Na targach
Stoiska szkółkarskie stanowią mniejszość poświęconej roślinom ekspozycji, na której dominują kwiaty cięte i rośliny doniczkowe (patrz „Hasło Ogrodnicze” 12/2004). Dla zagranicznego obserwatora interesujące są przede wszystkim węgierskie odmiany drzew i krzewów. W tej dziedzinie nasi „bratankowie” mają sporo osiągnięć.
Kilka udanych odmian, które weszły na rynek w ostatnich 15 latach, pochodzi z firmy Prenor z Szombathely. Kontynuuje ona tradycje dużej państwowej szkółki sprywatyzowanej w latach dziewięćdziesiątych XX w. (czyt. też „Szkółkarstwo” 2/2000). Do tych odmian należą: modrzew europejski (Larix decidua) 'Puli’ o zwieszających się pędach, nagrodzony srebrnym medalem targów Plantarium ’93 (patrz „Szk.” 2/93), laurowiśnia (Prunus laurocerasus) 'Piri’ (patrz „Szk.” 3/96) czy bordowolistna brzoza brodawkowata (Betula pendula) 'Bibor’. Przedsiębiorstwo to pokazało podczas targów Hortus Hungaricus 2004 kolejną kreację własnej hodowli — klon polny (Acer campestre) 'Rozi’ (fot. 1). Jest to karłowa odmiana, polecana na żywopłoty albo do produkcji piennych form. Jak zapewnia dyrektor działu handlowego firmy Prenor Erika Theisz, ta nowość jest odporniejsza na mączniaka prawdziwego niż gatunek wyjściowy. Trudno się jednak rozmnaża (z sadzonek zdrewniałych). Mówiąc o reprezentowanym przez siebie przedsiębiorstwie E. Theisz podkreśla, że dobrze się ono rozwija sprzedając połowę towarów za granicę — do około 20 krajów. Najwięcej produkuje się, a zarazem eksportuje krzewów i drzew iglastych, na drugim miejscu są drzewa liściaste.
Fot. 1. Acer campestre 'Rozi’ — nowość ze stoiska firmy Prenor (Hortus Hungaricus 2004)
Jarosław Chabin — właściciel firmy Mapol, Polak, który studiował ogrodnictwo na Węgrzech i potem osiadł w tym kraju — od ponad 6 lat prowadzi własną szkółkę. Mieszka w Budapeszcie, ale gospodarstwo założył 120 km od stolicy, w miejscowości Szentkirly. Tam bowiem tańsza jest ziemia i siła robocza. Szkółka ma powierzchnię 7 hektarów (2 ha upraw w pojemnikach, 5 ha — w gruncie). Oferuje drzewa i krzewy iglas-te oraz liściaste, a także pnącza. Jak mówi właś-ciciel, początkowo materiały wyjściowe do produkcji sprowadzał w 100% z Polski, teraz sporo roślin rozmnaża już własnym sumptem. Oceniając węgierski rynek szkółkarski J. Chabin podkreś-la, że jest on niewielki i panuje na nim zastój.
W efekcie, na rynku tym „robi się ciasno”. Za wadę uznaje też podziały wśród węgierskich szkółkarzy, którzy nie potrafili stworzyć jednej organizacji, podobnej do Związku Szkółkarzy Polskich, lecz działają w trzech zrzeszeniach: Związku Szkółkarzy Zachodnich Węgier, Związku Szkółkarzy Wielkiej Niziny Węgierskiej i Centralnym Związku Szkółek Węgierskich.
