ZIELONE MIASTO

    W ostatniej dekadzie XX wieku przyjęto wiele międzynarodowych zobowiązań i programów dotyczących gospodarki przestrzennej, a także środowiska miejskiego. Obowiązujące w Polsce ustawy o zagospodarowaniu przestrzennym oraz o ochronie i kształtowaniu środowiska przywołują pojęcie trwałego oraz zrównoważonego rozwoju, czyli takiego, który zapewni "...zaspokojenie potrzeb współczesnego społeczeństwa bez naruszania możliwości zaspokojenia potrzeb przyszłych pokoleń".














































    Wystawie EXPO '2000 w Hanowerze towarzyszyło hasło „Miasto jak ogród”. Praktyka życia codziennego wygląda jednak inaczej. U nas zieleń traktowana jest jako ozdobnik, na który w ostatnim etapie prac brakuje pieniędzy. Zaniepokojeni takim stanem rzeczy szkółkarze reprezentujący region mazowiecki Związku Szkółkarzy Polskich zorganizowali 5 czerwca wycieczkę pod hasłem „Zielone miasto”, która miała pomóc uzdrowić sytuację. Do udziału w wycieczce zaproszono urzędników różnych organów i instytucji odpowiedzialnych za stan zieleni w Warszawie oraz okolicy.



    Duże zainteresowanie
    Zainteresowanie inicjatywą ZSzP okazało się nadspodziewanie duże. Około 60 osób z wydziałów ochrony środowiska biura zarządu Miasta Stołecznego Warszawy oraz urzędów gmin warszawskich i miast powiatowych (m.in. Pruszkowa, Nadarzyna, Rembertowa, Otwocka), inspektorów z Działu Zieleni Zarządu Oczyszczania Miasta, Zarządu Terenów Publicznych, a także przedstawiciel Rządowego Centrum Studiów Strategicznych oraz mediów przejechało ulicami Warszawy. Celem było obejrzenie wybranych fragmentów miasta oraz zastanowienie się nad negatywnymi sposobami traktowania zieleni miejskiej, przyczynami tego stanu rzeczy i wskazanie przykładów godnych naśladowania.



    Smutna rzeczywistość
    Z przykrością można się było dowiedzieć, że wiele terenów zieleni założonych w trakcie odbudowy Warszawy, z licznymi, ponad 50-letnimi drzewami (okazami w najświetniejszej fazie swojego życia) przeznaczone jest do likwidacji z powodu budowy kolejnych hal handlowych, tras komunikacyjnych oraz innych inwestycji. Przykładem mogą być chociażby okolice Pałacu Kultury i Nauki. W trakcie objazdu wskazywano na niezagospodarowane pasy zieleni rozdzielające jezdnie, klepiska przy torowiskach tramwajowych i pseudotrawniki pomiędzy jezdnią a chodnikiem. Smutno wyglądały puste ekrany akustyczne. Niestety, przedstawiciele Zarządu Dróg Miejskich, który z mocy prawa odpowiada za zieleń przy ulicach, nie wzięli udziału w wycieczce. Osobnym problemem są duże inwestycje, takie jak supermarkety z towarzyszącymi im rozległymi parkingami. Negatywny jest przykład Centrum Handlowego obok supermarketu „Janki” oraz okolice supermarketu Geant przy ulicy Puławskiej, z kilkoma zaledwie rachitycznymi drzewkami. Okazuje się, że w warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu — dokumencie wstępnym rozpoczynającym każdą inwestycję — określa się tylko procent zachowania tzw. powierzchni biologicznie czynnej, która tak naprawdę nigdzie nie została zdefiniowana, a w praktyce budowlanej oznacza „to, co zielone”. Nowym hipermarketom może więc towarzyszyć jedynie ażurowy parking (w projekcie „zielony”), byle zgadzał się wyznaczony na to procent powierzchni. Prawie nikt w dokumentach zezwalających na budowę nie troszczy się o jakość nowych terenów zieleni. Na kolejnym etapie każdy inwestor ma obowiązek uzgodnienia w wydziale ochrony środowiska urzędu gminy planu szczegółowego zagospodarowania terenu nowej inwestycji. Między innymi przedstawiciele tego szczebla organu samorządowego byli adresatami i uczestnikami wycieczki. Przysłuchując się licznym wypowiedziom odniosłam jednak wrażenie, że urzędnicy nie korzystają z przysługującego im prawa stawiania wymagań dotyczących nowych terenów zieleni i ograniczają swoje działania do wydawania decyzji w sprawie wycinki drzew. Rozporządzenie do ustawy „Prawo budowlane” zobowiązuje, aby na działkach budowlanych przeznaczonych pod zespoły zabudowy wielorodzinnej, a także oświaty, co najmniej 25% powierzchni przeznaczyć na zieleń oraz rekreację. Jak zauważył ktoś z uczestników spotkania, w dużych blokowiskach nie ma jeszcze snobizmu na „zielone i żywe”, tak jak to się dzieje w ogrodach przydomowych. Dla lokatorów tereny zieleni są niczyje, a dla administracji „kłopoty techniczne budynków” mają większą siłę przebicia niż problem nowych drzew i krzewów.



