Pogody, którą można określić tylko w taki sposób, jak w tytule, trudno się było spodziewać już w kwietniu. Sprawiła ona sadownikom sporo kłopotów, spowodowała wiele obaw, a być może i strat. Zgodnie z przewidywaniami, walka z parchem rozpoczęła się już w I dekadzie kwietnia. Do początków maja na Mazowszu sady opryskiwano po 3, 4 razy, a wyjątkowo (tam, gdzie trochę popadało) nawet 6. Temperatura, niezwykle wysoka jak na tę porę roku, oraz obfite rosy nie pozwalały jednak sadownikom spać spokojnie nawet tam, gdzie nie padał deszcz. W takich bowiem warunkach infekcja parchem następuje bardzo szybko i wymaga sprawnego przeciwdziałania. Tej wiosny, ponieważ ciepła aura bardzo przyspieszyła rozwój szkodników, producenci musieli niejednokrotnie wykonać w ciągu kilku dni zabiegi, które w normalnym sezonie rozkładają się na 3 tygodnie. | ||
| ||
Upały i przymrozki | ||
Na Mazowszu wegetacja była w tym roku przyspieszona o około 3 tygodnie, już w pierwszych dniach maja prawie przekwitły jabłonie (coś podobnego pamiętają już tylko rodzice sadowników, a i to tylko ci starsi). Przed kwitnieniem mówiło się o zbiorach do 2 mln ton jabłek, a nawet 2,2 mln ton. Obecne fakty nie upoważniają jeszcze do takich prognoz. Istotnie, kwitnienie było obfite, ale trwało krótko i odbywało się w warunkach raczej niekorzystnych dla dobrego zapylenia i zapłodnienia. Głównym powodem była bardzo niska wilgotność powietrza, przy której znamiona słupków szybko wysychają i, tym samym, krótko pozostają w stanie receptywności. Skoro zaś jednocześnie wysoka temperatura znacznie skróciła kwitnienie, to procent zawiązanych owoców może być niezbyt duży. Wszyscy obawiali się także przymrozków. Momentem newralgicznym jest okres zaraz po kwitnieniu, gdyż małe zawiązki owoców są wrażliwsze na ujemną temperaturę niż kwiaty. No i stało się — w środkowej Polsce na początku maja znacznie się ochłodziło i miejscami wystąpiły przymrozki do –5°C , a nawet –7°C. Pierwszą krytyczną nocą, która zaskoczyła wielu sadowników, była ta z 2 na 3 maja. Prawie nikt się nie spodziewał takiego ochłodzenia, bo po okresie upałów ziemia wydawała się bardzo nagrzana. Już w pierwszej dekadzie maja pojawiły się sygnały o dość znacznych szkodach na wiśniach, wczesnych śliwach oraz gruszach. Są uszkodzenia i na jabłoniach, lokalnie mówi się nawet o stracie całego plonu. Na pełniejsze oceny przyjdzie jeszcze poczekać, tym bardziej, że noc z 2 na 3 maja w wielu miejscach nie była chyba ostatnią z przymrozkami. Dodatkowo było również bardzo sucho, co w czasie wzrostu zawiązków jest wyjątkowo niekorzystne. Przedstawiona sytuacja dotyczy plonów tegorocznych. Ale kwietniowe upały przysporzyły kłopotów także i tym producentom, którzy mieli jeszcze w chłodniach jabłka ubiegłoroczne. Okazuje się, że w takich warunkach ucierpieć może nawet 'Idared'. Jeden z sadowników, który przetrzymał jabłka tej odmiany w chłodni, pod koniec kwietnia otworzył komorę z zamiarem ich eksportowej sprzedaży. Uznał, że już najwyższy czas, bo szanse na wyższe ceny były nikłe, a zainteresowanie eksportem niewielkie. Producent ten chciał sprzedać jabłka po 1,08–1,10 zł/kg — cenie, którą oferowano w marcu, ale okazało się, że