MARCHEW POD KONTROLĄ

    W poprzednim numerze pisaliśmy o uprawie marchwi przetwórczej i konsumpcyjnej w Rolniczym Zakładzie Doświadczalnym w Żelaznej niedaleko Skierniewic oraz przedstawiliśmy wyniki prowadzonych tam doświadczeń odmianowych. Trudniejsze warunki produkcji tego warzywa panują na Podkarpaciu. Dlatego warto się przyjrzeć, jak radzą sobie z nią plantatorzy "Alimy Gerber" z okolic Rzeszowa.








































    Stanowisko i zmianowanie
    Z danych stacji chemiczno-rolniczej wynika, że większość, bo około 75% gruntów uprawnych na Podkarpaciu, jest zakwaszona. Ponieważ marchew wymaga ziemi o odczynie obojętnym (czyt. też HO 5 i 6/98) przed rozpoczęciem współpracy z „Alimą” plantatorzy muszą przedstawić wyniki analizy gleby ze stanowisk, na których chcą ją uprawiać — pH powinno być wyższe od 6,5, a zawartość metali ciężkich nie może przekraczać naturalnego poziomu (czyt. HO 10/99). Tymczasem w ostatnich latach, w wyniku spadku opłacalności przeważającej w tym rejonie produkcji rolniczej, producenci starają się zmniejszać nakłady — również na właściwe nawożenie. Często nie mogą zachować czteroletniego cyklu zmianowania, co przyczynia się do spadku plonów. Roman Baran z Kraczkowej, który w swoim 10-hektarowym gospodarstwie w zeszłym roku uprawiał 1,5 ha marchwi, stwierdził, że pola nowo dokupione lub dzierżawione musi najpierw przez kilka lat uprawiać — prowadząc właściwe, oparte na wynikach analizy gleby wapnowanie i nawożenie — żeby później uzyskać dobrej jakości plon marchwi. W cyklu zmianowania uwzględnia on zboża, po których pole jest nawożone obornikiem, potem uprawiane są ziemniaki, znowu zboża i w końcu — marchew. Na problemy ze zmianowaniem zwracał uwagę również Stanisław Bartman — producent, a także prezes Stowarzyszenia Plantatorów Owoców i Warzyw dla Przemysłu. Jego zdaniem, w małych gospodarstwach, które nie mogą pozwolić sobie na czteroletnią przerwę w uprawie marchwi na tym samym stanowisku i powtarzają tę produkcję co dwa lata, plon spada o 20, a nawet więcej procent.
    Zakład stawia również w tym względzie swoje wymagania. Obecnie najchętniej kontraktuje marchew z powierzchni przynajmniej 1-hektarowych (lub gdy roczna produkcja przekracza 50 ton). Aby zachować czteroletni cykl zmianowania, gospodarstwo musi mieć więc przynajmniej 4 hektary odpowiedniej jakości gruntów ornych. Podobne warunki były zresztą przyczyną ograniczenia liczby plantatorów — z około 4 tysięcy współpracujących przed 1992 r. z Rzeszowskimi Zakładami Przetwórstwa Owocowo-Warzywnego Alima w Rzeszowie do dziś zostało ich około 150.



