ILE OWOCÓW JESZCZE SPADNIE?

    To pytanie nurtowało w lipcu prawie wszystkich mazowieckich sadowników, których gospodarstw nie ominęły tegoroczne przymrozki. Obfity czerwcowy (świętojański) opad zawiązków, który kończy się w środkowej Polsce zwykle około 10 lipca, tym razem się przedłużył (i to pomimo końca długotrwałej suszy), a producenci obawiali się, że może wystąpić także później.




































    To pytanie nurtowało w lipcu prawie wszystkich mazowieckich sadowników, których gospodarstw nie ominęły tegoroczne przymrozki. Obfity czerwcowy (świętojański) opad zawiązków, który kończy się w środkowej Polsce zwykle około 10 lipca, tym razem się przedłużył (i to pomimo końca długotrwałej suszy), a producenci obawiali się, że może wystąpić także później. Początkowo sadownicy liczyli, że straty przymrozkowe ominą 'Glostera’ (odmiana ta kwitnie później niż inne), niestety, w drugiej połowie lipca i z tych drzew licznie posypały się, już nie zawiązki, ale małe owoce. Podobne zjawisko wystąpiło także, choć w mniejszym nasileniu, w ubiegłym roku (przyczyna ma związek z przymrozkami — gniazda nasienne wielu owoców są puste albo niepełne).
    Zasadniczo do końca lipca zakończono już podstawowy program walki z parchem. Kłopoty z infekcjami wtórnymi mają jednak ci sadownicy, którzy oszczędzali na wcześniejszych zabiegach. Wysoka temperatura sprzyjała rozwojowi mszyc, a w mazowieckich sadach obficie pojawił się w tym roku (szczególnie na 'Jonagoldach’ i 'Šampionie’) pordzewiacz jabłoniowy. Zdarzały się też przypadki uszkodzeń (głównie na zawiązkach 'Šampiona’ i 'Jerseymaca’) spowodowanych przez chrząszcze ogrodnicy niszczylistki — obserwuje się je od kilku sezonów, ale w tym roku w niektórych sadach chrząszcze te pojawiły się bardzo licznie.
    Lipcowe deszcze przyczyniły się do intensywnego wzrostu drzew prawie pozbawionych owoców. Największe kłopoty są w sadach, które wiosną nawieziono azotem. Sadownicy, obawiając się wtórnego wzrostu pędów, planowali więc opóźnienie cięcia letniego.



    Jabłka przemysłowe
    Pierwsze oficjalne prognozy GUS mówią, że w bieżącym roku zbierzemy prawie o 22% owoców mniej niż w 1999 r. Zbiory jabłek szacowane są obecnie na około 1,3 mln ton. Obfite opadanie owoców w sadach intensywnych, a także niewielkie szkody przymrozkowe w sadach przydomowych, owocujących w zasadzie normalnie, spowodowały wczesne rozpoczęcie skupu owoców przemysłowych, których podaż była na początku sierpnia dość duża, więc i ceny pozostawały umiarkowane (tabela).







    WYSOKOŚĆ ORAZ DYNAMIKA ŚREDNICH CEN OWOCÓW WYBRANYCH GATUNKÓW I ODMIAN NA RYNKU WARSZAWSKIM – SIERPIEŃ 2000/SIERPIEŃ 1999




    * – współczynnik konkurencyjności cenowej (ceny jabłek importowanych/ceny jabłek krajowych)
    x) – odmiany: 'Red Delicious’, 'G. Delicious’, 'Jonagold’

    Sądzono jednak, że jest to zjawisko przejściowe i notowania jabłek przemysłowych zaczną rosnąć. Pogląd ten nie jest pozbawiony podstaw, gdyż Polska jest największym światowym producentem kwaśnego koncentratu jabłkowego. Ze względu na przewidywane małe zbiory jabłek w naszym kraju, można się spodziewać, że podaż owoców przemysłowych w trakcie sezonu się zmniejszy. Obecny sezon to już trzeci rok, w którym produkcja koncentratu będzie się zmniejszała. Według prognoz może ona być o 30% mniejsza od średniej wieloletniej, a nawet o 50% od tej z sezonu 1997/98. Przewidywania te nie uwzględniają jednak wątpliwości niektórych sadowników co do przydatności do przechowywania zebranych w tym roku jabłek odmian zimowych. Sądzą oni, że ze względu na liczne w tym sezonie czynniki stresowe (przymrozki, upały, susza, a potem ulewne deszcze) owoce nie będą się dobrze przechowywały. Może to wpłynąć na spiętrzenie ich podaży jesienią, a zatem także i na ceny — zarówno owoców deserowych, jak i przeznaczonych dla przemysłu. O nasileniu opadania owoców przed zbiorem, jak też o ich przydatności do przechowywania zadecyduje także pogoda w sierpniu i we wrześniu.



    Tanie letnie jabłka
    Znacznie tańsze niż rok temu były one przede wszystkim w hurcie (tabela) i — jak zwykle — dużo mniej tracili detaliści. Sądzę, że powodów takiej sytuacji cenowej było kilka. Przede wszystkim, tegoroczny sierpień trudno jest porównywać z ubiegłorocznym, z powodu znacznego przyspieszenia wegetacji i większej podaży letnich jabłek — przed rokiem rejestrowałem na rynku trzy odmiany, obecnie było ich siedem. Na początku sierpnia pojawiły się już nie tylko 'Delikates’, ale i 'Antonówka’.
    Nie bez znaczenia był też z pewnością wcześniejszy niż zwykle początek skupu owoców przemysłowych i stosunkowo niskie ich ceny. Myślę, że pomimo niewielkiej — najprawdopodobniej — podaży odmian późniejszych, nie należy się raczej spodziewać, aby te jabłka były droższe niż w ubiegłym roku.