    Pozytywne przykłady
    W Warszawie są to przede wszystkim tereny zakładane tuż po wojnie, pełne drzew i krzewów ciekawie skomponowanych (np. aleja lipowa wzdłuż ul. Żwirki i Wigury). Ale istnieją też przykłady dobrych projektów zrealizowanych całkiem niedawno. Jednym z nich jest otoczenie Curtis Plaza przy ul. Wołoskiej, efektowne, ale — według mnie — zbyt „iglaste” jak na centrum Warszawy. Druga realizacja z roku 2000, zlokalizowana tuż obok poprzedniej, to godne naśladowania tereny zieleni wokół Galerii Mokotów. Autorzy tego projektu — architekci krajobrazu Dorota Rudawa i Mirosław Sztuka — zaproponowali bardzo proste w formie, ale odpowiednie w proporcjach do otaczającej architektury, pasy krzewów dobrane pod względem przystosowania gatunków do warunków miejskich. Znalazły się tu odmiany berberysów, tawuł, trzmieliny Fortune’a, róża gęstokolczasta, porzeczka alpejska, kosodrzewina, winobluszcz pięciolistkowy — w sumie kilkanaście tysięcy krzewów. Od razu posadzono dorosłe krzewy i drzewa, a cały teren jest automatycznie nawadniany.



    U szkółkarzy
    Drugą część wycieczki poświęcono na odwiedzanie gospodarstw szkółkarskich aglomeracji warszawskiej (fot. 1), produkujących rośliny, które mogą być sadzone w miastach.







    Fot. 1. Uczestnicy wycieczki w szkółce Bigoszyńscy-Łazuccy


    Gospodarstwo Szkółkarskie „Łazuccy” działa od 1970 roku (czyt. „Szkółkarstwo” 4/2001). Obecnie mieści się w Jasieńcu koło Grójca i od 1993 roku prowadzi pojemnikową produkcję kilkuset gatunków i odmian liściastych krzewów ozdobnych. Co roku wprowadza na rynek nowe rośliny, testowane wcześniej w szkółce pod względem odporności na mróz, czyli odpowiednie do naszych warunków klimatycznych. Sądzę, że po wizycie w tej szkółce goście powinni zadać sobie pytanie, dlaczego na publicznych terenach zieleni straszą trawniki przyuliczne i łyse skarpy, podczas gdy nasi producenci oferują mnóstwo krzewów okrywowych. Pnącza rekomendował dr Szczepan Marczyński w szkółce pojemnikowej „Clematis” (fot. 2), którą prowadzi z Władysławem Piotrowskim.







    Fot. 2. Jedna z kwater szkółki Clematis


    Szkółka, działająca od 1989 roku, od 1996 r. mieści się w Pruszkowie na 7 hektarach. Produkuje ponad 100 gatunków i odmian powojników, przeszło 60 taksonów innych pnączy przystosowanych do polskich warunków klimatycznych oraz szczepione wierzby. Uczestnicy wycieczki mieli okazję zobaczyć nie tylko nowoczesną, sterylną wręcz produkcję pojemnikową, ale przede wszystkim wspaniałą ekspozycję dorosłych okazów, przykładowych wzorów wykorzystania roślin w kompozycji. Gospodarze zwrócili także uwagę na, mało popularną dotychczas, możliwość stosowania pnączy (które ciągle jeszcze czekają na swoje miejsca w miastach) jako roślin okrywowych (fot. 3).







    Fot. 3. Clematis intergrifolia 'Bluish Violet’


    Objazd po okolicach Warszawy zakończył się u Jana, Jacka i Wojciecha Grąbczewskich w Runowie koło Piaseczna, nowej siedzibie starych szkółek (czyt. „Szkółkarstwo” 4/99). Na około 10 ha produkuje się tu krzewy oraz drzewa ozdobne w kontenerach, zarówno do małych ogrodów przydomowych, jak i dorosłe do wielohektarowych założeń. Jan Grąbczewski zwracał uwagę zwiedzających na bardzo cenne do miast, a zupełnie niewykorzystywane rośliny, choćby takie, jak świdośliwa (Amelanchier sp. — fot. 4), szczodrzeniec położony (Cytisus decumbens), śliwa dziecięca (Prunus x cistena), czeremcha wirginijska (Prunus virginiana) 'Shubert’ czy klon polny (Acer campestre). Duże zainteresowanie wzbudził dział drzew alejowych (fot. 5).







