We wszystkich dziedzinach produkcji następują szybkie zmiany. W ciągu ostatnich 10 lat zmienił się także obraz naszych sadów. Zamiast 400 dużych jabłoni na hektarze rośnie teraz 2000–4000 małych drzew. Podobne tendencje dotyczą innych gatunków drzew owocowych. Teraz zbiera się z hektara nie 10–15 ton jabłek średniej jakości, ale 40–50 ton owoców wysokiej jakości. Przechowuje się je w warunkach kontrolowanej atmosfery, dzięki czemu świeże jabłka są dostępne przez cały rok, a śliwki czy czereśnie — przez kilka miesięcy. Kiedyś świeże truskawki spożywano przez 4–6 tygodni, teraz — nieprzerwanie od maja do października. Pracę ręczną zastępuje się mechaniczną — przykładem może być kombajnowy zbiór owoców porzeczek, agrestu, a ostatnio także borówki wysokiej. Bardzo zmienił się rynek owocowy. Wzrosły wymagania co do jakości owoców, opakowań, wielkości i sposobów dostawy, a także bezpieczeństwa zdrowotnego owoców. Po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej te wymagania wzrosną jeszcze bardziej, zwłaszcza jakościowe i dotyczące bezpieczeństwa zdrowotnego.
Dlatego sadownicy muszą znać nie tylko nowe technologie produkcji i dystrybucji owoców, ale także nowe odmiany, szkodniki czy choroby. Dystrybucja owoców w naszym kraju jest specyficzna. Brak dobrze zorganizowanych, większych jednostek handlowych powoduje, że sadownik musi sam produkować, przechowywać, sortować, pakować i dostarczać owoce do odbiorcy. Jest to uciążliwe i pracochłonne, ale bardziej opłacalne niż przekazywanie ich jesienią pośrednikowi. Przy takiej organizacji produkcji i dystrybucji owoców sadownik ma mało czasu na inne zajęcia, na przykład na pogłębianie wiedzy lub kontrolę sadów czy plantacji.
Wzrost intensywności produkcji w większości sadów zwiększa ryzyko produkcji i dystrybucji owoców. Niewielki błąd lub niedopatrzenie dużo kosztuje. Dlatego też, im wyższy poziom intensywności lub skala produkcji, tym większe jest zapotrzebowanie na specjalistyczną wiedzę z zakresu produkcji i dystrybucji owoców.
Polskie gospodarstwa sadownicze pod względem powierzchni, skali i poziomu intensywności produkcji można podzielić na trzy grupy. Do pierwszej, najliczniejszej (około 50%) zaliczam małe gospodarstwa z niewielką towarową produkcją owoców. W zasadzie nie korzystają one z doradztwa fachowego. Druga grupa, także liczna (około 150 000 gospodarstw), posiada większe powierzchnie upraw ze znaczącą towarową produkcją owoców średniej jakości. Ci sadownicy wymagają dużej pomocy ze strony doradców w zakresie wszystkich podstawowych zagadnień związanych z produkcją i dystrybucją owoców. Niestety, ta grupa gospodarstw ma dość trudny dostęp do wiedzy, głównie na skutek małej liczby doradców. Kiedyś tę rolę dobrze spełniali instruktorzy zatrudnieni w spółdzielniach ogrodniczych i zakładach przetwórczych. Teraz zadania te mają wykonywać pracownicy ośrodków doradztwa rolniczego, ale na razie niewielu doradców w ODR-ach może sprostać nowym wymaganiom w sadownictwie. Sadownicy, o których teraz mowa, mogą korzystać z wiedzy publikowanej w czasopismach ogrodniczych oraz uczestniczyć w szkoleniach, pokazach i seminariach. Ważną rolę w zdobywaniu przez nich wiedzy odgrywają wycieczki szkoleniowe, zarówno te krajowe, jak i zagraniczne. Wreszcie trzecia grupa — oceniam, że jest to około 10% gospodarstw (40 000–50 000) — z wysokim poziomem produkcji i dystrybucji owoców. Szacuję, że w tej grupie w około 3000 gospodarstw (w tym 2000 z sadami jabłoniowymi) produkcja owoców często jest na światowym poziomie. Mimo wysokiego poziomu wiedzy fachowej, ta grupa producentów potrzebuje znaczącej pomocy ze strony fachowych doradców. Tym bardziej że dużą część swoich owoców już eksportuje, a coraz więcej jest przepisów, głównie dotyczących bezpieczeństwa zdrowotnego owoców, które dotąd nie były znane lub przestrzegane w obrocie międzynarodowym.
