Wielkopąkowiec porzeczkowy i wielkopąkowiec leszczynowy

Kapustowate twory - efekt obecności w nich wielkopąkowca porzeczkowego
Plantatorzy porzeczek i leszczyn, także osoby zajmujące się pielęgnacją terenów zieleni oraz amatorzy mający porzeczki czy leszczynę w ogrodach działkowych, przydomowych powinni przygotować się, a nawet może wkrótce rozpocząć zabiegi ochronne przeciwko wielkopąkowcom.

Szkodniki te są już bardzo aktywne i zaczynają migrować w poszukiwaniu kolejnych pąków do zasiedlenia. Nie warto zwlekać – gdy obserwujecie zdeformowane pąki na krzewach – działajcie! Obecnie, ze względu na pandemię koronawirusa, zaczynają się problemy z dostępnością środków ochrony roślin. Warto więc już teraz nabyć odpowiednie, aby „nie zostać na lodzie”.

Objawy obecności szkodników
Zarówno wielkopąkowiec porzeczkowy (Cecidophyopsis ribis), jak i wielkopąkowiec leszczynowy (Phytoptus avellanae) wyrządzają podobne szkody na roślinach. Cały cykl rozwojowy tych roztoczy przebiega w pąkach. Tutaj także wielkopąkowce żerują wysysając zawartość komórek roślinnych. Jedynie na krótki czas opuszczają pąk migrując w poszukiwaniu kolejnych, zdrowych pąków, w celu ich zasiedlenia.

Podczas żerowania roztocze wysysają soki roślinne, wprowadzając jednocześnie podczas tego procesu ślinę do komórek zawierającą enzymy, które powodują rozrost komórek roślinnych. W efekcie hipertrofii zawiązki liści, także kwiatostanów, powiększają swoje rozmiary, „pęcznieją”, są zniekształcone, ich powierzchnia jest sztywna, chropowata, suche łuski osłaniające pąk rozluźniają się – powstają „kapustowate” (fot. 1, 2) albo także różowate (fot. 3 na leszczynie) twory znacznie różniące się od niezasiedlonych, zdrowych pąków na pędzie.

Fot. 1. Kapustowate twory – efekt obecności w nich wielkopąkowca porzeczkowego
Fot. 2. Kapustowata deformacja pąka leszczyny
Fot. 3. Pąki leszczyny rozchylają się ułatwiając migrację wielkopąkowcowi

Silnie uszkodzone, zdeformowane pąki się nie rozwijają i zasychają. Jeśli na pędzie jest więcej tego typu tworów, zostaje on ogołocony z liści – głównych organów asymilacyjnych, kwiatostany się nie rozwijają. Z czasem pęd zasycha.

Opis
Dorosłe wielkopąkowce mają owalne, robakowatego kształtu, białe ciało (fot. 4) z dwiema parami odnóży w przedniej jego części. Jaja są kuliste lub lekko owalne, szkliste, białawe (fot. 5). W populacji znajdują się jeszcze nieruchome larwy i nimfy – podobne wyglądem do osobników dorosłych, ale nieco mniejsze.

Fot. 4. Osobniki dorosłe i bardzo liczne jaja w pąku leszczyny
Fot. 5. Osobniki wiekopąkowca porzeczkowego w pąku

Samice wielkopąkowca porzeczkowego mają długość ok. 0,2 mm, samce są mniejsze – 0,15-mm. W przypadku wielkopąkowca leszczynowego wymiary te kształtują się odpowiednio: 0,25 mm i 0,18 mm (taka różnica wielkości wobec porzeczkowego ma duże znaczenie podczas obserwacji szkodników pod mikroskopem cyfrowym – są dużo lepiej widoczne). Wszystkie stadia wielkopąkowców przebywają wewnątrz pąków, w przypadku porzeczki – na obu stronach zawiązków liści (fot. 6) i kwiatostanów, w przypadku leszczyny – na stronie słabo owłosionej (fot. 7). Owłosiona jest albo w niewielkim stopniu zasiedlona lub wcale. Populacje obu gatunków są właściwie niepoliczalne.

Fot. 6. Pąk porzeczki czarnej zasiedlony przez wielkopąkowca porzeczkowego
Fot. 7. Osobniki wielkopąkowca leszczynowego na zawiązku liścia

Migracje – czyli optymalny moment zwalczania

Wielkopąkowiec porzeczkowy opanować może wszystkie pąki, podczas gdy leszczynowy preferuje generatywne, chociaż w mniejszym stopniu, obecny bywa także w wegetatywnych.

Wielkopakowce gotowe do migracji przemieszczają się stopniowo ku zewnętrznym warstwom pąka. I… właśnie pojedyncze osobniki zarówno porzeczkowego, jak i leszczynowego już 14 kwietnia br. (na południu Polski) widoczne były na zewnętrznych łuskach pąkowych. Jak podaje literatura – migracje wielkopąkowca porzeczkowego mogą rozpocząć się na 4 tygodnie przed kwitnieniem porzeczki, przy czym ze względu na obecność różnych stadiów w populacji, w tym składanych jaj – proces ten trwa stopniowo aż nawet do czerwca. Najliczniejsze jednak migracje mają miejsce tuż przed kwitnieniem i podczas kwitnienia. Generalnie wszystko zależy od temperatury – im cieplej tym osobniki bardziej aktywne i mobilne, a także etap embrionalny przebiega szybciej – przez co cały okres wychodzenia szpecieli ze zniszczonych pąków do znalezienia nowych, zdrowych trwa krócej. I analogicznie im chłodniej – tym dłużej. Bardzo podobnie, pod względem rozpoczęcia w kwietniu i długości trwania, przebiegają migracje wielkopąkowca leszczynowego.

