WIZYTÓWKA WĘGIERSKIEGO OGRODNICTWA

    Już od siedmiu lat węgierscy ogrodnicy spotykają się na dorocznych targach Hortus Hungaricus w Szigetsenmiklós na przedmieściach Budapesztu. Tradycją stała się data imprezy - trzeci tydzień września (ostatnia edycja - 22-24.09.2000 r.) oraz jej miejsce - hala targowa Flora Hungaria.




















    Organizacją targów zajmuje się Węgierska Rada Ogrodnictwa pod patronatem Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Regionalnego tego kraju. W ubiegłym roku w wystawie uczestniczyło ponad 250 wystawców, 88% krajowych i 12% z zagranicy, między innymi z Belgii, Czech, Francji oraz Holandii. Mimo wcześniejszych deklaracji uczestnictwa, w Szigetsenmiklós nie pojawiło się żadne z polskich przedsiębiorstw. Hortus Hungaricus — przedstawiany w węgierskich mediach jako najważniejsza i największa impreza ogrodnicza w Europie Środkowej — zajął 21 000 m2 powierzchni wystawowej (w tym 13 000 m2 pod dachem).
    Targi te są wizytówką węgierskiego ogrodnictwa, spotykają się na nich wystawcy reprezentujący wszystkie ważne gałęzie tej branży, a w ostatnich latach także coraz więcej przedsiębiorstw zagranicznych, próbujących nawiązać współpracę lub kontakty handlowe z Węgrami. Jednakże producenci znad Dunaju bardzo ostrożnie podchodzą do zagranicznych inwestycji w rolnictwie, obawiając się przede wszystkim przeniesienia do swojego kraju produkcji holenderskiej. Dla zachodnich inwestorów z branży ogrodniczej Węgry są bowiem bardzo interesującym miejscem — leżą w centrum Europy (stąd blisko na Wschód i na Zachód), mają sprzyjające warunki klimatyczne oraz tanią ziemię. Za hektar gruntów rolnych trzeba tutaj zapłacić od 0,5 mln forintów* na wsi do 3 mln forintów na terenach podmiejskich. Przewiduje się, że ceny ziemi po przystąpieniu Węgier do UE wzrosną co najmniej trzykrotnie. Przynajmniej dwukrotnie Węgrom udało się już storpedować holenderskie plany wykupu ogrodniczych rynków hurtowych — w Budapeszcie oraz w Györ. W tym ostatnim mieście Holendrzy proponowali na przykład wybudowanie 50 ha szklarni do produkcji roślin ozdobnych. Miałyby one być po roku oddane w leasing przedsiębiorstwom węgierskim, ale pod warunkiem wydania zezwolenia na budowę w Györ rynku hurtowego, gdzie przez pierwszy rok sprzedawano by jedynie towary z Holandii.



    Kwiaciarze nie boją się UE
    Największą część powierzchni wystawowej przeznaczono podczas ostatniej edycji Hortus Hungaricus dla producentów roślin ozdobnych: kwiatów ciętych i doniczkowych, zieleni ciętej, materiału reprodukcyjnego oraz gatunków szkółkarskich. Roczna wartość produkcji tego sektora węgierskiego ogrodnictwa szacowana jest na mniej więcej 22 miliardy forintów, w tym 8–9 mld Ft „wypracowują” kwiaty cięte i doniczkowe, a około 5 mld Ft — ozdobny materiał szkółkarski. W sumie w branżę ozdobną zaangażowane jest około 4500 gospodarstw (dwie trzecie z nich zrzeszone jest w spółdzielniach). Przeciętny Węgier wydaje co roku około 3000 forintów na rośliny ozdobne, czyli zaledwie 20% tego, co średnio przeznaczają na ten cel mieszkańcy Europy Zachodniej.
    Najważniejsze gatunki uprawiane na kwiaty cięte to, kolejno: goździki, gerbery (ostatnio głównie miniaturowe — fot. 1), róże, rośliny cebulowe oraz chryzantemy (fot. 2).







