczania

Zaraza ogniowa bywa dość uciążliwa, a lokalnie nawet bardzo niebezpieczna – z kilku powodów, na które sadownik nie ma wpływu lub może jedynie w minimalnym zakresie modyfikować sytuację.

Jej wystąpienie uzależnione jest całkowicie od warunków pogodowych i przebiegu wegetacji („rosyjska ruletka” w klimacie Polski; pojawienie się w jednym sezonie, nawet w dużym nasileniu, nie jest równoznaczne, że w kolejnym będzie podobnie); jej obecność na roślinach może być niezauważona (objawy błyskawicznie zahamowane właśnie przez pogodę), albo doprowadzić nawet do konieczności wykarczowania kwatery; wywołuje ją polifagiczna bakteria – Erwinia amylovora (porażająca większość roślin należących do rodziny różowate – Rosaceae, uprawnych i dziko rosnących, często właśnie te dzikie bywają źródłem sprawcy dla sadów i plantacji). Ostatnim, zdawać by się mogło – całkowicie zależnym od człowieka – jest sposób ochrony upraw przed tym patogenem i tutaj „zaczynają się schody”…

Z początkiem XXI wieku całkowicie wyeliminowano z doboru środków ochrony roślin dopuszczonych do stosowania w Unii Europejskiej klasyczne bakteriocydy – antybiotyki. Pominę słuszność tej decyzji, na którą wpływ miała głównie „dbałość o środowisko oraz o zdrowie konsumentów” (z tym argumentem nikt nie polemizuje…). Od tego momentu zaczął się wyścig z czasem – poszukiwanie antidotum dającego dużą gwarancję ochrony drzew i krzewów owocowych przed E. amylovora. Wśród dostępnych na rynku preparatów jedynie miedziowe wykazywały skuteczność, nie zawsze satysfakcjonującą ogrodników, w zapobieganiu rozwojowi bakterii. Ich użycie jest jednak ograniczone czasowo – do pierwszych zabiegów w sezonie (do fazy zielonego, czasami różowego pąka – generalnie do początku kwitnienia) lub dopiero pozbiorczych. Stwierdzono bowiem, że zastosowane przy ciepłej i słonecznej pogodzie powodują ordzawianie tkanek roślinnych, w tym owoców (co eliminuje je z handlu jako deserowe).

Wielu naukowców pracuje oczywiście nad odkryciem nowych molekuł, ale i wśród tych już istniejących substancji znajdują się takie, których „uboczne”, pozytywne działanie (stwierdzone przypadkowo przy okazji zabiegów wykonywanych zgodnie z rejestracją) napawa optymizmem. Część krajów wspólnoty błyskawicznie wykorzystała tę wiedzę, wnioskując i uzyskując rejestracje. U nas, mimo zapewnień o przyspieszeniu procesów rejestracyjnych oraz o „działaniach dla dobra rolników” – jakoś ciężko to idzie.

Niemniej spośród wielu substancji czynnych, wnioskowanych o rozszerzenie rejestracyjne właśnie przeciwko zarazie ogniowej, jedna z molekuł została dopuszczona w ostatnich dniach do tego celu.

Jest to laminaryna (związek z grupy polisacharydów) – znana już polskim ogrodnikom jako Vaxiplant SL (dopuszczony do ochrony przed kompleksem chorób truskawki i pomidora uprawianego w polu, produkt firmy Arysta LifeScience). Niestety, jak donoszą źródła bliskie resortowi, niemożliwe było uzupełnienie istniejącej etykiety właśnie tego produktu o możliwość jego stosowania w ochronie jabłoni i gruszy. Trzeba było rozpocząć, wg ministerstwa, nową procedurę rejestracyjną, w czego efekcie mamy na rynku dwa środki o identycznym składzie i formie – zawierające 5% laminaryny. Ten drugi produkt to Plantivax – antidotum na zarazę ogniową w jabłoniach i gruszach.