Szpeciele wychodzą z pąków i po korze pędów przemieszczają się w poszukiwaniu zawiązków pąków. Jest to najlepszy moment na zwalczanie tych roztoczy – znajdują się „jak na patelni”, dla powierzchniowych akarycydów. Najczęściej jednak rozprzestrzeniane są biernie – z wiatrem, kroplami deszczu, na ciele owadów. W nowych opanowanych pąkach rozpoczynają rozwój kolejnych pokoleń i żerowanie. Jesienią zarówno na porzeczce, jak i na leszczynie wprawne oko ogrodnika dojrzy młode pąki już uszkodzone przez te roztocze, ale tak właściwie zaczynamy na nie zwracać uwagę dopiero na przedwiośniu.

Szkody pośrednie

Obecność żerujących roztoczy powodujących ogołocenie pędów, w efekcie ich zniekształcenie i z czasem zamieranie ma w istocie duże znaczenie ekonomiczne, jednak największe straty związane z obecnością wielkopąkowców wynikają z ich szkodliwości pośredniej – otóż mogą być one wektorami wirusów wywołujących choroby roślin. Dowodem na to jest wielkopąkowiec porzeczkowy, za którego pomocą rozprzestrzeniany jest wirus rewersji porzeczki. Zawirusowane krzewy mają zmieniony pokrój – wykształcają dużą liczbę słabych, delikatnych, przewieszających się pędów. Kwiatostany i kwiaty ulegają deformacjom – nie wykształcają się owoce. Także liście mają nieco odmienny, od normalnego, kształt. Przeciwko tej chorobie, jak wszystkim wirusowym roślin, nie ma antidotum, poza wykarczowaniem chorych krzewów, dlatego konieczna i jedyna jest profilaktyka – polegająca na zwalczaniu wektora, czyli wielkopąkowca.

Środki ochrony

Dobór akarycydów zarejestrowanych do zwalczania wielkopąkowca porzeczkowego jest mizerny. Przed, podczas i po kwitnieniu krzewów, czyli w okresie migracji, dopuszczony jest powierzchniowy Ortus 05 SC – samodzielnie lub z adiuwantem. Po kwitnieniu użyć można także układowego Movento 100 SC. Populację wielkopąkowca ogranicza również powierzchniowy Envidor 240 SC przy okazji zwalczania przędziorka chmielowca na porzeczce.

Ochrona leszczyny przed wielkopąkowcem przy użyciu konwencjonalnych środków ochrony roślin jest niemożliwa – nie ma bowiem ani jednego akarycydu zarejestrowanego w Polsce do tego celu. Przy okazji prowadzenia zabiegów przeciwko misecznikom możliwe jest jedynie ograniczenie liczebności wielkopąkowca – ważne jest jednak zgranie terminu zwalczania obu szkodników.

W przypadku obu wielkopąkowców można wspomagać się w likwidacji zagrożenia preparatami olejowymi lub na bazie polisacharydów albo związków silikonowych. Wszystkie działają mechanicznie unieruchamiając szkodnika, utrudniając jego przemieszczenie się w celu pobrania pokarmu, tworząc na ciele roztocza błonę utrudniającą wymianę gazową z otoczeniem. Ponadto ciecz pokrywająca organizm podczas wysychania kurczy się i zgniata organy roztocza.

W walce z wielkopąkowcami nie można pominąć oporu środowiska – czyli wrogów naturalnych takich jak dobroczynkowate roztocze (fot. 8), czy drapieżne larwy muchówek (fot. 9, 10). Mają one jednak marginalne znaczenie, jeśli dopuściliśmy do bardzo dużego nasilenia szkodnika na plantacji.

Fot. 8. Dwa jaja drapieżnego roztocza złożone w kolonii wielkopąkowca leszczynowego
Fot. 9. Drapieżna larwa w populacji wiekopąkowca leszczynowego
Fot. 10. W powiększeniu – drapieżna larwa w populacji wiekopąkowca leszczynowego

Istnieje jeszcze jedna metoda ograniczenia liczebności wielkopąkowców – mechaniczna. Jednak zalecać ją można w przypadku początkowego wystąpienia szkodnika na plantacji lub na niewielkich plantacjach, w ogrodach działkowych, przydomowych, na terenach zieleni. Polega ona na wycinaniu zdeformowanych paków na przedwiośniu, nawet całych pędów z licznymi opanowanymi pąkami i spaleniu ich. Liczyć się jednak należy z dużym nakładem roboczogodzin, no i czasami koniecznością zmiany pokroju krzewu (ma znaczenie w przypadku roślin zdobiących teren).

tekst i fot. Katarzyna Kupczak

Related Posts

None found

Poprzedni artykułWspólny głos o pomoc dla branży roślin ozdobnych
Następny artykułOgórki gruntowe – jakie perspektywy na sezon 2020? Rozmowy o warzywnictwie odc.3

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz treść komentarza
Wpisz swoje imię

ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.