JESTEM OPTYMISTĄ

    10 listopada ubiegłego roku odbyła się ponowna, uroczysta, inauguracja Warszawskiego Rolno-Spożywczego Rynku Hurtowego w Broniszach, który dotychczas nie miał szczęścia ani do sprzedających, ani do kupujących. Dzień "otwarcia-bis" niewątpliwie był sukcesem - liczba samochodów, które 10 listopada przekroczyły rogatki Bronisz, była imponująca na tle dotychczasowych statystyk. Czy oznacza to, że od tej pory na rynku zapanuje handlowe życie? O krótką wypowiedź poprosiłem nowego prezesa Zarządu WRSRH Janusza Bylińskiego.

    Wojciech Górka: W jakim stanie zastał Pan rynek w Broniszach, obejmując funkcję jego prezesa?
    Janusz Byliński: W momencie mojego przyjścia handel na rynku był ograniczony. Wynikało to z faktu, że — jak oceniam — nie został on otwarty w momencie, w którym było to planowane, oraz ze złej oceny sytuacji przez poprzedni zarząd. Wierzono bowiem, że wystarczy wybudować, a akcjonariusze sami zadbają o ściągnięcie kupców. Promocja rynku w tym ostatnim środowisku nie była dostateczna.
    W.G.: Jako jedną z przyczyn niepowodzenia Bronisz wymieniano konkurencję ze strony dwóch „giełd” działających w Warszawie: przy ulicy Bakalarskiej i w okolicach Okęcia. Jak zamierzacie rozwiązać ten problem?
    J.B.: Już dzisiejszy dzień udowodnił, że rynek kwiatowy mogą przenieść sami handlujący (10 listopada, kwiaty sprzedawano nie tylko w hali, ale i pod wiatami — WG). Ponieważ krajowa podaż nie jest o tej porze roku największa, grono sprzedających kwiaty zawęziło się do importerów i dużych producentów uprawiających rośliny ozdobne pod osłonami, którzy swoją ofertę uzupełniają importem. Gdy to wąskie, ale ważne grono zadecyduje, że przenosi się do Bronisz, to za nimi przyjadą kupcy. Jak powiedział mi znajomy kwiaciarz „klient przede wszystkim przywiązuje się do sprzedawcy i cena nie zawsze jest najważniejsza, bo to jest jego sprzedawca”. Dzisiaj zademonstrowali to kwiaciarze i ich klienci. Do wszystkich kupców z kwiaciarni i bazarów dotarliśmy z materiałami reklamowymi. Oprócz tego, w ramach promocji, uruchomiliśmy specjalną linię autobusową dla „kwiaciarek” (na co dzień handlujących kwiatami na ulicach Warszawy), autobusy kursują spod Dworca Głównego do Bronisz co pół godziny, od 4.30 do 11.00. Zastanawiamy się, czy nie uruchomić tej linii również dla mieszkańców Warszawy w godzinach popołudniowych. Wydaje mi się, że zadbaliśmy o każdego klienta. Zachęcamy, na przykład, pokazami układania kwiatów — dzisiaj w wykonaniu mistrzyni Polski w tej dziedzinie, Małgorzaty Niskiej (fot. 1). Dodatkowo, z jej inicjatywy, chcemy uruchomić w Broniszach szkołę florystyczną uczącą ludzi nie tylko samej techniki układania bukietów, ale i dającą im wiedzę z zakresu prawa handlowego i rachunkowości. W ten sposób otrzymają pełne wykształcenie niezbędne do prowadzenia działalności gospodarczej plus umiejętność układania bukietów. Myślę, że jest to cenna inicjatywa, bo w Polsce trzeba szukać nowych profesji, a florysta to zawód dobrze płatny na Zachodzie, należy więc dążyć do tego, aby i w naszym kraju dawał on dochody.







