JAKOŚĆ POLSKICH DRZEWEK CORAZ LEPSZA

    Rozmowa z Jacquesem Botdenem*


    — Jak Pan ocenia poziom produkcji drzewek owocowych w polskich szkółkach?



    J.B.: W ciągu paru dni odwiedziłem kilka szkółek i, jeśli poziom produkcji drzewek w innych polskich szkółkach jest podobny do tego, co widziałem, to muszę stwierdzić, że w ostatniej dekadzie zaszły tu duże zmiany dotyczące technologii i jakości produkowanego materiału. Zmieniłbym może tylko niektóre elementy dotyczące technologii produkcji, które pozwoliłyby na jej usprawnienie i podniesienie efektywności pracy.
    Na przykład, podczas zabiegów stymulujących rozkrzewianie się drzewka, w Polsce ręcznie uszczykuje się górne liście, w Holandii do tego celu używa się nożyczek, dzięki czemu zabieg ten zajmuje znacznie mniej czasu. Bardzo dobrze oceniam również Wasze sady, z których co najmniej 1/3 jest już prowadzona na wysokim poziomie. Polscy sadownicy do zakładania nowych kwater używają wciąż jednak drzewek kiepskiej jakości, co jest tylko pozorną oszczędnością, oraz pomimo zamontowania instalacji nawadniającej, zbyt rzadko nawadniają swoje uprawy.



    — W jakiej kondycji znajduje się holenderskie szkółkarstwo, które przez wiele lat stanowiło wzór do naśladowania dla wielu naszych szkółkarzy?



    J.B.: Szkółkarze w Holandii napotykają coraz większe trudności, związane nie tylko z drożejącą ziemią i zmniejszającymi się areałami gruntu dostępnego do produkcji drzewek, ale również z ludźmi, którzy nie chcą pracować w szkółkach. Sam 15–20 lat temu „wyszedłem” poza granice Holandii, rozpocząłem współpracę z wieloma szkółkami europejskimi. Teraz, z uwagi na coraz wyższe koszty produkcji drzewek w dawnej UE, coraz poważniej myślę o podjęciu współpracy z polskimi szkółkarzami.



    — Na czym polegałaby ta współpraca?



    J.B.: Szkółkarz w Polsce byłby odpowiedzialny tylko za wyprodukowanie drzewek, za które otrzyma wcześ­niej ustaloną kwotę. Muszę tutaj zaznaczyć, że nie chcę płacić mniej niż za drzewka wyprodukowane w dawnej UE. Najważniejsza jest dla mnie stabilna produkcja i wysokiej jakości drzewka. Moim zadaniem będzie promocja i sprzedaż tych drzewek w Europie. Aby być pewnym jakości produkowanych w Polsce drzewek, materiału do ich produkcji — zrazów i podkładek — dostarczałbym ze swoich szkółek. W procesie produkcyjnym kontrole jakościowe przeprowadzaliby pracownicy Naktuinbouw, czyli dawnej NAKB (holenderski odpowiednik naszej Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa).



    — Czy ma Pan jakiekolwiek obawy co do zdrowotności i jakości produkowanych w Polsce drzewek?


    J.B.: Oczywiście, że nie obawiam się niskiej jakości polskich drzewek — te, które widziałem, są produkowane na bardzo wysokim poziomie. Moi klienci oczekują jednak drzewek, których jakość jest potwierdzona etykietą wydaną przez Naktuinbouw i takie łatwiej jest sprzedać na terenie UE. W przyszłości, jeśli moi klienci przekonają się do polskich drzewek, wystarczy im być może wyłącznie kwalifikacja prowadzona przez polskich inspektorów z PIORiN.



    — Czy dla polskich szkółkarzy nie byłoby lepiej, gdyby sami na międzynarodowym rynku poszukiwali zbytu na produkowany przez siebie materiał szkółkarski i unikali pośredników?