    FOT. 1. MINIATUROWE ODMIANY GERBER TO – PO GOŹDZIKACH – ROŚLINY NAJCZĘŚCIEJ UPRAWIANE NA KWIATY CIĘTE










    FOT. 2. JEDNĄ Z TARGOWYCH NAGRÓD OTRZYMAŁY „CUKIERKOWE” CHRYZANTEMY – FARBOWANE I POSYPANE BROKATEM


    Jak dotąd, produkcja jest opłacalna, gdyż kwiaty z importu obłożone są cłami zaporowymi. Ale po przyjęciu Węgier do UE przewiduje się, że opłacalność uprawy róż i goździków się obniży — te gatunki łatwo znoszą transport — i rodzimej produkcji zagrozi import. Dlatego Węgrzy już obecnie inwestują głównie w uprawę gerber i chryzantem (przypuszcza się, że nawet po zniesieniu ceł krajowe będą o około 30% tańsze od importowanych). Korzystnie przedstawia się także przyszłość produkcji roślin cebulowych, których uprawie — co przyznają nawet Holendrzy — sprzyja węgierski klimat. Duże szanse mają także rośliny doniczkowe — zarówno ozdobne z liści, jak i kwitnące (fot. 3) — które również mniej opłaca się transportować z Holandii czy Belgii niż kupić od lokalnego producenta.







    FOT. 3. WĘGIERSCY KWIACIARZE LICZĄ NA WZROST OPŁACALNOŚCI PRODUKCJI ROŚLIN DONICZKOWYCH PO PRZYJĘCIU ICH KRAJU DO UE


    Dlatego nad Dunajem powstaje coraz więcej obiektów szklarniowych specjalizujących się w tego rodzaju produkcji. Jednak na nowe szklarnie pozwolić sobie mogą tylko nieliczni producenci, głównie ci zrzeszeni w spółdzielniach. Większości indywidualnych nie stać na kredyty oprocentowane średnio na 18%. Poza tym banki żądają zabezpieczenia kredytu w wysokości co najmniej jego dwukrotnej wartości. Węgierskie lobby ogrodnicze próbuje jednak uzyskać wsparcie z funduszy rządowych na dopłaty do pożyczek, obniżenie gwarancji kredytowych oraz pomoc dla grup producenckich. Ze 120 mld forintów, które węgierski rząd przeznaczył w ubiegłym roku na dopłaty dla rolnictwa, ogrodnictwo otrzymało aż 18 mld Ft.



    Tania energia
    Drugą branżą, której na Węgrzech rokuje się pomyślną przyszłość, jest produkcja warzyw. Sprzyja jej klimat, struktura wielkości gospodarstw (średnio 5–7 ha) oraz mentalność tutejszych producentów, którzy chętnie łączą się w grupy. Do końca lat 80. ten rodzaj produkcji koncentrował się głównie na przydomowych działkach oraz w kilku państwowych kombinatach ogrodniczych. Zmiany systemowe na przełomie lat 80. i 90. spowodowały, że powstało wiele gospodarstw specjalizujących się w warzywnictwie. Jednakże dobór uprawianych gatunków nie był przypadkowy. W polu uprawia się głównie te wymagające dużych nakładów robocizny i przez to mogące konkurować na rynku zachodnim — przede wszystkim różne odmiany papryki (przeznaczonej do suszenia), korniszony, cebulę „makói” (nazwa tego odznaczającego się specjalnym aromatem typu cebuli pochodzi od regionu Makó, w którym się ją uprawia), a ostatnio także arbuzy i melony, skutecznie konkurujące za granicą ze sprowadzanymi z Hiszpanii. Warzywniczym zagłębiem Europy może się stać Wielka Równina Węgierska, gdzie już obecnie powstają setki szklarni i tuneli foliowych. Przyczyną koncentracji tych obiektów są tanie źródła energii do ich ogrzewania — wody geotermalne. W tym regionie produkuje się przez cały rok przeznaczone na eksport paprykę, pomidory i ogórki, a wczesną wiosną także warzywa kapustne (fot. 4), które trafiają głównie do Niemiec i Skandynawii.







