W SADZIE BRZOSKWINIOWYM

    W Polsce nie ma optymalnych warunków klimatycznych do towarowej uprawy brzoskwiń. Jednakże ostatnio wzrasta powierzchnia nasadzeń tego gatunku i to prawie w całym kraju. Uprawę brzoskwiń spotyka się w okolicach Tarnowa, Sandomierza, Krakowa, w rejonie grójecko-wareckim, a nawet znacznie dalej na północ - w rejonie Brodnicy. Najwięcej jednak owoców produkuje się w Wielkopolsce i na Dolnym Śląsku. Właśnie w okolicy Wrocławia znajduje się jedna z największych w Polsce kwater - 6 ha brzoskwiń (fot. 1). Jej właścicielami są Renata i Mieczysław Ziętkowie z Mokronosu Dolnego.



























































    FOT. 1. SAD BRZOSKWINIOWY RENATY I MIECZYSŁAWA ZIĘTKÓW


    Mieczysław Ziętek (fot. 2), z wykształcenia inżynier geodeta, uprawą drzew owocowych zajął się 15 lat temu za namową teścia, od którego przejął 11-hektarowy sad jabłoniowy. Obecnie, oprócz brzoskwiń, których jest w sumie 7 ha, posiada 17 ha jabłoni oraz po 1 ha śliw i czereśni. (Więcej na temat produkcji jabłek w tym gospodarstwie i ich sprzedaży do hipermarketów można przeczytać w HO 10/98.)







    FOT. 2. MIECZYSŁAW ZIĘTEK SPRAWDZA DOJRZAŁOŚĆ OWOCÓW





    Forma kotłowa jest lepsza
    Pierwsze brzoskwinie Mieczysław Ziętek posadził 12 lat temu. Drzewa rosnące w rozstawie 4 x 3 m prowadził wtedy w formie luźno-szpalerowej. Po kilku latach okazało się, że owocowanie „uciekło” w górną część korony, a dolna zamierała. Sześć lat temu gospodarz posadził kolejnych kilka rzędów brzoskwiń, które postanowił prowadzić w formie kotłowej. Przewodnik został skrócony na wysokości 60–70 cm, a następnie przez kilka lat, poprzez przycinanie wyrastających pionowo pędów tworzono szkielet korony składający się z 4–6 gałęzi. Jak stwierdził właściciel gospodarstwa, w ten sposób formowane drzewa nie ogołacają się tak silnie i są mniej porażane przez choroby, jeśli tylko właściwie dba się o prześwietlanie korony. Poza tym znacznie łatwiejszy jest zbiór owoców, gdyż można je zrywać stojąc na ziemi.
    Mieczysław Ziętek kilka lat temu zastanawiał się nad dalszym powiększaniem nasadzeń jabłoni, jednak — jak powiedział — wiązałoby się to z koniecznością kosztownych inwestycji — stawiania kolejnej chłodni. Postanowił więc na większą skalę zająć się uprawą drzew pestkowych, głównie brzoskwiń. W ten sposób uniknął budowy nowego obiektu przechowalniczego, a jednocześnie zamierza lepiej wykorzystać latem istniejącą chłodnię o pojemności około 500 ton. Sześciohektarowy sad brzoskwiniowy został założony wiosną 1997 roku. Drzewka na siewce brzoskwini mandżurskiej posadzono w rozstawie 5 x 3 m. Gospodarz zdecydował się na większą o metr odległość między rzędami, gdyż przekonał się na przykładzie starszego sadu, że 4 m w międzyrzędziu to zbyt mało. Drzewka zaraz po posadzeniu przycięto na wysokość 60–70 cm oraz skrócono na 2, 3 oczka wszystkie pędy boczne. Według tego producenta, brzoskwinie należy po przesadzeniu silnie przyciąć, gdyż w przeciwnym razie często zamierają.







    FOT. 3. W DRUGIM ROKU PO POSADZENIU PONOWNIE SILNIE SKRÓCONO PĘDY W CELU UZYSKANIA LEPSZEGO ROZKRZEWIENIA DRZEW – MAJ 1998 r.


