Odrębnym problemem są ceny. Podobno „stoją” w miejscu od 4 czy 5 lat i należy je podnieść. Ale czy dokładnie znana jest wielkość produkcji materiału szkółkarskiego w kraju? Czy asortyment zawsze zadowala właścicieli centrów ogrodniczych, którzy muszą zaspokajać oczekiwania klientów (kształcących się na czasopismach — przedrukach obcojęzycznych — lub atakowanych przez inne media nowościami, jakich raczej próżno szukać w naszych szkółkach)? A może duży wzrost produkcji, a raczej nadprodukcja, niekoniecznie pochodząca ze szkółek należących do ZSzP, wpływa na zamrożenie cen od lat? Wydaje się, że kształtując je, należy raczej przestrzegać podstawowej reguły rynkowej: podaż kształtowana jest przez popyt.
Tak, czy owak, temat cen jest sprawą trudną, a do ustalenia wspólnej polityki przez szkółkarzy i handlowców jeszcze daleka droga.
Wszystkich handlowców (niebędących szkółkarzami) oburzają zbyt małe różnice pomiędzy cenami w hurtowych cennikach szkółkarzy a cenami detalicznymi w punktach sprzedaży przy szkółkach. Nie angażują one kapitału na zakup towaru, a kwota to niebagatelna — około kilkudziesięciu tysięcy złotych — dla zapełnienia towarem bardzo małego centrum ogrodniczego. Zwrot tego kapitału, przy średnich marżach na rośliny około 30–50%, nastąpi w nowo powstałym punkcie sprzedaży dopiero po kilkunastu latach. Ciekawy byłby bilans ekonomiczny punktu sprzedaży przy szkółce. W jakim stopniu jest on dotowany przez produkcję? A może redakcja „Szkółkarstwa” pokusiłaby się o przedstawienie rachunku ekonomicznego takiego punktu sprzedaży (tylko kto udostępni niezbędne dane? — przyp. red.)?
Handlujemy między sobą: członkowie Polskiego Stowarzyszenia Centrów Ogrodniczych zaopatrują się u szkółkarzy z ZSzP. Dokonują się najzwyklejsze transakcje kupna-sprzedaży z uwzględnieniem indywidualnych i specyficznych rabatowych systemów. Można niekiedy się w nich pogubić. Gdyby zrobić rozeznanie, jakiej wielkości są to obroty handlowe, może okazałoby się, że 2,5% od kwoty sprzedaży (2,5% to najmniejsza wielkość, o jaką producent obniża swoje ceny sieciom handlowym na dostarczane tam rośliny). A więc suma tak duża, że stać nas na wspólne kampanie reklamowe dla promocji zieleni, czyli takie działania, jakie podejmują szkółkarze samodzielnie.
W centrach ogrodniczych jest doskonałe pole do przeprowadzania badań marketingowych, zaopatrzeniowych i produkcyjnych. Tam można promować krajowe odmiany, nowości hodowlane. Promocja nowości z pominięciem handlu jest naprawdę stratą dla producenta. Oczywiście, najlepsze efekty dałaby równoczesna kampania w mediach i centrach ogrodniczych.
Zatem wiele znajduje się wspólnych obszarów do pracy dla bliskich sobie organizacji. Jest gdzie działać i wyciągać dobre wnioski z pożytkiem dla 200 członków, bo mniej więcej tylu liczą razem Polskie Stowarzyszenie Centrów Ogrodniczych i Związek Szkółkarzy Polskich.
Hanna Milczyńska
skarbnik PSCO i właścicielka centrum
ogrodniczego, żona członka ZSzP