    FOT. 4. KAPUSTNE NOWOŚCI TRAFIAJĄ GŁÓWNIE NA EKSPORT (TUTAJ FIOLETOWA ODMIANA KALAFIORA)


    Jednym z największych węgierskich przedsiębiorstw ogrodniczych na tym terenie jest firma Árpád-Agrár Rt. z Szentes. Jej szklarnie zajmują ponad 23 ha, tunele foliowe — 40 ha, a uprawy polowe — ponad 50 ha. Produkuje się w nich paprykę, pomidory, ogórki oraz kapustę. Dwa pierwsze gatunki z powodzeniem sprzedają się od lat w Niemczech. Konfekcjonowane w siatki i pojemniki z tworzywa sztucznego, pakowane są na eksport w tekturowe kartony w kolorach węgierskiej flagi (fot. 5) z napisem Żywność Wysokiej Jakości z Węgier (odpowiednik naszego znaku Polska Dobra Żywność).







    FOT. 5. TAK PAKOWANA PAPRYKA JEST W NIEMCZECH POWSZECHNIE ROZPOZNAWANA JAKO PRODUKT WĘGIERSKI


    Od stycznia ubiegłego roku przedsiębiorstwo jest spółką akcyjną (powstało w 1960 roku jako państwowe gospodarstwo rolne) i inwestuje także we własne młyny, piekarnie i zakłady winiarskie. Jak twierdzi Kornélia Nagy, zajmująca się w Árpád-Agrár Rt. marketingiem, firma nie boi się zagranicznej (głównie holenderskiej i hiszpańskiej) konkurencji. Smak i jakość warzyw z Szentes są już bowiem rozpoznawane przez krajowych klientów. Nie ma także problemów z powiększaniem eksportu. Sprzyja temu fakt, że węgierskie normy jakości dla warzyw są ostrzejsze niż unijne, a ceny bardzo konkurencyjne (do ogrzewania osłon wykorzystuje się wyłącznie ciepłą wodę ze źródeł geotermalnych).
    Mało kto wie, że jednym z ważniejszych warzyw eksportowanych z Węgier są grzyby uprawne — pieczarki, boczniaki i pierścieniaki (fot. 6). W ostatnim pięcioleciu ich produkcja wzrosła aż o 200%, a węgierskie grzyby trafiają do większości krajów Europy Zachodniej. Węgrzy szczycą się szczególnie postępami, jakie ich naukowcy osiągnęli w hodowli mało znanych jeszcze przed kilku laty boczniaków, na które systematycznie rośnie zapotrzebowanie.







    FOT. 6. GRZYBY UPRAWNE TO SPECJALNOŚĆ WĘGIERSKIEGO EKSPORTU


    Niewiele do zobaczenia mieli natomiast w Szigetsenmiklós sadownicy. Stoiska z owocami pełniły tam bowiem bardziej funkcję ozdobną niż handlową. Wprawdzie w ostatnim sezonie węgierscy sadownicy zebrali aż 530 000 ton jabłek (co stawia ich na drugim po Polsce miejscu w zbiorach tych owoców w środkowowschodniej Europie), jednak większość pochodziła ze starych sadów przydomowych. Poza tym w produkcji dominują głównie odmiany, których konsumenci już nie akceptują (samego 'Jonatana’ zebrano 235 000 ton), i rodzime jabłka nie zaspokajają nawet krajowego popytu.

    Related Posts

    None found

    Poprzedni artykułO EUROPEJSKICH TENDENCJACH W BALKONOWO-RABATOWYM BIZNESIE
    Następny artykułO GRUPACH PRODUCENCKICH, KONKURENCJI I SUPERMARKETACH

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Wpisz treść komentarza
    Wpisz swoje imię

    ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.