RÓŻE NA KSIĘŻYCU

    Róże są najlepiej "rozpracowanymi" przez naukowców roślinami ozdobnymi. Nic dziwnego: zajmują pierwsze miejsce w światowym rankingu najczęściej kupowanych kwiatów ciętych...














































    Róże są najlepiej „rozpracowanymi” przez naukowców roślinami ozdobnymi. Nic dziwnego: zajmują pierwsze miejsce w światowym rankingu najczęściej kupowanych kwiatów ciętych (na holenderskich aukcjach sprzedano ich w 1999 roku około 3 mld sztuk). Jak stwierdził prof. Naftaly Zieslin z Izraela podczas konferencji „Róże w szkółce i pod osłonami” zorganizowanej pod koniec marca w Instytucie Sadownictwa i Kwiaciarstwa w Skierniewicach, przy obecnym stanie wiedzy można by róże uprawiać i na Księżycu.



    Model „afrykański” i „fitotroniczny”










    Jednak o miejscu produkcji decydują przede wszystkim czynniki ekonomiczne, toteż nowe różane rejony raczej powstają w stronach świata, gdzie wystarczą niewielkie nakłady na energię i tania jest siła robocza. Rośnie w związku z tym znaczenie ośrodków afrykańskich (np. Kenia) i południowoamerykańskich (Ekwador, Kolumbia), gdzie koszty inwestycji związanych z założeniem plantacji wynoszą 300 tys. USD/ha, a robocizny — 1 USD/dzień.
    Na drugim biegunie znajduje się tak zwany fitotroniczny model produkcji róż, realizowany przede wszystkim w Holandii. Wspomniane wyżej nakłady sięgają tam — odpowiednio — 3 mln USD/ha i około 15 USD/godz., a najmniejsza powierzchnia szklarni zapewniająca opłacalność to 2 hektary. Charakterystyczną cechą „fitotronicznej” uprawy jest przy tym duży procent kwiatów pierwszej jakości.
    Niejako pośredni rodzaj produkcji występuje w rejonie Morza Śródziemnego, w którym na założenie plantacji trzeba przeznaczyć 1 mln USD/ha. Najważniejszym dostawcą róż z tego regionu jest Izrael, gdzie problem stanowi jednak gorsza jakość letnich pąków (do niedawna tamtejsi ogrodnicy byli w stanie utrzymać się tylko z zimowej produkcji róż, ale obecnie to już nie wystarcza). Ogólnie średnia światowa cena kwiatów ciętych róż spada, a koszty ich produkcji rosną.



    Cztery czynniki
    Profesor Zieslin wyróżnił następujące czynniki fizjologiczne decydujące o przebiegu uprawy i jej wyniku.
    – Tworzenie się pąków kwiatowych (które mogą dać wartościowe kwiaty lub nie).
    – Transport asymilatów (jeśli zostaną one w odpowiedniej ilości dostarczone do pąków kwiatowych, to pędy kwiatowe nie będą płonne).
    – Odnawianie się krzewu, czyli powstawanie pędów podstawowych (szkieletowych).
    – Szybkość wzrostu i rozwoju roślin, od której zależy długość okresu pomiędzy zbiorami kwiatów (np. dla odmiany 'Grand Gala’ we Francji wynosi 60 dni, a w Ekwadorze — 100 dni).
    Pierwsze trzy z powyższych procesów zależą od cytokinin, które są syntetyzowane w korzeniach i transportowane do innych części roślin. Aplikowanie tych regulatorów wzrostu na pąki kwiatowe „z zewnątrz” — w postaci syntetycznych preparatów — poprawiało plon, ale przynosiło niekorzystne skutki uboczne, na przykład deformację kwiatów. Dlatego też naukowcy poszukują innych rozwiązań.
    Wykazano, że ponad 80% asymilatów z liści krzewy róż transportują do młodych pędów. Nic więc dziwnego, że gdy natężenie światła się zmniejsza, rośnie liczba pędów płonnych. Aby zapobiec temu zjawisku, powszechnie doświetla się plantacje róż w północnej Europie (w Holandii zimą dotyczy to wszystkich upraw). Koszty są jednak duże; w niektórych krajach, jak Norwegia, zabieg ten ma uzasadnienie ekonomiczne tylko ze względu na niską tam cenę energii elektrycznej. W przeciwnym razie zimowa produkcja róż w Skandynawii nie miałaby sensu.
    Przedstawiona w 1978 roku teoria na temat prowadzenia krzewów róż tak zwaną metodą horyzontalną („japońską” — patrz fot. na str. 46) została na dobre wdrożona w latach 90. przynosząc wzrost plonów kwiatów i obniżenie kosztów robocizny. Rośliny, których pędy podstawowe są przyginane, tworzą bowiem więcej pędów kwiatowych, a dzięki temu, że krzewy są niższe, można o połowę skrócić czas zbioru. Opryskiwanie podstawy krzewu roztworem cytokinin przyspiesza wytwarzanie pędów podstawowych, jednak istota wszystkich procesów fizjologicznych związanych z metodą horyzontalną nie została do końca poznana. Podobnie, jak



