W „UŚPIENIU”

    Szkółka Lucyny i Andrzeja Grabowskich z Zielonej Góry nie należy do typowych. "Mój Ogród", bo tak brzmi nazwa przedsiębiorstwa, specjalizuje się w produkcji bylin (ponad 700 gatunków i odmian) — dużych okazów dla firm zakładających ogrody oraz rarytasów dla hobbystów. Od innych gospodarstw szkółkarskich różni się stosunkowo niewielką skalą produkcji, ogromnym asortymentem oraz tym, że jeszcze w 1991 roku właściciele nie mieli nic wspólnego z roślinami, a zajmowali się dziennikarstwem.

























































    Fot. 1. Lucyna i Andrzej Grabowscy w ogrodzie pokazowym przy szkółce bylin





    Początki i perspektywy
    W 1991 roku L. A. Grabowscy zrezygnowali z pracy w redakcjach i przenieśli się na przedmieścia Zielonej Góry, gdzie w 1993 roku otworzyli centrum ogrodnicze. Przy punkcie handlowym powstał ogród pokazowy z dużym stawem, a następnie na hektarze pola przy domu — szkółka bylin. Obecnie produkuje się je także w Mirocinie, gdzie właściciele kupili 4,5 ha gruntów (1,5 ha to mateczniki). W przeciwieństwie do wielu producentów nastawionych na uprawę bylin w małych doniczkach (najczęściej P9), właściciele „Mojego Ogrodu” oferują je w różnych wielkościach — od typowych P9 do pojemników 30-litrowych.

    Około 80% odbiorców to klienci indywidualni, zaopatrujący się w centrum ogrodniczym, oraz hobbyści, którzy kupują towar głównie wysyłkowo (tę formę sprzedaży także prowadzą L. A. Grabowscy), a jedynie 20% — hurtownicy. Rynek bylin nie jest jeszcze w Polsce duży i trudno znaleźć nabywców. Dlatego szkółka w Zielonej Górze czeka na razie „w uśpieniu” na lepsze czasy. Według Lucyny Grabowskiej szansę na poprawę koniunktury daje właśnie oferowanie klientom nie tylko małych roślin w P9, produkowanych w substracie torfowym, ale także większych okazów, dobrze wyglądających przez cały sezon. W Wielkiej Brytanii gros bylin, które w tym kraju są modniejsze od drzew i krzewów ozdobnych, oferuje się tylko w dużych pojemnikach.


    Właściciele czekają więc na lepsze czasy dla sprzedaży bylin w naszym kraju. W tym celu zakupili już kolejne 7,5 ha pola, które można będzie przeznaczyć na produkcję, jeśli zwiększy się popyt na te rośliny. Na razie, jak twierdzą, z takiej szkółki, jak „Mój Ogród” mogą się jeszcze normalnie utrzymywać, ale w obecnych warunkach gospodarczych nie byliby już w stanie drugi raz takiej działalności rozpocząć.







    Fot. 2. Te same gatunki w P9 (na pierwszym planie) i większych pojemnikach





    Specyfikacja szkółki

    Głównym powodem, dla którego byliny oferowane w polskich centrach ogrodniczych, po wiosennym szczycie sprzedaży, przedstawiają „obraz nędzy i rozpaczy” jest — zdaniem L. Grabowskiej — fakt, że większość z nich produkuje się w substratach torfowych. Te ostatnie są wprawdzie bardzo wygodne dla szkółkarzy, ale zupełnie niewłaściwe dla tej grupy roślin. Byliny, pozostawione w takich podłożach na kilka miesięcy w punktach handlowych są niedostatecznie odżywione, gdyż przez podlewanie wypłukuje się większość składników pokarmowych. Poza tym, przy ogromnej liczbie gatunków i odmian problemem jest zróżnicowanie wymagań co do odczynu i przepuszczalności podłoża oraz nawożenia roślin. Zagraniczne szkółki, głównie czeskie, z których L. A. Grabowscy sprowadzają nowe odmiany, nawet nie chcą słyszeć o torfie. W „Moim Ogrodzie” również przywiązuje się wagę do właściwego podłoża, dzięki któremu byliny mogą być atrakcyjne w punkcie sprzedaży nawet póżnym latem (fot. 3).