Podczas pobytu szkoleniowego w Belgii na zaproszenie firmy Arysta LifeScience grupy specjalistów z zakresu ochrony roślin oraz redaktorów związanych z tą gałęzią (fot. 1), mogliśmy się zapoznać z wynikami badań prowadzonymi w tamtejszej placówce doświadczalnej – PCFruit w Sint-Truiden (Kerkom). Misją tego najprężniej działającego w Europie ośrodka są m.in. ustalenie doboru perspektywicznych odmian drzew i krzewów owocowych do upraw w różnych warunkach klimatycznych, uzyskiwanie najwyższych ich plonów w różnych systemach uprawy, przy różnych sposobach nawożenia, a także opracowywanie najefektywniejszych programów ochrony przed chorobami i szkodnikami.

Fot. 1. Uczestnicy szkolenia oraz pracownicy firmy Arysta LifeScience

Tom Deckers (fot. 2) i Hilde Schoofs (fot. 3) z departamentu pomologii PCFruit przedstawili program ochrony jabłoni i gruszy z wykorzystaniem kompleksu środków, uzyskany w wyniku wieloletnich badań. W efekcie ich doświadczeń zarejestrowano w Belgii część środków przeciwko zarazie, inne oczekują na prawne dopuszczenie do użytku w tym zakresie. W doświadczeniach nie zabrakło także badań porównawczych z antybiotykoterapią.

Fot. 2. Tom Deckers

Fot. 3. Hilde Schoofs

Belgowie testowali i porównywali efektywność: laminaryny (zarejestrowaną pod nazwą Vacciplant®), proheksadionu wapnia (Regalis®), fosetylu glinu (Aliette®), benzotiadiazol (Bion® – niezarejestrowany w Belgii), również metali – miedzi i manganu jako jednoskładnikowych zabiegów, a także mieszaniny zbiornikowej niektórych z tych związków. Testy prowadzili w warunkach laboratoryjnych oraz polowych i wdrożeniowych. Mogliśmy także oglądać efekty działania laminaryny w gospodarstwach sadowniczych – dwóch prowadzących produkcję owoców metodą integrowaną z licznymi elementami ekologii oraz w jednym – organicznym, którego właściciel, dla własnej orientacji, sprawdza w ramach testów wpływ zabiegów z wykorzystaniem różnych substancji na zdrowotność przechowywanych owoców.

Badania, zakrojone na szeroką skalę, zostaną zaprezentowane łamach naszych specjalistycznych czasopism, a ich efekty podam w formie pełnego belgijskiego programu ochrony. Obecnie zaprezentuję zalecenia, które na początek sezonu przekazywane są belgijskim sadownikom.

Ochrona przed zarazą ogniową grusz w Belgii (zalecenia na początek sezonu):

  • od fazy pękania pąków – preparaty miedziowe;
  • od fazy zielonego do białego pąka – Vacciplant® (0,75 l/ha, co 7 dni);
  • po kwitnieniu – Aliette® (3,75 kg/ha, co 10–15 dni, maksymalnie w sezonie do 3 zabiegów) w rotacji ze środkiem Vacciplant® (0,75 l/ha, co 7 dni).

Ochrona przed zarazą ogniową jabłoni w Belgii (zalecenia na początek sezonu):

  • od fazy pękania pąków – preparaty miedziowe;
  • od fazy różowego pąka – Vacciplant® (0,75 l/ha, co 7 dni) i Regalis® (1,25 kg/ha, do 2 razy co 4 dni);
  • od pełni kwitnienia – Aliette® (3,75 kg/ha, co 10–15 dni, maksymalnie w sezonie do 3 zabiegów).

Katarzyna Kupczak
Fot. 1–3 K. Kupczak

Przeczytaj również: Zaraza ogniowa – zarejestrowano antidotum

Related Posts

None found

Poprzedni artykułCo pija się w Polsce do śniadania?
Następny artykułARR szuka nowych rynków zbytu dla polskiej żywności

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz treść komentarza
Wpisz swoje imię

ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.