    rola korzeni
    w rozwoju części nadziemnej róży szklarniowej, mających — jak stwierdził N. Zieslin — kluczowe znaczenie w produkcji tej rośliny. Właśnie nowy sposób prowadzenia krzewu, z przyginaniem, zamiast wycinania „nieproduktywnych” pędów, praktykowanego w tradycyjnej uprawie, nie ogranicza masy systemu korzeniowego. Każde pomniejszenie „fabryki” asymilatów (czyli części nadziemnej), w tym zbiór kwiatów, wpływa negatywnie na rozwój korzeni, który może być z kolei stymulowany przez odpowiednie nawożenie. Otóż obniża się pH podłoża — za pomocą soli fizjologicznie kwaśnych (azot w formie amonowej).
    Wielkość systemu korzeniowego zależy także od rodzaju materiału wyjściowego. Na świecie większość róż pod osłonami uprawiana jest na podkładkach, które ogólnie zapewniają wyższe plony, w porównaniu z krzewami rosnącymi na własnych korzeniach, a więc rozmnażanymi z sadzonek. Podkładka poprawia również odporność roślin na zmienne warunki środowiska (tzw. stres to nieodłączny atrybut uprawy w podłożach tradycyjnych, które podlewa się od czasu do czasu powodując znaczne wahania ich wilgotności). Jednak rozwój upraw bezglebowych, w których nawadnianie jest automatyczne, zwiększa zapotrzebowanie na róże rozmnażane z sadzonek. Wpływ rodzaju materiału wyjściowego na wyniki produkcyjne zależy, poza wszystkim, od odmiany.



    Podłoża i niewyjaśnione problemy
    Mówiąc o podłożach, które używane są współcześ-nie prof. Zieslin podkreślił, że o wyborze konkretnego produktu powinny decydować koszty — jeśli w określonych warunkach bardziej opłacalna jest uprawa w tradycyjnych podłożach niż na przykład w inertnych, to zmiany nie są konieczne (fot.).







    UPRAWA RÓŻ W RĘKAWACH Z FOLII POLIETYLENOWEJ, W TRADYCYJNYM PODŁOŻU


    Na niektóre z pytań zadanych podczas konferencji przez polskich producentów (np. o przyczynę zaginania się szypułek u pewnych odmian) prof. Zieslin odpowiadał: „Tego nie wie nikt”. Wynika stąd, że chyba jeszcze nie grozi nam przenoszenie plantacji róż na Księżyc.



    Odmiany chronione
    Dr Jerzy Adler z COBORU w Słupi Wielkiej, jak zwykle na konferencjach różanych, donosił o liczbie odmian róż zgłoszonych lub wpisanych do polskiej Księgi Ochrony Wyłącznego Prawa (KOWP). W marcu 2000 r. wstępną lub pełną ochronę miały 292 odmiany, czyli trochę mniej niż rok wcześniej. Dominuje firma Poulsen, której domeną są róże gruntowe, a za nią plasuje się Tantau i Kordes. Dr Adler zwrócił uwagę, że zagraniczne firmy hodowlane niekiedy chronią — w Urzędzie Patentowym — nazwę odmiany (dotyczy to np. 'Boniki’), której sprzedaż bez zgody właściciela także jest, w związku z tym, wykroczeniem. Na pytanie, co zrobić w przypadku, gdy posadzi się odmianę, która w trakcie uprawy trafia do KOWP, dr Adler radził wnieść post factum stosowne opłaty licencyjne (royalties) pełnomocnikowi hodowcy. W przeciwnym razie może być wytoczona producentowi sprawa sądowa z powództwa cywilnego. Problemem wciąż nierozwiązanym pozostaje jednak dostęp do informacji: do Księgi Ochrony Wyłącznego Prawa wpisywane są wyłącznie nazwy hodowlane odmian, gdy tymczasem w obrocie obowiązują nazwy handlowe, powszechnie znane. Najwyższy czas, by COBORU zmieniło ten stan rzeczy.

    Related Posts

    None found

    Poprzedni artykułNOWE WYDANIE „NAAMLIJST”
    Następny artykułŚWIATOWY RYNEK JABŁEK

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Wpisz treść komentarza
    Wpisz swoje imię

    ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.