    Fot. 3. Byliny mogą się prezentować atrakcyjnie również późnym latem



    Podstawowe, materiały do sporządzania podłoża w „Moim Ogrodzie” to tzw. ziemia torfowa (oferowana przez producentów torfu z górnej warstwy złoża — ma pH 5,5–6, a zawarty w niej torf jest częściowo rozłożony), przekompostowana kora sosnowa oraz gruboziarnisty piasek. Po wymieszaniu ich w jednakowych proporcjach powstaje bylinowe „podłoże uniwersalne”, do którego w zależności od potrzeb dodaje się wapna magnezowego (np. dla zawilców japońskich, ciemierników czy pierwiosnków). Dla rośliny preferujących odczyn kwaśny, połowę ziemi torfowej, zastępuje się kwaśnym torfem. Inne dodatki to glina lub żwiry o różnej granulacji. Podstawowym nawozem jest wieloskładnikowa, granulowana Azofoska — mieszana z podłożem, a później podawana posypowo 2 razy w sezonie (ręcznie, pod koniec kwietnia i w czerwcu).


    W „Moim Ogrodzie” wciąż króluje praca ręczna. Łatwo zrozumieć, że trudno tu zastosować doniczkarkę, jeśli weźmie się pod uwagę to, że w doniczkach dla wielu gatunków trzeba umieścić drenaż (żwir), właściwe podłoże, a na wierzchu kolejną warstwę żwiru lub gruboziarnistego piasku (takie wymagania mają np., popularne, ostatnio lewizje).







    Fot. 4. Niektóre gatunki (tu lewizja) wymagają pracochłonnego nasypywania żwiru na wierzch podłoża





    Rozmnażanie

    Część „młodzieży” z siewu (około 50%) kupuje się w multipaletach (jest to materiał wyjściowy wyprodukowany w zagranicznych „fabrykach rozsad”). Niestety — zdaniem Lucyny Grabowskiej — oferowane w ten sposób sadzonki są już za drogie, aby produkt finalny można sprzedać po opłacalnej cenie. Dlatego większość roślin rozmnaża się na miejscu . Główny termin siewu to wiosna, ale wiele gatunków trzeba wysiewać bezpośrednio po zbiorze (np. miłki, ciemierniki czy przylaszczki). Nasiona umieszcza się w plastikowych kuwetach w substracie torfowym z piaskiem (pół na pół). Rośliny kiełkują w tunelu foliowym. Siewki hartuje się i pikuje (pojedynczo lub kępkami) do doniczek P9. Te trafiają na 2 tygodnie do tunelu, a następnie na zagony polowe (dla bylin cieniolubnych — zagony przygotowano pod koronami starych drzew – fot. 5), gdzie są podlewane (zraszane wodą ze stawu) i nawożone.







    Fot. 5. Dla bylin cieniolubnych zagony przygotowano pod koronami starych drzew



    Najwięcej gatunków i odmian rozmnaża się za pomocą sadzonek (zielne, korzeniowe) i przez podział. Sadzonki sporządza się od końca kwietnia do lipca i umieszcza się w takim samym podłożu, jak to stosowane do siewu (w kuwetach lub P9 – fot. 6), bez użycia preparatów ułatwiających ukorzenianie. Rośliny przeznaczone do podziału wykopuje się jesienią, przywozi do tunelu foliowego, okrywa ziemią i korą, a następnie dzieli w zimie, w okresach lepszej pogody. Po posadzeniu do doniczek rośliny z podziału układa się ciasno w tunelach, zewnętrzne obsypuje trocinami, a całość chroni przed mrozem agrowłókniną.







    Fot. 6. Ukorzeniające się sadzonki runianki japońskiej





    Dalsza produkcja

    Rośliny oferowane w małych doniczkach trafiają do handlu na wiosnę lub jesienią (okazy w większych pojemnikach — P11, C3). Te przeznaczone do dalszej produkcji i sprzedaży w postaci dużych okazów sadzi się w polu w Mirocinie, gdzie pozostają przez 1–3 lat.


    Do usuwania chwastów z międzyrzędzi używa się tam pielnika, w rzędach plewi się ręcznie. Dwa razy w roku rośliny są nawożone (granulowaną Azofoską rozsypywaną siewnikiem), a raz w roku — szkółkowane. Ten zabieg jest niezbędny, zwłaszcza dla traw rozłogowych, których kępy mogą się „rozchodzić”. Gliniasta gleba, w części działki zawsze wilgotna, nie wymaga nawadniania i pozwala na produkcję bez podlewania nawet takich gatunków, jak tawułki czy funkie. Dzięki takiej gleby można też wykopywać rośliny podczas sezonu wegetacyjnego, bezpośrednio na zamówienie odbiorców. Posadzone do pojemników (1-, 3-, 5-, 7-, 10-, 15-, 20-, bądź 30-litrowych) nie więdną nawet podczas upałów.