    Uprawa
    Zmienił się również asortyment produkowanych warzyw. Wojciech Szubart, prowadzący gospodarstwo rolno-ogrodnicze w Krzemienicy, zwrócił uwagę, że mniej więcej od końca lat 70. do roku 1992 w okolicy Rzeszowa produkowano głównie pomidory dla przetwórstwa, fasolę szparagową i kapustę. Teraz zakład nastawiony jest na przerób marchwi, jabłek, ziemniaków, także owoców miękkich oraz dyni, kalarepy, selerów i pietruszki — składników przetworów dla dzieci. Producent ten, gospodarujący na 100 hektarach ziemi głównie klasy IV a (również III b), ma niecałe 4 ha sadu oraz 6,5 ha marchwi. Przed uprawą tego warzywa wykonał orkę zimową, wiosną przygotował pole agregatem (kultywator, wał kruszący i brona), redliny uformował tradycyjnie — obsypnikiem połączonym z wałem gładkim. Ich rozstawa wynosiła 67,5 cm. Marchew wysiał 25 kwietnia siewnikiem taśmowym, w dwóch rzędach na redlinie, przeznaczając na 1 metr bieżący rzędu 90 nasion (2 rzędy po 45 szt. na redlinie). Roman Baran z Kraczkowej wysiewy prowadził od 20 kwietnia do 5 maja, również na redlinach oddalonych o 67,5 cm, przeznaczając na metr rzędu 70 nasion (2 x 35 szt.). Jego zdaniem, w tej uprawie lepiej jest decydować się na większe odległości między redlinami, ponieważ przy tradycyjnej ich rozstawie 62,5 cm nie można dokładnie opryskiwać roślin i utrudniona jest chemiczna walka, między innymi, z połyśnicą marchwianką. Zwracał także uwagę na obsypywanie marchwi, które zapobiega zielenieniu jej główek.
    Przy uprawie marchwi producenci muszą przestrzegać zaleceń wskazanych przez kontrahenta. Każdy plantator prowadzi notatnik zabiegów agrotechnicznych, plantacje są również losowo kontrolowane przez służby agrotechniczne zakładu. „Alima Gerber” podjęła współpracę z profesorem Włodzimierzem Sadym z Akademii Rolniczej w Krakowie, z którym konsultowane są zagadnienia związane z nawożeniem i uprawą. W Instytucie Warzywnictwa opracowano z kolei zmodyfikowaną wersję programu ochrony. Przykładowo, chemiczną walkę z chwastami można prowadzić do 10 dni po siewie, dlatego w gospodarstwie Wojciecha Szubarta użyto tylko herbicydu przeciwko roślinom jednoliściennym (Afalonu Dyspersyjnego 455 SC), potem marchew odchwaszczano mechanicznie, a że ubiegła wiosna była mokra, chwasty — szczególnie skrzyp polny — bardzo dały się we znaki. W ochronie przed szkodnikami uwzględniono zaprawianie nasion preparatem Gaucho 350 FS, później przeprowadzono tylko dwa opryskiwania przeciwko drugiemu pokoleniu połyśnicy marchwianki (w tym przypadku zalecany jest Trebon 10 SC i Nurelle D 550 EC).
    W tym gospodarstwie marchew kopano ręcznie (fot. 1), było bardzo mokro, dlatego trudno było wjechać w pole kombajnem (czasami producenci wykorzystują kombajn do ziemniaków).







    FOT. 1. W UBIEGŁYM ROKU NA NIEKTÓRYCH POLACH MARCHEW ZBIERANO RĘCZNIE


    Zbiory rozpoczęły się w końcu sierpnia (pierwszą partię towaru odstawiono 6 września) i planowano zakończyć je przed początkiem listopada. Skup i przerób marchwi w zakładzie zwykle trwa do końca grudnia, dlatego producenci do tego czasu część marchwi przechowują pod wiatami czy w innych zaadaptowanych do tego celu pomieszczeniach.
    W Krzemienicy ubiegłoroczne plony nie były, niestety, imponujące — o 30%, nawet 50% niższe niż zwykle (według danych służb agrotechnicznych plantatorzy „Alimy” zbierają średnio 50 ton z hektara), w niektórych miejscach uzyskiwano tylko 25 t/ha. Powodem tego była niesprzyjająca pogoda, wiosną wystąpiły intensywne i gwałtowne deszcze, co częściowo uszkodziło zasiewy (fot. 2). Ponadto w niektórych miejscach aż czterokrotnie spadł grad, ostatni raz 26 lipca.







    FOT. 2. WIOSENNE ULEWY USZKODZIŁY CZĘŚĆ ZASIEWÓW W OKOLICY RZESZOWA





    Nawożenie
    Analizując wysokość plonu należy wziąć pod uwagę również fakt, że uprawa ta prowadzona była przy ograniczonym nawożeniu azotem — ze względu na to, że marchew przeznaczona na przetwory dla dzieci musi mieć bardzo niską zawartość azotanów. Na hektar wysiano 5 ton wapna węglanowego, 200 kg Hydroplonu 6 i 100 kg saletrzaku. Aby wyprodukować dobrej jakości marchew, spełniającą wysokie wymagania przetwórcy, profesor Sady zaleca ustalanie potrzeb nawozowych w oparciu o wyniki analiz chemicznych gleby, wykorzystywanie nawozów pozbawionych metali ciężkich, unikanie podawania wiosną superfosfatu (zarówno prostego, jak i potrójnego). Jego zdaniem, najlepiej jest uprawiać marchew na stanowiskach o optymalnej zawartości składników mineralnych — aby nie było konieczne nawożenie mineralne bezpośrednio przed siewem. Poza tym nie powinno się pogłównie podawać azotu, gdyż prowadzi to do zwiększenia zawartości azotanów w korzeniach. W razie stwierdzenia objawów niedożywienia roślin można prowadzić uzupełniające nawożenia dolistne.