    Owoce miękkie – polskie i nie tylko
    Susza pod koniec sezonu zbioru truskawek spowodowała, że w lipcu nie było ciągłości dostaw tych owoców, tak jak w ubiegłym roku. Ostatni raz widziałem je 6.07. (detal, 4 zł/kg), potem była długa przerwa (susza i upał nie sprzyjały uprawie truskawek na zbiór opóźniony — rośliny owocowały przedwcześnie, ale owoce były małe i często zniekształcone). Większe ilości ładnych truskawek odmian późnych (w opakowaniach jednostkowych po 0,5 kg) zaczęły się pojawiać pod koniec lipca (w hurcie po 5 zł/kg, a w detalu po 10 zł/kg).
    Niespodzianką były w tym roku maliny, nawet te leśne obficie obrodziły. Zbiory odmian uprawnych — według pierwszych szacunków — były większe niż w roku ubiegłym, owoce były aromatyczne, smaczne i dobrej jakości. Ceny i perspektywy eksportu są zadowalające. Ubiegłoroczne zapasy w chłodniach UE skończyły się już wiosną, a z powodu suszy zbiory w Serbii nie będą duże. Od 19.06. do 10.07. za maliny przemysłowe płacono na ogół więcej niż przed rokiem, średnio 2,02– 3,26 zł/kg. Owoce deserowe, mimo dużej podaży, także miały dość dobre ceny — w hurcie 5–6 zł/kg, w detalu 8–12 zł/kg. Po raz pierwszy widziałem w tym roku w sprzedaży 'Poranną Rosę’. Nasz konserwatywny konsument nie przywykł jednak do żółtych malin i ze zbytem były duże kłopoty. Ale parę lat temu — z braku promocji — to samo było przecież z 'Šampionem’.
    Przy wiśniach wart odnotowania jest eksperyment podjęty przez jeden z supermarketów — sprzedaż tych owoców w koszyczkach o pojemności 1 kg (podobnych do tych, w których oferuje się importowane brzoskwinie). Ponieważ był to jednak tylko pojedynczy przypadek, trudno przewidzieć, czy nasz konsument zaakceptuje tak podane owoce.
    Problem ze śliwkami jest podobnej natury, jak z letnimi jabłkami. Wszelkie porównania z ubiegłym rokiem mogą dotyczyć jedynie kalendarza i na nim się kończą. Na przełomie lipca i sierpnia na rynku była już 'Čačan ska Lepotica’, a nawet 'Węgierka Dąbrowicka’ (chociaż jeszcze mało dojrzała). Ceny śliwek były znacznie niższe niż w ubiegłym roku. Częściowo było to związane z tegoroczną pogodą, ale istotna była też zapewne konkurencja importowanych brzoskwiń, które zasypały rynek warszawski (ceny hurtowe niższe niż w ubiegłym roku, a detaliczne na tym samym poziomie).
    Pozostałe owoce importowane także były tańsze niż przed rokiem. Ceny bananów na rynkach światowych nadal spadały. O cytrusy chwilowo można się nie martwić, ale nie wiadomo, co będzie, gdy ich import przestanie być obciążony cłem. Winogrona także były w sierpniu tańsze niż przed rokiem, a był to dopiero początek sezonu tych owoców.



    Rynki hurtowe i bazary
    Tych pierwszych miało być 35, a obecnie działają tylko dwa — w Poznaniu i Broniszach pod Warszawą. Doskonale wyposażony rynek hurtowy w Barniewicach koło Gdańska nie wytrzymał konkurencji z istniejącym od lat Chwaszczynem. Nie wiem, z jakich względów, ale w Trójmieście nie zdecydowano się (jak w Warszawie) na likwidację dotychczasowego targowiska. Obecnie w Barniewicach próbuje się więc zorganizować giełdę samochodową.
    W koncepcji tworzenia rynków hurtowych zapomniano, jak się wydaje, o paru sprawach. Aby mogły one sprawnie funkcjonować, muszą być szczytem piramidy, której podstawę stanowią grupy producenckie, a wyższe piętro — rynki lokalne. Tymczasem ustawę o grupach Sejm uchwalił całkiem niedawno, zaś rynki lokalne to nadal po prostu place targowe.
    Na zachodzie Europy i w Stanach Zjednoczonych klasyczne rynki hurtowe skupiały większość handlu owocami i warzywami dobre parę lat temu. Burzliwy rozwój supermarketów stopniowo ograniczał znaczenie tych rynków na rzecz hurtowników specjalizujących się w zaopatrywaniu już nie tylko pojedynczych obiektów, ale całych sieci. Podobnie zaczyna się dziać i w Polsce.
    Pocieszające jest jednak to, że w wielu mniejszych i większych ośrodkach miejskich (tak samo w Warszawie, jak np. w Lęborku) następuje proces cywilizacji bazarów. Miejsce mniej lub bardziej obskurnych bud zajmują estetyczne pawilony, do których przenoszą się do drobni kupcy często znacząco partycypujący w kosztach budowy. Czynią tak, bo nie mają innej możliwości. Dobrze także, że nie mogą sobie pozwolić na podnoszenie cen w porównaniu z czasami straganów. Dzięki temu ruch na „nowych” bazarach się nie zmniejsza.

    Related Posts

    None found

    Poprzedni artykułMIĘTA WONNA 'VARIEGATA’ (Mentha suaveolens)
    Następny artykuł”ZROZUMIEĆ NEGOCJACJE”…

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Wpisz treść komentarza
    Wpisz swoje imię

    ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.