W kraju jest niewielu fachowców, którzy mogą doradzać tej grupie sadowników. Pracują oni tylko w placówkach naukowych i w kilku ODR-ach. Potrzebna jest większa liczba dobrych doradców, a ponieważ brakuje krajowych, trzeba skorzystać z pomocy zagranicznych. Kilku takich fachowców od około 10 lat z dobrym skutkiem współpracuje z małymi grupami sadowników. Istnieje także możliwość poszerzenia tej formy doradztwa. Informacji w tej sprawie udziela Towarzystwo Rozwoju Sadów Karłowych.
Chciałbym podkreślić, że obecność firm zagranicznych nie rozwiąże problemu doradztwa w naszym sadownictwie. Niezbędne jest doradztwo prowadzone przez krajowych specjalistów. Mamy kilku dobrych doradców oraz wielu absolwentów uczelni rolniczych i ekonomicznych. Trzeba się zastanowić już teraz, a zwłaszcza po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej, jak rozwiązać ten pilny i zarazem trudny problem. Jestem przekonany, że bez inicjatywy sadowników czy organizacji sadowniczych nie rozwiąże się go w najbliższym czasie. Trzeba również, aby sadownicy określili swoje potrzeby dotyczące zakresu doradztwa. W rozwiązywanie problemu doradztwa fachowego w sadownictwie może się włączyć Towarzystwo Rozwoju Sadów Karłowych. Czekamy na propozycje.
We wszystkich dziedzinach produkcji następują szybkie zmiany. W ciągu ostatnich 10 lat zmienił się także obraz naszych sadów. Zamiast 400 dużych jabłoni na hektarze rośnie teraz 2000–4000 małych drzew. Podobne tendencje dotyczą innych gatunków drzew owocowych. Teraz zbiera się z hektara nie 10–15 ton jabłek średniej jakości, ale 40–50 ton owoców wysokiej jakości. Przechowuje się je w warunkach kontrolowanej atmosfery, dzięki czemu świeże jabłka są dostępne przez cały rok, a śliwki czy czereśnie — przez kilka miesięcy. Kiedyś świeże truskawki spożywano przez 4–6 tygodni, teraz — nieprzerwanie od maja do października. Pracę ręczną zastępuje się mechaniczną — przykładem może być kombajnowy zbiór owoców porzeczek, agrestu, a ostatnio także borówki wysokiej. Bardzo zmienił się rynek owocowy. Wzrosły wymagania co do jakości owoców, opakowań, wielkości i sposobów dostawy, a także bezpieczeństwa zdrowotnego owoców. Po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej te wymagania wzrosną jeszcze bardziej, zwłaszcza jakościowe i dotyczące bezpieczeństwa zdrowotnego.
Dlatego sadownicy muszą znać nie tylko nowe technologie produkcji i dystrybucji owoców, ale także nowe odmiany, szkodniki czy choroby. Dystrybucja owoców w naszym kraju jest specyficzna. Brak dobrze zorganizowanych, większych jednostek handlowych powoduje, że sadownik musi sam produkować, przechowywać, sortować, pakować i dostarczać owoce do odbiorcy. Jest to uciążliwe i pracochłonne, ale bardziej opłacalne niż przekazywanie ich jesienią pośrednikowi. Przy takiej organizacji produkcji i dystrybucji owoców sadownik ma mało czasu na inne zajęcia, na przykład na pogłębianie wiedzy lub kontrolę sadów czy plantacji.