owoce nadawały się tylko do wyrzucenia. Po wystawieniu z komory do pakowni jabłka "spociły się", a sadownik, zamiast przetrzymać je tam przez 1 lub 2 dni w cieniu, w temperaturze zbliżonej do pokojowej, wystawił je na zewnątrz, żeby wyschły. No i wyschły, tylko że do wieczora były już prawie czarne. Przypuszczalnie wystąpił szok termiczny, podobny do tego, jaki następuje przy "oparzeniu" nagrzanych słońcem owoców zimną wodą (na przykład przy deszczowaniu). Piszę o tym nie po to, aby podawać w wątpliwość fachowość naszych producentów, ale aby przypomnieć, że czasem zaniedbanie pozornie drobnej rzeczy może być przyczyną ogromnych strat. Handel ubiegłorocznymi jabłkami w maju miał się już ku końcowi. Wielu zdecydowało się na otwarcie nawet komór KA znacznie wcześniej niż w ubiegłych latach (u nich handel skończył się już przed Wielkanocą). Byli przekonani, że nie ma już na co czekać, bo w tym roku — paradoksalnie — im dłużej się jabłka wiosną przechowywało, tym więcej się traciło. Nie zarobili także ci, którzy kupili jesienią na przykład 'Cortlanda' po 1,10 zł/kg. Jeśli nawet dobrze się w chłodni przechował, to można go było na początku maja sprzedać nie drożej niż po 1,4 –1,5 zł/kg. Wyszło więc na to, że tylko zwróciły się koszty przechowywania. | ||
| ||
Paradoksy mijającego sezonu | ||
Inną anomalią kończącego się sezonu był fakt, że niektórzy handlowcy, zrażeni zapewne kłopotami z 'Cortlandem' pochodzącym z chłodni, pod koniec sezonu woleli kupować jabłka (nawet 'Idareda') ze zwykłych przechowalni. Rynek ubiegłorocznych jabłek prawie zupełnie stracił już w maju dynamizm — na początku tego miesiąca średnie ceny hurtowe były o 5% niższe niż rok temu, zaś w stosunku do notowań kwietniowych wzrosły zaledwie o 1%. Warto zaś przypomnieć, że na koniec I kwartału inflacja, liczona w skali rocznej, przekraczała 10%. Regres widać także, gdy analizuje się ceny poszczególnych odmian (tabela). Z porównywanych ośmiu, w hurcie 3 staniały, a 5 nie zmieniło ceny. W detalu: z 14 porównywanych 7 staniało, 4 nie zmieniły ceny, a tylko 3 zdrożały (punktem odniesienia były ceny z maja ubiegłego roku). Trzeba jeszcze dodać, że w opisywanym okresie krajowych jabłek było coraz mniej, na straganach zaś coraz wyraźniej dominowały cytrusy, banany, winogrona, a nawet arbuzy. Na krajowym rynku jabłek w dalszym ciągu najdroższe były: 'Jonagoldy', 'ampion' i 'Golden Delicious', a także 'Honeygold' i 'Mutsu' — takich "białych" jabłek nadal u nas brakuje. Za ich kilogram (nawet 'Boikena') trzeba zapłacić tyle samo, co za 'ampiona' czy 'Jonagolda' * współczynnik konkurencyjności cenowej (ceny jabłek importowanych/ceny jabłek krajowych); x) odmiany Granny Smith, Red i Golden Delicious W detalu zaobserwowałem coś, co w moim przekonaniu dobrze charakteryzowało bieżący stan rynku jabłek. Chodzi o losy skrzynki 'Ligola', stojącej przez dwa dni na zaprzyjaźnionym straganie. Owoce były duże i dobrze wybarwione, więc początkowo miały kosztować 4 zł/kg. Po południu na torbie-etykiecie pojawił się napis "promocja" cena spadła do 3 zł/kg, a następnego dnia do 2,5 zł/kg. Krótko mówiąc, z cenami jabłek się "nie podskoczy" z tego samego powodu, dla którego nie było to możliwe i w ubieg,łym miesiącu — w dalszym ciągu owoce importowane są najczęściej tańsze niż rok temu, a w zaniżaniu ich cen przodują, jak zwykle, supermarkety. | ||