    Wyrosłe w pierwszym roku pędy ponownie silnie skrócono, aby doprowadzić do jeszcze lepszego rozkrzewienia się drzew (fot. 3). Dzięki temu w drugim roku po posadzeniu uzyskano także bardzo silne przyrosty, które gospodarz — inaczej niż w starym sadzie — zdecydował się przyginać za pomocą sznurków (fot. 4). Stwierdził bowiem, że poprzez wycinanie pionowo rosnących pędów traci się zbyt dużo plonu — na pozostawionych gałęziach w następnym roku wyrosłyby owoce. Brzoskwinie najlepiej owocują na silnych, długich (0,5–1,0 m) dwuletnich pędach. Należy więc dbać o to, aby takie uzyskiwać. Natomiast krótkie i cienkie powinno się wiosną wycinać, gdyż na nich wyrastają małe owoce, a także są często porażane leukostomozą — chorobą grzybową drzew pestkowych. Dwuletnie gałęzie, na których otrzymano owoce, należy w następnym roku wiosną bardzo mocno skrócić w celu uzyskania kolejnych silnych pędów.







    FOT. 4. DŁUGIE PĘDY ODGĘTE ZOSTAŁY ZA POMOCĄ SZNURKÓW – SIERPIEŃ 1999 r.





    Ochrona chemiczna najważniejsza zimą
    Najgroźniejszą chorobą brzoskwiń jest kędzierzawość liści, której charakterystycznymi objawami są właśnie zdeformowane i pofałdowane liście. Silnie porażone drzewa są osłabione i gorzej plonują w następnym roku. Walka z tą chorobą polega na opryskiwaniu drzew, głównie Miedzianem 50 WG czy 50 WP, w okresie ich spoczynku. Według Mieczysława Ziętka, teoretycznie wystarcza jeden zabieg po opadnięciu liści, gdy temperatura powietrza wynosi 5–10°C. Jednakże w praktyce wykonuje się jeszcze 1, 2 opryskiwania na przedwiośniu (przed pękaniem pąków).
    Drzewa wymagają ponadto 2-, 3-krotnych zabiegów wiosną przeciwko parchowi brzoskwini i mączniakowi oraz 1, 2 opryskiwań zwalczających mszyce.



    Koniecznie należy przerzedzać zawiązki
    W pełnię owocowania brzoskwinie wchodzą w 4., 5. roku po posadzeniu. Wtedy, jak stwierdził Mieczysław Ziętek, można uzyskać około 20–30 ton ładnych owoców z hektara. Już w bieżącym roku (w trzecim po posadzeniu), gdyby nie grad, po którym spadło około 50% zawiązków, uzyskano by 10 ton brzoskwiń z hektara.
    Aby otrzymać duże owoce, koniecznie należy przerzedzać zawiązki. Jest to zabieg niezbędny, ale zarazem bardzo pracochłonny, gdyż wykonywany ręcznie. W gospodarstwie państwa Ziętków przeprowadza się go, gdy zawiązki osiągają około 1 cm — dwa tygodnie po kwitnieniu. Na drzewie pozostają owoce w odległości około 15 cm od siebie.



    Maksymalnie wydłużyć okres owocowania
    Według Mieczysława Ziętka, w towarowym sadzie brzoskwiniowym należy mieć więcej niż jedną czy dwie odmiany. Poza tym trzeba tak je dobrać, aby przedłużyć okres owocowania. Obecnie właściwy ich dobór powoduje, że zbiór brzoskwiń trwa nieprzerwanie od początku lipca do początku września.
    Do niedawna w okolicach Wrocławia z najwcześniejszych odmian uprawiano przede wszystkim „Harbingera”. Plonuje on dosyć dobrze, jednak obecnie większość sadowników rezygnuje z tej odmiany, gdyż pestki w owocach pękają i przez otwór, który tworzy się przy szypułce, wchodzą owady. Zamiast „Harbingera” producenci coraz częściej sadzą odmianę „Springtime”. Chociaż jej owoce mają biały miąższ (klienci preferują te żółtomiąższowe), to jednak ładnie wyglądają i są chętnie kupowane. Nieco później pojawiają się na rynku „Early Redhaven”, „Puszysta Wczesna”, „Soczysta” i „Kijowska Wczesna”. W okresie, gdy dojrzewają owoce odmian „Redhaven” (fot. 5), „Reliance” i „Velvet”, rynek wrocławski zwykle zasypywany jest brzoskwiniami. Wtedy też, w niektórych latach pojawiają się największe problemy z ich sprzedażą. Z późnych odmian Mieczysław Ziętek poleca polską „Inkę”, która dosyć dobrze plonuje i ma duże, ładne owoce, a z najpóźniejszych odmianę „Madison” i zapowiadającą się obiecująco — „Suncrest”.