    FOT. 1. MAŁGORZATA NISKA ZAPROPONOWAŁA OTWARCIE NA TERENIE RYNKU SZKOŁY FLORYSTYCZNEJ


    W.G.: A co z sektorem owoców i warzyw, który jest sercem każdego rynku hurtowego?
    J.B.: Tutaj są różne możliwości. Do producentów warzyw i owoców staraliśmy się dotrzeć zarówno za pośrednictwem ODR-ów, jak i poprzez naszych pracowników, którzy uzupełniali informacje, osobiście odwiedzając potencjalnych uczestników rynku. Materiały reklamowe, mówiące o 10 listopada jako dniu pełnej oferty handlowej, zachęcające ogrodników do korzystania z rynku hurtowego, dotarły do wszystkich 325 gmin województwa mazowieckiego. Odkłamując część podawanych przez media informacji chciałbym podkreślić, że ten rynek jest dla wszystkich, nie tylko dla akcjonariuszy. Jest na nim miejsce dla dużych i małych producentów. Nawet dla działkowców przywożących jedną czy dwie „klatki” warzyw lub owoców.
    W.G.: Pozwolę sobie przerwać i przytoczyć w tym miejscu słowa poprzedniego prezesa, Jacka Kalińskiego, który w rozmowie z nami stwierdził, że w perspektywie najbliższych 10 lat nie widzi w Broniszach miejsca dla producentów, bo nie poradzą oni sobie z wymaganiami rynku. Czy podtrzymuje Pan tę opinię?
    J.B.: Oczywiście, że nie. Ten rynek może zostać uruchomiony tylko wtedy, gdy będą na nim wszyscy. Ideą rynków hurtowych jest to, że spotyka się tam z popytem cała regionalna produkcja. Jeżeli my rozdrobnimy się na kilka rynków, to przegrają na tym producenci, bo bardziej operatywni handlowcy wykorzystają tę sytuację. Rynki hurtowe w Europie i w Stanach Zjednoczonych nie były ideą zaczerpniętą znikąd, ale aktem obrony interesów producentów. Myślę, że dotarło to już do świadomości nie tylko członków zarządu, ale i akcjonariuszy, którzy wiedzą, że własnymi siłami tego rynku nie uruchomią. Warunkiem jest pełny asortyment towarów różnej jakości, bo różne są wymagania kupców i ich klientów w sklepach.
    W.G.: Czy zmieniła się liczba producentów wśród akcjonariuszy lub czy takie zmiany są planowane?
    J.B.: Trudno to dzisiaj ocenić, bo na rynku kwiatowym mamy do czynienia ze swoistym melanżem — część producentów uzupełnia swoją ofertę importem i trudno jednoznacznie zakwalifikować ich pozycję. W sektorze owocowo-warzywnym sytuacja jest jaśniejsza, generalnie mamy tu do czynienia z producentami. Gdy połączą się oni w grupy producenckie, będą mieli większe szanse na handel w halach. My takim grupom dajemy preferencje, nawet nie czekając na rozwiązania ustawowe. Mówimy — powołajcie grupę ludzi, którzy chcą wspólnie korzystać z boksu w hali, dajcie nam ich nazwiska i numery rejestracyjne ich samochodów, a my wydamy wam odpowiednią ilość kart wjazdowych, jedną bezpłatnie, pozostałe za kaucją, oddawaną przy zwrocie. Spróbujcie takiej możliwości handlu w jednym miejscu różnymi produktami. Myślę, że jeżeli to „wypali”, to w przyszłości jedną z funkcji rynku będzie wspomaganie grup producenckich w pozyskaniu środków pomocowych (na przykład w postaci wypełniania wniosków o uzyskanie pomocy) na poprawienie standardu towarów opuszczających gospodarstwa (mycie, konfekcjonowanie, pakowanie, itd.). Pozwoli to na zwiększenie rentowności gospodarstw. Jest to trudne zadanie dla pojedynczego producenta, łatwiejsze dla grupy, i dające takim organizacjom możliwość obecności na rynku, nie tylko na placu czy pod wiatami, ale i w boksach. Proces taki może w przyszłości ograniczyć liczbę sprzedających.
