CZAS ZAGADEK

    Najbardziej chyba charakterystyczną cechą trwającego obecnie sezonu są liczne niespodzianki - od meteorologicznych poczynając, na wielkości zbiorów oraz zmianach i wysokości cen jabłek kończąc. Znaki zapytania dotyczą zarówno tego, co się dzieje i będzie działo w sadach, jak i przyszłej sytuacji na unijnym oraz polskim rynku owoców. Wielu moich rozmówców określa nawet bieżący sezon mianem "wielkiej zagadki".
























    Sadzić czy nie sadzić?
    Pytanie jest niby retoryczne, bo ceny drzewek jesienią były bardzo niskie — naprawdę ładną jabłonkę można było kupić zwykle już za 4 zł. Największym powodzeniem cieszył się w dalszym ciągu 'Šampion’, a ceny najlepszych jakościowo drzewek tej odmiany sięgały nawet 5 zł. Wielu sadowników interesowało się także 'Ligolem’ (około 4,5 zł/szt.), 'Glosterem’ i… 'Idaredem’. Po raz kolejny sprawdziła się zasada, że rynek owoców pozostaje w ścisłym związku ze szkółkarskim. Na tym pierwszym 'Šampion’ w dalszym ciągu utrzymuje się w grupie liderów. Dobrze wybarwione owoce 'Ligola’ dobrą cenę mają już od dawna. Obecny sezon prawdopodobnie będzie przełomowy dla tej odmiany. Wcześniej jej owoce pojawiały się na rynku sporadycznie, potem częściej, ale w małych ilościach. Na początku grudnia można je było znaleźć prawie na każdym straganie, podobnie jak Jonagoldy, 'Šampiona’ czy 'Cortlanda’. W opinii sadowników zyskał także 'Gloster’, który wyszedł obronną ręką z przymrozkowej próby. Tanie były drzewka wiśni — ładna 'Łutówka’ kosztowała jesienią 4 zł/szt. Z czereśni po 7 zł można było sprzedać tylko drzewka 'Reginy’, za inne płacono po 4–5 zł. Podkładki dobrej jakości kupowano już po 0,3 zł/szt., a bardzo grube (do szczepienia w ręku) po 0,4–0,5 zł. Ale zainteresowanie nimi — ze względu na tanie drzewka — było niewielkie. W ten sposób koło się zamknęło. Wielu szkółkarzy uważa, że taki stan rynku przyniesie negatywne rezultaty również w przyszłym sezonie — jeżeli sporo z ubiegłorocznych drzewek zostanie, to będą one oferowane jesienią bieżącego roku wraz z tymi, które zaokulizowano w tym sezonie.
    Koszt produkcji jednego drzewka, i to standardowego, bo materiał w stopniu ww* oraz odmiany licencyjne są droższe, szacuję na 3–3,5 zł. Zysk jest więc niewielki, a za zadowolonych mogą się uważać ci szkółkarze, którzy sprzedali 70–80% drzewek. W tym sezonie, aby osiągnąć taki wynik, nie wystarcza już dobra renoma i sprzedaż w gospodarstwie — trzeba się reklamować, jeździć na targi do Grójca, Warki i gdzie tylko się da.







    WYSOKOŚĆ ORAZ DYNAMIKA ŚREDNICH CEN OWOCÓW WYBRANYCH GATUNKÓW I ODMIAN NA RYNKU WARSZAWSKIM – GRUDZIEŃ 2000/GRUDZIEŃ 1999


    Taka sytuacja stwarza okazję dla sadowników — właśnie teraz można wymienić odmiany w sadzie o wiele mniejszym kosztem niż w ostatnich latach. Wielu producentów waha się jednak z podjęciem takiej decyzji. Na poparcie swoich wątpliwości przytaczają argumenty, które warto rozważyć. Już w 1997 roku zebraliśmy prawie 2,1 mln ton jabłek i wszyscy zainteresowani pamiętają, jak trudno było sprzedać owoce w sezonie 1997/98 i jak niskie były ich ceny. Od tamtego czasu minęły 3 lata, w owocowanie weszło wiele młodych, nowoczesnych sadów, kolejne w tym okresie posadzono. Jeżeli przyjąć za danymi GUS, że mamy obecnie 165 000 ha sadów jabłoniowych, a z nich 100 000 ha (założenie własne) stanowią te nowoczesne, to przy zbiorach na poziomie 20 ton/ha tylko z tych drugich zbiera się 2 mln ton jabłek. Nie ma więc przesady w twierdzeniu, że możliwości polskich sadów jabłoniowych sięgają około 2,5 mln ton owoców rocznie, a być może i więcej. Skutki ogromnej podaży jabłek przemysłowych z sadów przydomowych odczuli sadownicy jesienią ubiegłego roku. Dwa ostatnie sezony pozwoliły zapomnieć o tym źródle owoców, co na wielu producentów podziałało usypiająco. Trzeba jednak mieć świadomość faktu, że podobnie jak kraje UE, także i my możemy się wkrótce borykać z nadprodukcją jabłek. Jest to o tyle prawdopodobne, że w Polsce nie funkcjonuje żaden system gwarantujący rotację nasadzeń — likwidację starych i sadzenie nowych, ale w proporcjonalnym zakresie. Ostatnie stwierdzenie oznacza, że na każdy hektar nowego sadu powinny przypadać 2 lub 3 hektary wykarczowane, bo przynajmniej w takim stopniu zwiększyła się gęstość nasadzeń.