Polskie akcenty można było znaleźć i na innych stoiskach. Spółka Golden Garden z Budapesztu jest hurtownią roślin ozdobnych. Zaopatruje w materiał szkółkarski 4 sieci supermarketów na Węgrzech. Duży jego procent kupuje od polskich dostawców, których ma ponad piętnastu. Dostarczają oni głównie roślin iglastych (ok. 600 taksonów z odmianami żywotnika zachodniego na czele), których większość z oferty Golden Garden pochodzi zresztą z naszego kraju. Inne zimozielone drzewa i krzewy sprowadzane są przede wszystkim z Włoch. Hurtownia ta wyraźnie zwiększyła sprzedaż w ostatnich latach, rekordowy był 2003 r., w którym — w porównaniu z rokiem poprzednim — podwojono obroty.
W hurtowni
Nieopodal miejsca, w którym odbywają się targi Hortus Hungaricus, czyli giełdy kwiaciarskiej Flora Hungaria, otwarto we wrześniu ubiegłego roku hurtownię cash & carry pod nazwą Profi Partner. Jak wszystkie tego typu punkty sprzedaży, przeznaczona jest dla firm urządzających ogrody i tereny zieleni, a także dla właścicieli centrów ogrodniczych oraz innych punktów detalicznych. Lokalizacja hurtowni pod Budapesztem miała na celu przede wszystkim „zbliżenie” roślin z rejonu największej produkcji szkółkarskiej na Węgrzech (zachód kraju) do miejsca największego popytu na te produkty oraz usługi ogrodnicze. Właścicielami są czterej szkółkarze ze wspomnianego rejonu, którzy przez 2 lata realizowali swój projekt.
Cały teren zajmuje 3 ha, z czego powierzchnia handlowa netto wynosi 1 ha. Podzielona jest ona na sektory, przeznaczone pod: byliny, rośliny iglaste w pojemnikach, iglaste z bryłą ziemi (fot. 2), krzewy liściaste, drzewa. Każdy sektor podzielony jest za pomocą płytek chodnikowych na moduły (30 m2). Na terenie hurtowni znajduje się też tunel foliowy, w którym zimą mogą być przechowywane niesprzedane rośliny, a także duży zbiornik na wodę do podlewania.
Fot. 2. Fragment hurtowni cash & carry założonej pod Budapesztem przez grupę szkółkarzy
z zachodu Węgier
Do tego punktu sprzedaży trafiają nie tylko towary od jego właścicieli, ale także rośliny od innych węgierskich szkółkarzy. Brakujący materiał szkółkarski, którego poszukują klienci, sprowadzany jest z zagranicy, np. powojniki — z Polski. Producenci mogą zostawić rośliny najwyżej na rok (cena ustalona „na wejściu”), a jeżeli nie zostaną one w tym czasie sprzedane, należy je zabrać. Za powierzchnię zajmowaną przez towar wnosi się opłatę — rocznie równowartość około 400 euro za moduł. Marża, jaką pobiera hurtownia za sprzedane rośliny, wynosi 20%.
W szkółce
Wprawdzie szkółki drzew i krzewów najłatwiej znaleźć na zachodzie Węgier, ale i na południu kraju nie brakuje ciekawych gospodarstw tego typu.
W okolicach Szegedu — czyli w obrębie Wielkiej Niziny Węgierskiej — znajduje się „różany trójkąt”. Zlokalizowany jest on w widłach dwóch rzek, Maruszy oraz Cisy i odcięty granicą z Serbią oraz Rumunią. Właśnie na tym obszarze koncentruje się węgierska produkcja krzewów róż. Sprzyjają jej — charakterystyczne dla rejonu Szegedu — bardzo dobre warunki świetlne (istotnie większa niż np. w Budapeszcie liczba godzin słonecznych w roku) oraz mikroklimat „trójkąta”. Większość tych krzewów jest eksportowana na Zachód.