    Fot. 4. Amelanchier sp.










    Fot. 5. W polskich szkółkach (tu: gospodarstwo Jacka Grąbczewskiego) dostępne są już duże drzewa alejowe


    Gospodarze przedstawiali poszczególne gatunki, podkreślając ich zalety oraz wymagania, zwracali uwagę na fakt, że materiał do miejsc publicznych nie może być zbyt młody. Wojciech Grąbczewski zaprezentował realizowaną od zeszłego roku w Runowie, unikatową w Polsce, koncepcję hurtowej sprzedaży roślin dla potrzeb sklepów ogrodniczych oraz kompleksowego zaopatrzenia inwestycji dla firm urządzających tereny zieleni (hurtownia cash and carry — fot. 6). Obok materiału własnej produkcji, sprzedawane są rośliny z innych szkółek — od bylin do dużych drzew (w ofercie znajduje się ponad 1000 pozycji). Według zapewnień właścicieli, firma na każde zapytanie ofertowe odpowiada w ciągu 48 godzin, dostarcza materiału na tereny budowy w całej Polsce, także z dźwigiem do rozładunku większych okazów. Wojciech Grąbczewski zadeklarował, że szkółkarze otwarci są na kontakty z urzędami oraz instytucjami zajmującymi się zielenią w mieście, nie tylko na transakcje handlowe, przede wszystkim chętnie służą fachową poradą, aby dobre polskie rośliny zdobiły nasze miasta.







    Fot. 6. Częścią firmy Grąbczewscy jest hurtownia cash and carry





    Podsumowanie
    Podczas wycieczki w bezpośrednich rozmowach zwracano uwagę, że: – przy „zalewie” ogrodniczej literatury zagranicznej ciągle brakuje fachowych publikacji polskich autorów; – w urzędach nie są znane (a byłyby pomocne) „Zalecenia jakościowe dla ozdobnego materiału szkółkarskiego” (patrz „Szkółkarstwo” 3 i 4/98, 1 i 2/99); – brakuje profesjonalnych projektów terenów zieleni; – wiedza zleceniodawców na temat możliwości wykorzystania roślin jest znikoma; – zaniechano zakładania nowych parków publicznych; – istniejące tereny zieleni na osiedlach mieszkaniowych i przy jezdniach nie są prawidłowo zagospodarowane; – przepisy prawne dotyczące terenów zieleni w mieście są rozproszone po wielu ustawach oraz rozporządzeniach i tylko od dobrej woli, wiedzy, a także aktywności urzędników zależy wykorzystanie tych przepisów; – radni często rezygnują z wymaganego prawem terenu zieleni wokół nowych obiektów w zamian za wybudowanie przez inwestora skrzyżowania czy drogi; – sprzedawcy w punktach handlowych na ogół nie potrafią udzielić podstawowych informacji o sprzedawanych roślinach; Wskazywano też na dobre przykłady — gmina Bemowo z opłat za wycinkę drzew posadziła w tym roku 500 dużych drzew alejowych. Spotkanie mogło zainspirować osoby odpowiedzialne za tereny zieleni w Warszawie i okolicy do większej troski o stan zieleńców, pokazało także, jak wielu roślin produkowanych w polskich szkółkach — materiału najwyższej jakości — nie wykorzystuje się w miejscach publicznych. Goście podkreślali, że ich udział w tym przedsięwzięciu był możliwy tylko dzięki całkowitemu sponsorowaniu imprezy przez członków ZSzP. Tak cennej inicjatywy pogratulować trzeba więc regionowi mazowieckiemu Związku Szkółkarzy Polskich oraz Agencji Promocji Zieleni, która pomysł współrealizowała. Jako następnych kandydatów do przeszkolenia proponuję drogowców i radnych nowej kadencji.

    Related Posts

    None found

    Poprzedni artykułWYSTAWA ”ZIELEŃ TO ŻYCIE” JUŻ WKRÓTCE!
    Następny artykułCENY ŚRODKÓW PRODUKCJI W 2000 ROKU

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Wpisz treść komentarza
    Wpisz swoje imię

    ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.