    W.G.: Pierwotnie rynek hurtowy w Broniszach miał zaopatrywać głównie stolicę. Wielu producentów zainteresowanych jest jednak eksportem. Czy podjęliście jakieś kroki, aby wspomóc handel z zagranicą?
    J.B.: Myślę, że rynek hurtowy powinien spełniać trzy funkcje. Po pierwsze tę, o której już mówiliśmy, czyli bezpośredni kontakt sprzedających z nabywcami towarów dla aglomeracji warszawskiej. Druga funkcja — dzisiaj może jeszcze mało widoczna, ale istotna, bo stale powiększająca swój udział w obrocie towarami ogrodniczymi — to kontakt z sieciami sklepów, z supermarketami. Poszukujemy możliwości stworzenia w naszych magazynach platformy logistycznej, w ten sposób moglibyśmy stać się partnerem dla wielkich sieci handlowych i lepiej spełniać ich oczekiwania, tak jak to ma miejsce w niektórych krajach. Obecnie na supermarkety przypada w Polsce 15% krajowych obrotów owocami i warzywami, w perspektywie dwóch lat szacuje się, że będzie 30%, ale już na przykład we Francji jest to aż 60%. Trzecia funkcja rynku to eksport. Szacujemy, że powinien on wynosić 20–25% produkcji. Ze względów bezpieczeństwa nie powinien być wyższy, bo jeżeli coś złego wydarzy się za granicą (a takie przykłady mieliśmy w Rosji) to następuje dramat — brak możliwości zbytu towaru. Eksport to „oczko w głowie” każdego producenta, ale i rynku hurtowego. Dlatego planujemy otwarcie w Broniszach biura eksportu albo nowej firmy, w której rynek będzie udziałowcem. W perspektywie mamy rozmowy z bankami, które mają swoje przedstawicielstwa w Rosji i innych krajach WNP. Zapewni to bezpieczeństwo obrotu towarami i płatności. Na przykład, jeżeli rosyjski importer złoży w moskiewskiej filii banku odpowiednie zabezpieczenie majątkowe, to bank, który ma przedstawicielstwo w Polsce i w Rosji, może zagwarantować, że płatność będzie dokonana. Pomoc w eksporcie należy stworzyć na czterech płaszczyznach. Pierwszą stanowi gwarancja bankowa bezpieczeństwa obrotu towarem. Druga to uruchomienie usług dla drobnych rosyjskich importerów. Trzeba im pomóc w odprawie celnej towaru, a na samochodzie znajduje się czasem kilka różnych produktów, od pietruszki, przez jajka, po artykuły przetworzone. Planujemy otwarcie na rynku w Broniszach agencji celnych, które będą świadczyć usługi dla takich handlowców — wystawiać świadectwa fitosanitarne, CIS-owskie i inne dokumenty. Trzecia to planowany system przedpłat od importerów. Wpłacając środki finansowe na konto bankowe firmy, w której rynek jest udziałowcem, uzyskają oni pełne bezpieczeństwo, że pieniądze im nie przepadną, a w przypadku reklamacji otrzymają zwrot środków. Czwarta forma to klasyczne kontakty handlowe.
    W.G.: Jakie ułatwienia wprowadziliście, aby otwarcie, reklamowane hasłem „10 listopada ruszamy pełną parą”, przyniosło sukces?