Wzrost intensywności produkcji w większości sadów zwiększa ryzyko produkcji i dystrybucji owoców. Niewielki błąd lub niedopatrzenie dużo kosztuje. Dlatego też, im wyższy poziom intensywności lub skala produkcji, tym większe jest zapotrzebowanie na specjalistyczną wiedzę z zakresu produkcji i dystrybucji owoców.
Polskie gospodarstwa sadownicze pod względem powierzchni, skali i poziomu intensywności produkcji można podzielić na trzy grupy. Do pierwszej, najliczniejszej (około 50%) zaliczam małe gospodarstwa z niewielką towarową produkcją owoców. W zasadzie nie korzystają one z doradztwa fachowego. Druga grupa, także liczna (około 150 000 gospodarstw), posiada większe powierzchnie upraw ze znaczącą towarową produkcją owoców średniej jakości. Ci sadownicy wymagają dużej pomocy ze strony doradców w zakresie wszystkich podstawowych zagadnień związanych z produkcją i dystrybucją owoców. Niestety, ta grupa gospodarstw ma dość trudny dostęp do wiedzy, głównie na skutek małej liczby doradców. Kiedyś tę rolę dobrze spełniali instruktorzy zatrudnieni w spółdzielniach ogrodniczych i zakładach przetwórczych. Teraz zadania te mają wykonywać pracownicy ośrodków doradztwa rolniczego, ale na razie niewielu doradców w ODR-ach może sprostać nowym wymaganiom w sadownictwie. Sadownicy, o których teraz mowa, mogą korzystać z wiedzy publikowanej w czasopismach ogrodniczych oraz uczestniczyć w szkoleniach, pokazach i seminariach. Ważną rolę w zdobywaniu przez nich wiedzy odgrywają wycieczki szkoleniowe, zarówno te krajowe, jak i zagraniczne. Wreszcie trzecia grupa — oceniam, że jest to około 10% gospodarstw (40 000–50 000) — z wysokim poziomem produkcji i dystrybucji owoców. Szacuję, że w tej grupie w około 3000 gospodarstw (w tym 2000 z sadami jabłoniowymi) produkcja owoców często jest na światowym poziomie. Mimo wysokiego poziomu wiedzy fachowej, ta grupa producentów potrzebuje znaczącej pomocy ze strony fachowych doradców. Tym bardziej że dużą część swoich owoców już eksportuje, a coraz więcej jest przepisów, głównie dotyczących bezpieczeństwa zdrowotnego owoców, które dotąd nie były znane lub przestrzegane w obrocie międzynarodowym.
W kraju jest niewielu fachowców, którzy mogą doradzać tej grupie sadowników. Pracują oni tylko w placówkach naukowych i w kilku ODR-ach. Potrzebna jest większa liczba dobrych doradców, a ponieważ brakuje krajowych, trzeba skorzystać z pomocy zagranicznych. Kilku takich fachowców od około 10 lat z dobrym skutkiem współpracuje z małymi grupami sadowników. Istnieje także możliwość poszerzenia tej formy doradztwa. Informacji w tej sprawie udziela Towarzystwo Rozwoju Sadów Karłowych.
Chciałbym podkreślić, że obecność firm zagranicznych nie rozwiąże problemu doradztwa w naszym sadownictwie. Niezbędne jest doradztwo prowadzone przez krajowych specjalistów. Mamy kilku dobrych doradców oraz wielu absolwentów uczelni rolniczych i ekonomicznych. Trzeba się zastanowić już teraz, a zwłaszcza po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej, jak rozwiązać ten pilny i zarazem trudny problem. Jestem przekonany, że bez inicjatywy sadowników czy organizacji sadowniczych nie rozwiąże się go w najbliższym czasie. Trzeba również, aby sadownicy określili swoje potrzeby dotyczące zakresu doradztwa. W rozwiązywanie problemu doradztwa fachowego w sadownictwie może się włączyć Towarzystwo Rozwoju Sadów Karłowych. Czekamy na propozycje.