| ||
Globalizacja rynku owoców | ||
Skoro zaś mowa o cytrusach i organizacjach, to warto podać (za ŚROiW 4/2000), że do ANECOOP (hiszpańska organizacja producentów i eksporterów owoców) przyłączy się najprawdopodobniej jeszcze 700 producentów cytrusów. Sezon był dla nich bardzo trudny, wiec i moment na postępującą globalizację jest bardzo dobry. Wielu przeciwko niej protestuje, ale staje się coraz powszechniejsza i tego procesu się nie da się raczej zatrzymać. Również dla producentów innych owoców jest to chyba jedyne wyjście. Cóż bowiem można zrobić, jeżeli w 2005 roku 10 podmiotów gospodarczych ma kontrolować w Europie 80% eksportu owoców? Druga wiadomość dotyczy pomarańczy i mandarynek, ale we Włoszech. Tamtejsze Ministerstwo Rolnictwa zamierza wycofać z rynku ponad 20 000 ton tych owoców, aby ratować sadowników przed spadkiem dochodów. Cała operacja zostanie przeprowadzona za pośrednictwem organizacji producenckich. Obraz kiepskiej kondycji rynku jabłek dopełniają ceny owoców przemysłowych, na początku maja o około 14% niższe niż przed rokiem. Mimo utrzymujących się wysokich cen koncentratu soku jabłkowego, perspektywy tego sektora w Europie nie są specjalnie zachęcające. Wynika to przede wszystkim z faktu utrzymania przez USA bardzo restrykcyjnych ceł (ponad 50%) na chiński ksj. Można zatem przewidywać, ze Chińczycy w dalszym ciągu będą się starali zwiększyć sprzedaż swego koncentratu na rynku europejskim. |
Pogody, którą można określić tylko w taki sposób, jak w tytule, trudno się było spodziewać już w kwietniu. Sprawiła ona sadownikom sporo kłopotów, spowodowała wiele obaw, a być może i strat. Zgodnie z przewidywaniami, walka z parchem rozpoczęła się już w I dekadzie kwietnia. Do początków maja na Mazowszu sady opryskiwano po 3, 4 razy, a wyjątkowo (tam, gdzie trochę popadało) nawet 6. Temperatura, niezwykle wysoka jak na tę porę roku, oraz obfite rosy nie pozwalały jednak sadownikom spać spokojnie nawet tam, gdzie nie padał deszcz. W takich bowiem warunkach infekcja parchem następuje bardzo szybko i wymaga sprawnego przeciwdziałania. Tej wiosny, ponieważ ciepła aura bardzo przyspieszyła rozwój szkodników, producenci musieli niejednokrotnie wykonać w ciągu kilku dni zabiegi, które w normalnym sezonie rozkładają się na 3 tygodnie. | ||
Upały i przymrozki | ||
Na Mazowszu wegetacja była w tym roku przyspieszona o około 3 tygodnie, już w pierwszych dniach maja prawie przekwitły jabłonie (coś podobnego pamiętają już tylko rodzice sadowników, a i to tylko ci starsi). Przed kwitnieniem mówiło się o zbiorach do 2 mln ton jabłek, a nawet 2,2 mln ton. Obecne fakty nie upoważniają jeszcze do takich prognoz. Istotnie, kwitnienie było obfite, ale trwało krótko i odbywało się w warunkach raczej niekorzystnych dla dobrego zapylenia i zapłodnienia. Głównym powodem była bardzo niska wilgotność powietrza, przy której znamiona słupków szybko wysychają i, tym samym, krótko pozostają w stanie receptywności. Skoro zaś jednocześnie wysoka temperatura znacznie skróciła kwitnienie, to