Podczas ubiegłorocznej konferencji pt. "Szanse i zagrożenia dla krajowego ogrodnictwa po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej" (13–14.12.2000 r., Lublin) dyskutowano, między innymi, nad problemami krajowego szkółkarstwa ozdobnego. Tematem tym zajęła się dr hab. Lilianna Jabłońska z warszawskiej SGGW.
Nasze miejsce wśród potentatów | |
Największym europejskim producentem materiału szkółkarskiego, gdy uwzględnić powierzchnię szkółek, są obecnie Niemcy (ponad 13 tys. ha), a za nimi — Francja (około 10 tys. ha), Holandia (prawie 6 tys. ha) i Wielka Brytania (poniżej 5 tys. ha). Wszystkie te kraje, z wyjątkiem Holandii, równocześnie importują jednak olbrzymią ilość roślin z zagranicy (np. Francja sprowadza więcej niż sama produkuje). Ze względu na wartość produkcji należy też zwrócić uwagę na Belgię — trzeciego światowego eksportera materiału szkółkarskiego. W Polsce trudno znaleźć jakiekolwiek informacje o wielkości czy wartości produkcji tej branży, a dane szacunkowe dotyczące areału różnią się czasem nawet o 100%, w zależności od źródła. Według L. Jabłońskiej, niezbędne jest objęcie szkółkarstwa ozdobnego rejestracją przez urzędy statystyczne. Do początku lat 90. produkowaliśmy drzewa, krzewy i byliny na małą skalę (szacunkowo: w 1985 roku — na 1450 ha, w 1993 — na 2000 ha), potem nastąpił gwałtowny rozwój szkółkarstwa (w 1995 roku — 3000 ha). Pod koniec minionej dekady tempo wzrostu nieco osłabło, choć i tak przewyższa dynamiką wszystkie pozostałe branże polskiego ogrodnictwa. Wspomniane wyhamowanie spowodowane było przede wszystkim nasyceniem rynku wewnętrznego, przy równoczesnym znikomym eksporcie. Polskie szkółki są bowiem rozdrobnione, a ich właściciele nie potrafią działać wspólnie bądź nie mają technicznych możliwości wysyłania większych partii swoich produktów za granicę — przeprowadzone badania potwierdziły, że większość materiału ozdobnego sprzedawana jest w miejscu produkcji lub w najbliższym punkcie handlowym. Tymczasem — zdaniem prelegentki — rynek niemiecki oraz francuski (a także, ze względu na klimat, skandynawski) mogą być dla nas ogromną szansą. Aby ją wykorzystać, potrzebne jest współdziałanie producentów w przygotowywaniu dużych partii materiału wysokiej jakości. Do tego celu przydatne byłyby jednak informacje — kto, gdzie, co i za ile produkuje. | |
Właściwy asortyment | |
Drugim problemem jest potrzeba zmiany asortymentu w polskich szkółkach. Badania przeprowadzone w ubiegłym roku w rejonie warszawskim ujawniły, że drzewa i krzewy iglaste stanowią aż 65% ilości produkowanego tam materiału i 41% tego w punktach sprzedaży detalicznej. Dane te dotyczą jedynie materiału młodego. Na rynku roślin dużych, kilkuletnich, nie jesteśmy już konkurencyjni. Tutaj króluje towar niemiecki i holenderski. Wzorem szkółek zachodnioeuropejskich powinniśmy rozwijać uprawy drzew i krzewów liściastych (we wspomnianych badaniach udział tych roślin w produkcji wynosił, odpowiednio, 4% i 14%) oraz bylin. Tymczasem — ze względu na rosnący popyt ze strony odbiorców indywidualnych oraz instytucji — polscy producenci muszą się liczyć z dalszym wzrostem importu z Niemiec oraz Holandii. Naszym atutem w tej rywalizacji mogą być niższe ceny roślin oraz ich lepsze przystosowanie do krajowych warunków klimatycznych. Wykładowczyni zasygnalizowała też problem niedobrych praktyk stosowanych w polskich centrach ogrodniczych. Wielu z prowadzących te punkty sprzedaży kupuje za granicą bardzo tani materiał wyprodukowany w gruncie i — po posadzeniu u siebie do kontenerów — drogo sprzedaje. W ten sposób oszukuje się klienta oraz odbiera rynek zbytu krajowym szkółkarzom. |