Wielkopąkowiec porzeczkowy – coraz mniej groźny

Dla większości polskich ogrodników uprawiających porzeczki czarną i kolorowe zmorą od wielu lat jest wielkopąkowiec porzeczkowy (Cecidophyopsis ribis, syn. Cecidiophyes ribis, Eriophyes ribip, Phytoptus ribis). Zwalczanie tego szkodnika stało się bardzo trudne z chwilą wycofania z użycia w Unii Europejskiej endosulfanu. Od tego czasu wiele jednostek badawczych zajmują się opracowaniem skutecznego programu ochrony z wykorzystaniem różnych metod – genetycznej (uwzględniając różny poziom odporności odmian) i chemicznej (dostępne na rynku środki ochrony roślin), a także preparatów wspomagających wzrost i rozwój roślin.
Inicjatywę wzięli również w swoje ręce indywidualni ogrodnicy, którzy –między innymi przy współpracy doradców – starają się różnymi sposobami ograniczyć populację tego roztocza. W Metelinie k. Hrubieszowa spotkała się 31 marca grupa takich „zapaleńców” (fot.), którzy mają już pewne sukcesy w zabezpieczaniu porzeczek przed wielkopąkowcem. Stanowi ją około 20 ogrodników z Metelina, Łaszczowa i Frampola, którzy wyprodukowane owoce dostarczają do zakładu przetwórstwa owoców i warzyw – Uren Coldstores Sp. z o.o. w Łaszczowie.

Rozpoczyna się właśnie kolejny sezon testowania ich sposobu przeciwko wielkopąkowcowi porzeczkowemu. Sobotnie spotkanie było więc okazją do podsumowania wyników skuteczności zeszłorocznych zabiegów oraz ustalenia, w których gospodarstwach dotychczasowe metody będą kontynuowane, a gdzie konieczne jest przetestowanie znowelizowanego pomysłu. Pieczę nad działaniami grupy sprawuje, na zlecenie zakładu przetwórczego, Michał Sotkiewicz z firmy FreshMazovia.com. On też pomaga ogrodnikom w rozwiązywaniu problemów z zakresu szeroko pojętej pielęgnacji plantacji. W wyniku wspólnych inicjatywy ogrodnicy oraz doradca znaleźli sposób na ograniczenie populacji wielkopąkowca przy użyciu oleju jadalnego. W wyniku testów wyeliminowali rzepakowy, a obecnie używają słonecznikowego, który jest dużo gęstszy – jak twierdzi nieformalny, ale też niekwestionowany lider grupy – Jerzy Pietrzyk.

Komponentami specyfiku są: olej słonecznikowy (w dawce 20,0 l/ha), naturalny, niejonowy wspomagacz – Protector (1,0 l/ha) i Treol 770 EC lub Olejan 85 EC (0,5 l/ha). Wczesną wiosną, gdy zaczynają pękać pąki porzeczki ogrodnicy przeznaczają na hektar 600 l cieczy roboczej, gdy liście są już bardziej rozwinięte dawkę cieczy radzą zwiększyć do 1000 l. W ciągu zabiegu mieszadło opryskiwacza powinno być przez cały czas aktywne, aby uzyskać jednorodną emulsję – radzi J. Pietrzyk. Zabieg wykonują opryskiwaczami firmy Krukowiak z kierowanym strumieniem powietrza, używając rozpylaczy wirowych. Z doświadczeń ogrodników wynika, że mieszanina była najefektywniejsza, gdy aplikowali ją podczas słonecznej pogody w okresie pękania pąków lub nawet ukazywania się wierzchołków pierwszych liści. Jej działanie polega na oklejaniu pąków porzeczek, a powstająca bariera utrudnia opuszczenie pąków bądź dotarcie do nich osobnikom wielkopąkowca. Unieszkodliwia także przemieszczające się po pędzie roztocze – uniemożliwia im ruch przyklejając je do pędu oraz – w efekcie szczelnego pokrycia ciała – wymianę gazową pomiędzy organizmem szkodnika a otoczeniem. Roztocz ginie na skutek uduszenia. Jak twierdzą wynalazcy metody, w tym roku na traktowanych mieszaniną plantacjach stwierdzają znacznie mniej opanowanych i zniszczonych przez wielkopąkowca pąków niż w zeszłym roku. Podjęli także decyzję o modyfikacji metody w przypadku zabezpieczenia najsilniej opanowanej uprawy. W tym celu Sylwester Cukrowski z firmy BioAgris zasugerował, aby zastąpić Protector naturalnym polimerem wytwarzanym z żywicy sosny – preparatem Vapor Gard (także w dawce 1,0 l/ha). Mieszaniny absolutnie nie można stosować w okresie kwitnienia krzewów – podkreślają ogrodnicy.

Metoda ograniczania wielkopąkowca z wykorzystaniem oleju jadalnego jest dość skuteczna (ogrodnicy już dzisiaj są zadowoleni z wyników jej działania). Mają jednak świadomość, że badania muszą być kontynuowane. Wiedzą już natomiast, że jest na pewno w pełni bezpieczna zarówno dla roślin, jak i dla konsumentów. W poddanych badaniom owocach porzeczki zebranych z krzewów opryskiwanych w zeszłym roku nie stwierdzano pozostałości substancji chemicznych używanych standardowo do zwalczania tego roztocza. Ogrodnicy obserwowali także późniejsze pojawienie się mszyc na krzewach opryskiwanych tą mieszaniną. Być może zredukowała także jaja mszyc złożone na pędach krzewów, a rozwijającym się w późniejszym czasie koloniom mszyc początek dały uskrzydlone samice nalatujące z innych plantacji? 
Więcej szczegółów o grupie producentów porzeczek ze „ściany wschodniej” oraz ich sposobach pielęgnacji porzeczek, w tym likwidowaniu glonów i porostów z pędów porzeczek – opublikujemy na łamach „Hasła Ogrodniczego”. 
 

Related Posts

None found

Poprzedni artykułPROZA życia – przymrozki
Następny artykułBruksela grozi Polsce Trybunałem

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz treść komentarza
Wpisz swoje imię

ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.