    Mechanizacja
    Stanisław Bartman gospodarujący w Kraczkowej, wysiewał 50 nasion (2 x 25 szt.) na metr bieżący, czyli 700–800 tysięcy na hektar, na redlinach uformowanych tradycyjnie — obsypnikiem. Ocenia on, że przy takim dwurzędowym siewie (punktowym siewnikiem taśmowym) i dzięki uprawie na redlinach można uzyskać około 30% wyższe plony niż z marchwi wysiewanej „na płasko”, w jednym rzędzie. Prezes stowarzyszenia podkreślał, że do uprawy marchwi przede wszystkim potrzebne są dobre ziemie i praktyczna wiedza producenta. Nie da się jednak prowadzić uprawy na większą skalę bez odpowiedniego zaplecza maszynowego, które w gospodarstwie tworzy się przez wiele lat. Pierwszy siewnik punktowy, dwusekcyjny, pojawił się w tej okolicy 6 lat temu (kosztował wtedy tyle, co „maluch”), teraz producenci mają już 7 takich maszyn. Konieczne jest także zmechanizowanie zbioru, niektórzy usprawniają zbiory podorując rzędy marchwi pługiem bez odkładnicy (fot. 3), do niedawna nikt nie miał jednak typowego kombajnu do zbioru tego warzywa.

















    FOT. 3. W GOSPODARSTWIE STANISŁAWA BARTMANA W ZESZŁYM ROKU ZBIÓR PROWADZONY BYŁ JESZCZE TRADYCYJNIE: a – PŁUGIEM BEZ ODKŁADNICY PODORYWANO RZĘDY MARCHWII, b – PO OBCIĘCIU KORZENIE TRAFIAŁY NA PRZYCZEPĘ


    Dlatego plantatorzy zadecydowali o wspólnym zakupie takiej maszyny — wybrali duński, zaczepiany, jednorzędowy kombajn (jak mówił Stanisław Bartman jest to trzecia taka maszyna w Polsce). Można nim wykopać około 50 ton marchwi w ciągu dnia. Kosztuje on jednak ponad 100 tysięcy złotych i sami producenci nie byli w stanie sfinansować takiej inwestycji — zebrali część potrzebnej kwoty (50 tys. zł — dochód Zrzeszenia Plantatorów wynosi 1% wartości owoców i warzyw sprzedanych przez poszczególnych członków), dlatego zwrócili się do zarządu „Alimy Gerber” o dotację. Zakład zgodził się dofinansować zakup i jesienią kupiono kombajn. Niestety, na miejsce przeznaczenia dotarł on właściwie po zbiorach, ale w tym roku będzie już pracował na polach plantatorów. W następnej kolejności producenci planują zakupienie duńskiej maszyny do formowania redlin — jej cena wynosi około 40 tys. zł.



    Skup
    W ubiegłym roku „Alima Gerber” płaciła po 25 groszy za kilogram marchwi (tyle samo, co dwa lata temu). Taką, jak się okazało później, dosyć niską cenę plantatorzy wynegocjowali z zarządem zakładu wiosną (przy jej ustalaniu brano pod uwagę również to, że kontrahent dołożył się do zakupu kombajnu). Producenci otrzymują zapłatę po przerobieniu warzyw. W zależności od jakości dostarczonego surowca cena kilograma marchwi może różnić się o 20% od tej wstępnie wynegocjowanej.
    Skupowana jest tylko marchew spełniająca wymagania jakościowe stawiane przez zakład — wcześniej pobierane są próby towaru. Korzenie trafiające do zakładu powinny być gładko obcięte, bez pozostałości naci, zdrowe, świeże, jędrne, całe, niepopękane, kształtne, o średnicy (w najszerszym miejscu) co najmniej 3 cm. Zazielenienie główki nie powinno przekraczać długości 0,5 cm. Sprawdza się również zawartość azotanów — nie może ona być większa niż 250 mg NO3–/kg, oraz kadmu — maksymalnie 0,05 mg/kg.
    Zakład przetwórczy stawia nie tylko wymagania jakościowe, ale także decyduje o wyborze odmiany — na podstawie doświadczeń agrotechnicznych, oceny laboratoryjnej surowca (między innymi pod względem zawartości azotanów, metali ciężkich, karotenoidów, suchej masy, cukrów). Brany jest pod uwagę również kolor, smak i zapach — wybierane są odmiany słodkie i smaczne. W tym roku plantatorzy uprawiali głównie mieszańcowy 'Kazan’ oraz ustaloną 'Jobę’ i niektórzy uważają, że w trudnych warunkach uprawowych lepiej udaje się odmiana ustalona. W początkowych badaniach znalazły się także mieszańcowe 'Allred’ i 'Navajo’.

    Related Posts

    None found

    Poprzedni artykułPODATEK VAT W ROLNICTWIE
    Następny artykułFRUIT LOGISTICA NA PRZEŁOMIE WIEKÓW część 2

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Wpisz treść komentarza
    Wpisz swoje imię

    ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.