procent zawiązanych owoców może być niezbyt duży. Wszyscy obawiali się także przymrozków. Momentem newralgicznym jest okres zaraz po kwitnieniu, gdyż małe zawiązki owoców są wrażliwsze na ujemną temperaturę niż kwiaty. No i stało się — w środkowej Polsce na początku maja znacznie się ochłodziło i miejscami wystąpiły przymrozki do –5°C , a nawet –7°C. Pierwszą krytyczną nocą, która zaskoczyła wielu sadowników, była ta z 2 na 3 maja. Prawie nikt się nie spodziewał takiego ochłodzenia, bo po okresie upałów ziemia wydawała się bardzo nagrzana. Już w pierwszej dekadzie maja pojawiły się sygnały o dość znacznych szkodach na wiśniach, wczesnych śliwach oraz gruszach. Są uszkodzenia i na jabłoniach, lokalnie mówi się nawet o stracie całego plonu. Na pełniejsze oceny przyjdzie jeszcze poczekać, tym bardziej, że noc z 2 na 3 maja w wielu miejscach nie była chyba ostatnią z przymrozkami. Dodatkowo było również bardzo sucho, co w czasie wzrostu zawiązków jest wyjątkowo niekorzystne. Przedstawiona sytuacja dotyczy plonów tegorocznych. Ale kwietniowe upały przysporzyły kłopotów także i tym producentom, którzy mieli jeszcze w chłodniach jabłka ubiegłoroczne. Okazuje się, że w takich warunkach ucierpieć może nawet 'Idared’. Jeden z sadowników, który przetrzymał jabłka tej odmiany w chłodni, pod koniec kwietnia otworzył komorę z zamiarem ich eksportowej sprzedaży. Uznał, że już najwyższy czas, bo szanse na wyższe ceny były nikłe, a zainteresowanie eksportem niewielkie. Producent ten chciał sprzedać jabłka po 1,08–1,10 zł/kg — cenie, którą oferowano w marcu, ale okazało się, że owoce nadawały się tylko do wyrzucenia. Po wystawieniu z komory do pakowni jabłka „spociły się”, a sadownik, zamiast przetrzymać je tam przez 1 lub 2 dni w cieniu, w temperaturze zbliżonej do pokojowej, wystawił je na zewnątrz, żeby wyschły. No i wyschły, tylko że do wieczora były już prawie czarne. Przypuszczalnie wystąpił szok termiczny, podobny do tego, jaki następuje przy „oparzeniu” nagrzanych słońcem owoców zimną wodą (na przykład przy deszczowaniu). Piszę o tym nie po to, aby podawać w wątpliwość fachowość naszych producentów, ale aby przypomnieć, że czasem zaniedbanie pozornie drobnej rzeczy może być przyczyną ogromnych strat. Handel ubiegłorocznymi jabłkami w maju miał się już ku końcowi. Wielu zdecydowało się na otwarcie nawet komór KA znacznie wcześniej niż w ubiegłych latach (u nich handel skończył się już przed Wielkanocą). Byli przekonani, że nie ma już na co czekać, bo w tym roku — paradoksalnie — im dłużej się jabłka wiosną przechowywało, tym więcej się traciło. Nie zarobili także ci, którzy kupili jesienią na przykład 'Cortlanda’ po 1,10 zł/kg. Jeśli nawet dobrze się w chłodni przechował, to można go było na początku maja sprzedać nie drożej niż po 1,4 –1,5 zł/kg. Wyszło więc na to, że tylko zwróciły się koszty przechowywania. | ||
Paradoksy mijającego sezonu | ||