    Duże różnice wielkości kontenerów stwarzają jednak problemy z transportem (masa i objętość), poza tym co roku na polu ubywa ziemi. Z tego ostatniego powodu konieczny jest właściwy płodozmian (w latach, gdy pole odpoczywa od bylin uprawia się przede wszystkim ziemniaki i żyto) oraz nawożenie organiczne (obornikiem).




    Asortyment
    Różnorodność oferowanych gatunków i odmian wynika z tego, że liczącą się grupą odbiorców są hobbyści, którzy kupują rośliny w systemie wysyłkowym. Są to głównie nowości i rarytasy, oferowane w małych doniczkach i niedostępne w punkcie handlowym dla „zwykłych” klientów (te rośliny nie zawsze są atrakcyjne i — dla przeciętnych ogródkowiczów mają za duże wymagania). Duże okazy, wykopywane z pola to głównie trawy ozdobne (np. miskanty, mozgi, molinie, turzyce), ale także byliny ozdobne z kwiatów (m.in. floksy wiechowate, astry bylinowe, kosaćce, bodziszki, kukliki, funkie i tawułki). Według Lucyny Grabowskiej, na przykład Miskanthus giganteus w 20-litrowym pojemniku, powinien kosztować około 20 zł, aby taka produkcja była opłacalna (detaliści dodają do tej ceny 80–100% marży).

    Ostatnio modne są rośliny, które kwitną w od połowy lata i jesienią, gatunki charakterystyczne dla ogrodów wiejskich oraz zimozielone. Popularne są np. floksy wiechowate, odętki, firletki, tawułki i liliowce, natomiast boom na trawy ozdobne (fot. 7)— zdaniem Lucyny Grabowskiej — jeszcze w Polsce się nie zaczął. Rynek nasycił się natomiast funkiami i obecnie dobrze się sprzedają głównie duże egzemplarze z podziału, gorzej — niewielkie, rozmnażane in vitro.







    Fot. 7. W szkółce oferuje się prawie 50 gatunków i odmian traw ozdobnych





    Sprzedaż i marketing

    Lucyna i Andrzej Grabowscy przywiązują ogromną wagę do działalności popularyzatorskiej. Uważają, że w punkcie handlowym nie mogą pracować osoby bez wiedzy o roślinach (obecne sprzedawczynie właściciele „wyłowili” spośród klientek). Dodatkowo w każdą sobotę sami są do dyspozycji klientów.


    Wraz z rośliną (nie tylko bylinami, bo w centrum sprzedaży oferowane są też drzewa i krzewy ozdobne oraz owocowe) nabywcy otrzymują instrukcję postępowania, napisaną — przez Lucynę Grabowską — bardzo prostym językiem, gdyż klienci często nie wiedzą co to jest podłoże (dla nich to „ziemia”), zasilanie (zamiast tego słowa używa się np. określenia „weź pół garści Azofoski”) czy szyjka korzeniowa lub boją się cięcia roślin. Dodatkowo około 700 stałym klientom każdej wiosny wysyła się list opisujący jakiś problem merytoryczny lub zabiegi pielęgnacyjne (np. prace w ogrodzie latem). Od roku właściciele co tydzień opracowują w Gazecie Lubuskiej kącik pod tytułem „Spacerkiem po ogrodzie” (i jak twierdzą otrzymują więcej listów niż wszystkie pozostałe działy dziennika) oraz wydają własne czasopismo „Twój Ogród” (rozprowadzane przez Ruch), w którym od podstaw uczą zasad opieki nad roślinami. Pomimo tych obowiązków, Lucyna Grabowska znalazła jeszcze czas na założenie w Zielonej Górze, drugiego w Polsce, Klubu Hobbystów Skalnych Ogrodów.

    Related Posts

    None found

    Poprzedni artykułW WALCE O JAKOŚĆ
    Następny artykułTYM RAZEM W BRONISZACH

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Wpisz treść komentarza
    Wpisz swoje imię

    ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.