    „Wielkie ciepło”
    Anomalie pogodowe nie są w Polsce niczym niezwykłym i nie jest to bynajmniej „wynalazek” naszego stulecia. W latach 80. XVII wieku „…w lutym pasiono bydło i myślano poważnie o siewie zbóż jarych” (pamiętniki Jana Chryzostoma Paska), a trylogia Sienkiewicza rozpoczyna się od słów: „Rok 1647 był to dziwny rok (…), zima nastała tak lekka, że najstarsi ludzie nie pamiętali podobnej.” Te fakty z pewnością nie zmniejszą niepokoju sadowników, zwłaszcza tych, którzy dysponują tylko zwykłymi przechowalniami. Przeciągająca się ciepła jesień spowodowała, że obiekty te nie spełniały należycie swojej roli, tym bardziej że wiele owoców zebrano zbyt późno. Tym samym, już w momencie wstawiania do przechowalni, były one przejrzałe. Na początku grudnia sadownicy w dalszym ciągu starali się więc możliwie szybko sprzedać owoce. Utrzymująca się od września duża podaż jabłek deserowych negatywnie wpłynęła na ceny, które od tego miesiąca prawie się nie zmieniły. Można powiedzieć, że dobrze się stało, bo przecież notowania owoców mogłyby spadać.
    Na początku grudnia ceny jabłek przemysłowych nawet rosły. Oczywiście, nie będzie to już miało większego wpływu na ich średnie ceny skupu w całym sezonie, ale wzrostu tego nie należy lekceważyć. Podaż jabłek przemysłowych pod koniec roku bardzo zmalała, ale jest to sytuacja normalna o tej porze. Właściciele zwykłych przechowalni twierdzili jednak, że jabłek przemysłowych było więcej niż zwykle, dlatego, że przy sortowaniu owoców deserowych dużo więcej odrzucano na surowiec dla przetwórstwa. Skoro zaś pod koniec sezonu o bardzo wysokim poziomie skupu przetwórcy chcą płacić więcej, to znaczy, że spodziewają się — związanego z liberalizacją handlu — wzrostu cen koncentratu soku jabłkowego.
    Osobliwość ubiegłorocznej jesieni polegała również na tym, że jeszcze na początku grudnia można było w Warszawie kupić krajowe maliny i truskawki — po 30 zł za kg.
    Wzrostu cen jabłek deserowych można się chyba spodziewać dopiero na przełomie stycznia i lutego. Wprawdzie już w grudniu eksporterzy pytali o jabłka, ale zainteresowanie miało raczej charakter sondażowy (za 'Idareda’ handlowcy oferowali 0,4–0,6 zł/kg, a za 'Jonagolda’ — 0,8 zł/kg). Trzeba to jednak uznać za okoliczność pomyślną, bo zbiory jabłek w Rosji były dobre. Skoro więc już pod koniec roku interesowano się polskimi jabłkami, to znaczy, że rosyjskie zapasy muszą być na wyczerpaniu. Można się zatem spodziewać, że po okresie świąteczno-noworocznym w Rosji rozpocznie się u nas sprzedaż z prawdziwego zdarzenia.
    „Wielkie ciepło” może również niekorzystnie wpłynąć na odporność drzew owocowych na mróz. Pod względem fizjologicznym nie będą one bowiem przygotowane na nagły atak mrozu. Z podobną sytuacją mieliśmy już do czynienia w zimie1986/87. Na początku stycznia było wtedy tak ciepło, że w sadach zieleniła się trawa. Za to w marcu temperatura spadła w Warszawie do –20oC.



    Jak dalej w Unii?
    Trwa przystosowywanie naszych norm prawnych do prawodawstwa unijnego. Mamy już ustawę o grupach producentów rolnych i ich związkach, zaś następna — o organizacji rynków owoców i warzyw, chmielu, tytoniu i suszu paszowego — dociera już do końca legislacyjnej ścieżki. Kolejna będzie zapewne dotyczyła sposobu zorganizowania rynku owoców i warzyw przeznaczonych dla przetwórstwa. Z sygnałów docierających z Brukseli wynika jednak, że w tym zakresie możliwe są pewne zmiany. W dotychczasowym systemie unijna pomoc docierała do grup producentów pośrednio przez zakłady przetwórcze. Nie jest wykluczone, że w niedalekiej przyszłości — zgodne z generalną koncepcją kierowania większości środków pomocowych bezpośrednio do rolników i ogrodników — wspierane będą nie zakłady przetwórcze, ale zaopatrujące je w surowce grupy producentów owoców i warzyw. Warto również w tym kontekście odnotować telewizyjną wypowiedź polskiego negocjatora, Jana Kułakowskiego, który stwierdził, że w rozmowach będziemy „bronić do upadłego” postulatu, aby pomoc ta dotyczyła w przyszłości również polskich producentów. Z rozmów z sadownikami wynika, że wiedza w zakresie liberalizacji oraz unijnego prawodawstwa i polityki rolnej jest raczej skromna. Błędy w tym zakresie popełniają nawet niektórzy autorzy pisujący w prasie fachowej. Trudno bowiem inaczej odbierać publikacje, z których wynika, że liberalizacja ma ułatwić unijnym producentom jabłek deserowych penetrację polskiego rynku. Takie doniesienia pozbawione są podstaw i wprowadzają czytelników w błąd, gdyż zarówno UE, jak i Polska utrzymały ochronę rynku jabłek deserowych na dotychczasowych zasadach.

    Related Posts

    None found

    Poprzedni artykułO EUROPEJSKICH TENDENCJACH W BALKONOWO-RABATOWYM BIZNESIE
    Następny artykułO GRUPACH PRODUCENCKICH, KONKURENCJI I SUPERMARKETACH

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Wpisz treść komentarza
    Wpisz swoje imię

    ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.