Inną anomalią kończącego się sezonu był fakt, że niektórzy handlowcy, zrażeni zapewne kłopotami z 'Cortlandem’ pochodzącym z chłodni, pod koniec sezonu woleli kupować jabłka (nawet 'Idareda’) ze zwykłych przechowalni. Rynek ubiegłorocznych jabłek prawie zupełnie stracił już w maju dynamizm — na początku tego miesiąca średnie ceny hurtowe były o 5% niższe niż rok temu, zaś w stosunku do notowań kwietniowych wzrosły zaledwie o 1%. Warto zaś przypomnieć, że na koniec I kwartału inflacja, liczona w skali rocznej, przekraczała 10%. Regres widać także, gdy analizuje się ceny poszczególnych odmian (tabela). Z porównywanych ośmiu, w hurcie 3 staniały, a 5 nie zmieniło ceny. W detalu: z 14 porównywanych 7 staniało, 4 nie zmieniły ceny, a tylko 3 zdrożały (punktem odniesienia były ceny z maja ubiegłego roku). Trzeba jeszcze dodać, że w opisywanym okresie krajowych jabłek było coraz mniej, na straganach zaś coraz wyraźniej dominowały cytrusy, banany, winogrona, a nawet arbuzy. Na krajowym rynku jabłek w dalszym ciągu najdroższe były: 'Jonagoldy’, 'ampion’ i 'Golden Delicious’, a także 'Honeygold’ i 'Mutsu’ — takich „białych” jabłek nadal u nas brakuje. Za ich kilogram (nawet 'Boikena’) trzeba zapłacić tyle samo, co za 'ampiona’ czy 'Jonagolda’ * współczynnik konkurencyjności cenowej (ceny jabłek importowanych/ceny jabłek krajowych); x) odmiany Granny Smith, Red i Golden Delicious W detalu zaobserwowałem coś, co w moim przekonaniu dobrze charakteryzowało bieżący stan rynku jabłek. Chodzi o losy skrzynki 'Ligola’, stojącej przez dwa dni na zaprzyjaźnionym straganie. Owoce były duże i dobrze wybarwione, więc początkowo miały kosztować 4 zł/kg. Po południu na torbie-etykiecie pojawił się napis „promocja” cena spadła do 3 zł/kg, a następnego dnia do 2,5 zł/kg. Krótko mówiąc, z cenami jabłek się „nie podskoczy” z tego samego powodu, dla którego nie było to możliwe i w ubieg,łym miesiącu — w dalszym ciągu owoce importowane są najczęściej tańsze niż rok temu, a w zaniżaniu ich cen przodują, jak zwykle, supermarkety. | ||
Globalizacja rynku owoców | ||
Skoro zaś mowa o cytrusach i organizacjach, to warto podać (za ŚROiW 4/2000), że do ANECOOP (hiszpańska organizacja producentów i eksporterów owoców) przyłączy się najprawdopodobniej jeszcze 700 producentów cytrusów. Sezon był dla nich bardzo trudny, wiec i moment na postępującą globalizację jest bardzo dobry. Wielu przeciwko niej protestuje, ale staje się coraz powszechniejsza i tego procesu się nie da się raczej zatrzymać. Również dla producentów innych owoców jest to chyba jedyne wyjście. Cóż bowiem można zrobić, jeżeli w 2005 roku 10 podmiotów gospodarczych ma kontrolować w Europie 80% eksportu owoców? Druga wiadomość dotyczy pomarańczy i mandarynek, ale we Włoszech. Tamtejsze Ministerstwo Rolnictwa zamierza wycofać z rynku ponad 20 000 ton tych owoców, aby ratować sadowników przed spadkiem dochodów. Cała operacja zostanie przeprowadzona za pośrednictwem organizacji producenckich. Obraz kiepskiej kondycji rynku jabłek dopełniają ceny owoców przemysłowych, na początku maja o około 14% niższe niż przed rokiem. Mimo utrzymujących się wysokich cen koncentratu soku jabłkowego, perspektywy tego sektora w Europie nie są specjalnie zachęcające. Wynika to przede wszystkim z faktu utrzymania przez USA bardzo restrykcyjnych ceł (ponad 50%) na chiński ksj. Można zatem przewidywać, ze Chińczycy w dalszym ciągu będą się starali zwiększyć sprzedaż swego koncentratu na rynku europejskim. |