    J.B.: Najważniejsze jest, że zaczął w końcu docierać do świadomości środowiska ogrodniczego fakt, że ten rynek jest dla wszystkich, jest tani i ma stabilne ceny, również w przyszłości. Z naszego biznesplanu wynika, że opublikowany dzisiaj cennik obowiązujący od 1 stycznia 2000 roku może być stały, o ile nie wzrośnie inflacja lub nie zmieni się kurs dewiz (bo mamy zobowiązania również w dewizach). Ewentualne korekty na pewno nie będą wynikać z chęci zwiększania dochodów spółki. Tym bardziej że chcemy, aby w przyszłości uczestnicy rynku mieli kapitałową przewagę w zarządzaniu nim i sami ten proces kontrolowali. Najlepszą gwarancją sukcesu Bronisz będą stałe ceny i to, że rynek ma przyszłość, bo jest w 100% właścicielem gruntów (w przeciwieństwie do wszystkich innych „giełd” i bazarów w okolicach Warszawy) oraz spełnia wymogi prawa polskiego i dyrektyw Unii Europejskiej w kwestiach bezpieczeństwa ruchu drogowego, ochrony środowiska i zdrowotnego bezpieczeństwa obrotu towarowego. Nie ma też mowy o zmianie planów zagospodarowania przestrzennego Bronisz. Ten rynek ma przyszłość także dlatego, że handel jest tutaj możliwy przez całą dobę, przez siedem dni w tygodniu. Zarząd bardzo pilnie wsłuchuje się w uwagi producentów i handlowców i staramy się je uwzględniać tak, aby wszyscy czuli się tutaj jak u siebie.
    W.G.: Czy można pokusić się o pierwsze podsumowanie dzisiejszego dnia?
    J.B.: Chociaż, jak wiemy, prawie wszyscy uczestnicy rynku spotykają się na nim głównie rano, a teraz jest już godz. 13.30, to zapraszam do okna, przez które można jeszcze zobaczyć handel pod wiatami. Dotychczas samochody wjeżdżały na teren rynku raczej sporadycznie, a ich liczba nie przekraczała 100 dziennie. Dzisiaj wjechało ich już ponad 2000. Przypomnę, że zakładany szczyt wynosi 3500 na dobę w „normalnych” miesiącach i 4500 w okresie zwiększonego handlu. Rynek jeszcze się nie przyzwyczaił do tego, że można handlować nie tylko rano, ale o godz. 12.00 czy o 15.00, oraz do rotacji polegającej na tym, że miejsce wyjeżdżających samochodów zajmują następne. Zakładane 4500 aut dotyczy bowiem jednego rzutu. Pokusiliśmy się o zrobienie symulacji, z której wynika, że gdyby nawet zjawiło się 10 tys. samochodów naraz, to obecna powierzchnia jest w stanie je obsłużyć. Przy pełnej rotacji rynek może przyjąć w ciągu doby nawet 20 tys. samochodów. Myślę więc, że dzisiejsza liczba sprzedających i kupujących może być miarą sukcesu. Oby tak dalej! Jestem optymistą i jako taki przyszedłem, aby ten rynek ratować dla producentów. Najważniejsze, że dzisiaj był towar dla kupców (fot. 2 i 3), a w mediach pojawił się dobry wizerunek Bronisz. Być może, nie przybyło jeszcze tylu handlowców, ilu byśmy sobie życzyli, ale dzisiejsza informacja o pełnej ofercie na rynku potwierdziła się i ci, którzy raz zasmakowali komfortu zawierania tutaj transakcji, z pewnością powrócą.
    W.G.: Dziękuję za rozmowę i pozostaje mi tylko życzyć, aby ruch, który panował w Broniszach w dniu dzisiejszym, towarzyszył rynkowi już zawsze.







    FOT. 2. 10 LISTOPADA NIE ZABRAKŁO OWOCÓW










    FOT. 3. W DNIU „OTWARCIA-BIS” POJAWILI SIĘ TEŻ PRODUCENCI WARZYW


    Related Posts

    None found

    Poprzedni artykułKWIACIARSKIE TOURNÉE
    Następny artykułNTV’99 – MAŁE KROKI NA DRODZE POSTĘPU cz. 1

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Wpisz treść komentarza
    Wpisz swoje imię

    ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.