    FOT. 5. OWOCE ODMIANY 'REDHAVEN’





    Znacznie smaczniejsze od importowanych
    Zbiór brzoskwiń musi odbywać się sukcesywnie. Nie można go opóźniać, gdyż owoce szybko miękną i bardzo często same opadają z drzewa. W gospodarstwie Mieczysława Ziętka zrywa się je w początkowym stadium dojrzałości konsumpcyjnej, a następnie układa maksymalnie po dwie warstwy w plastikowych skrzynkach. Tak opakowane wędrują do chłodni. Po schłodzeniu owoce są sortowane. Przy sprzedaży do sklepów, największe brzoskwinie układa się w kartonach albo plastikowych, lub drewnianych, skrzynkach — jedną warstwę na papierowych wytłoczkach. Nieco mniejsze owoce oferowane są w plastikowych pojemnikach lub dwuwarstwowo w skrzynkach czy kartonach.
    Państwo Ziętkowie znaczne ilości brzoskwiń sprzedają w dwóch punktach przydrożnych. Ta forma handlu jest bowiem już od około 10 lat bardzo popularna wśród mieszkańców Wrocławia, którzy wiedzą, że w Mokronosie Dolnym można kupić owoce bezpośrednio od producentów. Wielu klientów przyjeżdża, by nabyć 2, 3 kg brzoskwiń, ale są i tacy, którzy kupują 10–20 kg na przetwory. W takim punkcie można sprzedać dziennie od 200 do 1000 kg brzoskwiń. Poza tym handluje się innymi letnimi owocami.
    W Polsce istnieje przekonanie, że krajowe brzoskwinie są dużo gorsze od pochodzących z południowej Europy. W okolicach Wrocławia i Poznania jest już jednak wielu konsumentów preferujących smak polskich owoców. Krajowe brzoskwinie zrywa się z drzewa, gdy są dojrzałe, natomiast te przywożone do nas z południowej Europy zbiera się jeszcze zielone. Mieczysław Ziętek będąc kilka lat temu we Włoszech widział, jak tam odbywa się zbiór tych owoców. Zrywane są zielone, gdy są jeszcze bardzo twarde, umieszczane w skrzyniopaletach (w takich samych, jakich używa się dla jabłek) i przewożone do chłodni. Następnie brzoskwinie sortuje się i przygotowuje do handlu — układa w opakowaniach detalicznych. Przed ekspedycją przetrzymuje się owoce w nieco wyższej temperaturze, aby mogły dojrzeć. W sprzedaży prezentują się efektownie, ponieważ mają ładny rumieniec i nie są uszkodzone mechanicznie, jednak nie posiadają smaku owoców dojrzewających na drzewie. Jak stwierdził Mieczysław Ziętek, warto o tym informować polskich konsumentów, gdyż może to spowodować większe zainteresowanie naszymi brzoskwiniami. Niestety, coraz częściej się zdarza, że handlowcy wprowadzają w błąd klientów, sprzedając im importowane owoce jako krajowe.



    Produkcja opłacalna, ale ryzykowna
    Zdaniem Mieczysława Ziętka, koszty produkcji brzoskwiń i jabłek są porównywalne. Wprawdzie znacznie tańsza jest ochrona roślin dla drzew brzoskwini i nie potrzeba drogich konstrukcji nośnych, ale jednak bardzo kosztowny jest zbiór owoców. Brzoskwinie należy bowiem zrywać z drzew bardzo ostrożnie i sukcesywnie, przeważnie co dwa dni Do ubiegłego roku owoce te były bardzo drogie — w niektórych latach nawet 2-, 3-krotnie droższe od jabłek. W tym roku, z powodu bardzo dużego urodzaju na południu Europy, nasz rynek został zasypany tanimi, dotowanymi brzoskwiniami. Nasi producenci wprawdzie sprzedawali jeszcze owoce po opłacalnej cenie, jednak mieli olbrzymie problemy z ich zbytem.
    Jak stwierdził Mieczysław Ziętek, dochód z hektara brzoskwiń jest zwykle wyższy niż z hektara jabłoni. Jednak w dłuższym okresie zyski z produkcji owoców tych gatunków są podobne, gdyż w przypadku brzoskwiń istnieje większe prawdopodobieństwo uszkodzeń pąków kwiatowych przez wiosenne przymrozki. Wprawdzie przez ostatnie 12 lat w jego gospodarstwie tylko raz przemarzły kwiaty, ale wcześniej niektórzy producenci w okolicy Wrocławia nie uzyskiwali owoców przez kilka kolejnych lat.

    Related Posts

    None found

    Poprzedni artykułBEZ ZŁOTYCH MEDALI
    Następny artykułWIŚNIOWA HOSSA

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Wpisz treść komentarza
    Wpisz swoje imię

    ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.