    J.B.: Współpracując ze znanymi na rynku europejskim szkółkami mogą liczyć na pewny zbyt i lepszą cenę niż sprzedając drzewka samodzielnie. Sprzedając za granicą drzewka z polską etykietą trzeba się liczyć z tym, że tamtejszy odbiorca, znając koszty robocizny w Polsce, nie będzie chciał zapłacić za ten towar takiej samej ceny, jaką zapłaci za materiał oferowany przez znaną europejską firmę. Gdy natomiast wyprodukuje się drzewka z etykietą Naktuinbouw i pod szyldem renomowanej zachodnioeuropejskiej szkółki, można żądać za taki materiał znacznie wyższych cen.



    — W Europie coraz więcej mówi się o odmianach klubowych, a produkcja ich drzewek ma przynosić zarówno szkółkarzom, jak i sadownikom znacznie większe korzyści niż w przypadku odmian powszechnie do tej pory uprawianych. Jakie jest Pana zdanie na ten temat?



    J.B.: Za wprowadzanie większości odmian klubowych w Holandii odpowiedzialna jest Inova Fruit. Zaproponowany przez nią system produkcji odmian klubowych jest dokładnie przemyślany (czyt. „Szkółkarstwo” 2/04), aby jednak działał poprawnie, muszą ściśle współpracować ze sobą hodowcy, szkółkarze oraz sadownicy. Uważam jednak, że korzystniej jest samemu znaleźć jakąś odmianę, na przykład w Nowej Zelandii, ochronić ją i decydować,
    w jaki sposób będzie się ją promować oraz wprowadzać na rynek. Z drugiej strony, ograniczenie podaży jabłek odmiany klubowej pozwala na zapanowanie nad jakością zarówno drzewek, jak i owoców oraz na prawie 100-procentowe ściągnięcie opłat licencyjnych. Warto przy okazji podkreślić, że wszyscy szkółkarze powinni pamiętać o konieczności wspomagania promocji odmian, których drzewka produkują i sami najpierw przekonać się o celowości ich uprawiania przez sadownika, zanim będą je oferować.



    — Które z wprowadzanych ostatnio w Holandii odmian klubowych mają, według Pana, szansę przebicia się na rynku?



    J.B.: W północnej Europie mogą się sprawdzić Diwa® i Junami®, interesująca jest również Kanzi®, która powinna być polecana do sadzenia w nieco cieplejszym klimacie, gdzie z powodzeniem uprawia się odmiany 'Gala’ czy 'Braeburn’. Warto zainteresować się także bardzo modną w ostatnich latach — zwłaszcza na Wyspach Brytyjskich — odmianą Jazz®.



    — Do produkcji szkółkarskiej wprowadza się coraz więcej odmian odpornych na choroby i szkodniki. Jak Pan ocenia przydatność tych odmian do towarowej produkcji sadowniczej?



    J.B.: W Europie stale rozwija się hodowlę takich odmian. Odpowiadają one zarówno
    sadownikom, jak i konsumentom — dla pierwszych to mniejsze nakłady na ochronę, dla drugich brak pozostałoś­ci środków ochrony roślin w owocach. Takie odmiany, jak 'Topaz’, 'Rubinola’ czy 'Santana’, są więc warte zainteresowania, ale należy się liczyć z tym, że każda nowo wprowadzana na rynek odmiana może być atrakcyjniejsza dla sadownika i konsumenta niż te znane dotychczas.


    W Europie rozwijają się badania nad odmianami transgenicznymi — te modyfikacje genetyczne są niewielkie i powinny zostać zaakceptowane przez konsumentów. Uważam, że tego typu badania i metody hodowli trzeba kontynuować, gdyż mogą przynieść dużo korzyści. Zwłaszcza jeśli chodzi o odporność odmian na choroby i szkodniki.




    — Dziękuję za rozmowę.


    rozmawiał Tomasz Werner




    * Jacques Botden jest właścicielem firmy Botden & van Willegen, jednej z największych holenderskich szkółek drzew ziarnkowych, która sprzedaje rocznie od 1 mln do 1,5 mln drzewek

    Related Posts

    None found

    Poprzedni artykułVAT PO PIERWSZYM MAJA
    Następny artykułZNAK HANDLOWY

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Wpisz treść komentarza
    Wpisz swoje imię

    ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.