Tego typu produkcją zajmuje się m.in. Ferenc Tóth (fot. 3). Jego szkółka, w miejscowości Deszk, ma powierzchnię 30 ha. Co roku uprawia on krzewy róż na 5 ha, reszta pól znajduje się w płodozmianie. Całą produkcję kontraktują zagraniczni odbiorcy, tak znane firmy hodowlane, jak Delbard, Meilland (kiedyś także D. Austin) czy austriacki właściciel sieci centrów ogrodniczych Starkl. Ferenc Tóth w maju sadzi 500–600 tysięcy podkładek, przede wszystkim Rosa laxa (fot. 4), które dostarczane są mu z Holandii. Okulizuje krzewy od 20 czerwca do końca lipca oczkami około 300 odmian, również otrzymanymi od kontrahentów. W następnym sezonie wykopuje gotowy do sprzedaży materiał. Norma dzienna dla okulizującego pracownika wynosi 2500 krzewów, ale są w załodze rekordziści, którzy przekraczają liczbę 3000 (okulizują ok. 400 krzewów na godzinę). Sadzenie i wykopywanie krzewów jest zmechanizowane, ale podczas tych prac zatrudnia się w polu 40 osób. Przed wykopywaniem pędy przycinane są na plantacji do wysokości 40 cm — również za pomocą maszyny. Odcięte kawałki pędów są mechanicznie rozdrabniane i pozostawiane na polu, na którym rosły krzewy. Nie jest to sprzeczne z zasadami fitosanitarnymi, gdyż przerwa w uprawie róż na danym polu wynosi 5 lat.
Fot. 3. Ferenc Tóth z córką
Fot. 4. Rosa laxa — krzewy (podkładki) z plantacji F. Tótha
Następnie przeprowadza się defoliację — używana jest, zawieszana na ciągniku, maszyna z rotującymi 4 bębnami, na których osadzone są gumowe palce. Wykopane krzewy przewożone są z bryłą ziemi do przechowalni i dopiero przed ekspedycją gleba jest wydmuchiwana spomiędzy korzeni. Krzewy wiąże się w pęczki, zaprawia w preparacie miedziowym, pędy skraca (fot. 5), a następnie woskuje. Część róż umieszcza się w pudełkach, w podłożu. Materiał, który musi czekać na ekspedycję, przetrzymywany jest w chłodni (fot. 6) mogącej pomieścić 110 tys. krzewów.
Fot. 5. Krzewy róż wstępnie przygotowane do sprzedaży
Fot. 6. Chłodnia może pomieścić ponad 100 000 krzewów róż
Jak podaje F. Tóth, koszt wyprodukowania krzewu róży na Węgrzech to równowartość ok. 0,30 euro (we Francji — 1,50 euro). Nie chce jednak zdradzić, ile płacą mu zachodnioeuropejscy odbiorcy. Mówi jedynie, że pragnąłby otrzymywać 0,9–1 euro/krzew, gdyż średnia hurtowa cena róży gruntowej na Zachodzie wynosi 3–4 euro. Podkreśla, że we francuskich centrach ogrodniczych trzeba zapłacić co najmniej 7 euro za krzew róży.
Producent ten, z zawodu elektryk, który rozpoczął przygodę z różami około 15 lat temu, zauważa rosnące zainteresowanie klientów z Europy Zachodniej jego szkółką. Wspomina rok 1990, kiedy na gruntach należących kiedyś do jego dziadków (1 ha) wyprodukował pierwsze krzewy. Zaznacza, że kolejne lata odmierzane były inwestowaniem w sprzęt (fot. 7) pozwalający zmechanizować produkcję i ekspedycję, a także uzyskać dobrą jakość krzewów. Piaszczyste gleby i niedostateczna ilość opadów w Deszku sprawiają bowiem, że konieczne jest nawadnianie plantacji. Służą do tego dwie deszczownie szpulowe RM Super Rain 110
(fot. 8), o zasięgu 100 x 400 m. Warto dodać, że w 2001 r. Ferenc Tóth został wybrany na Węgrzech producentem roku w grupie producentów roślin ozdobnych.
Fot. 7. Jedna z maszyn bogatego parku F. Tótha
Fot. 8. Deszczownie szpulowe