Wraz z przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej kolejny raz zmieniły się ustawy regulujące działalność szkółkarską. W powszechnym odczuciu szkółkarzy wprowadzono ogromną biurokrację, którą przez różne rozporządzenia i zarządzenia wewnętrzne dodatkowo zwiększano. Ustawy te miały za zadanie ujednolicenie przepisów regulujących działalność szkółkarską w Polsce i Unii Europejskiej. Można powiedzieć, że rzeczywiście przepisy w ustawach dostosowano do tych w Unii. Niestety, gorzej ma się rzecz z polską interpretacją tych przepisów. Najczęściej są one dużo ostrzejsze od interpretacji tych samych przepisów w krajach "starej" Unii. Pracownicy Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa tłumaczą, że Polska jest obecnie często kontrolowana przez urzędników z UE i dlatego nie można pozwolić na żadne uchybienie unijnym przepisom. Tak więc szkółkarzom "przykręcono śrubę" i przyjęto założenie, że muszą sobie sami poradzić.
Jedną ze spraw, która najbardziej niepokoi szkółkarzy — producentów drzew owocowych jest interpretacja przepisów dotycząca ospowatości śliw, popularnie zwanej szarką. Obowiązująca interpretacja mówi, że ze szkółki, w której znaleziono choćby jedno drzewko z objawami szarki, nie wolno sprzedawać drzew śliw, brzoskwiń przez okres trzech lat. Resztę drzewek trzeba obserwować i badać przez 3 lata i, jeżeli po tym czasie okaże się, że są zdrowe, to będzie można je sprzedać. Łatwo sobie wyobrazić, jakich rozmiarów będą drzewka, a może raczej drzewa po trzech dodatkowych latach w szkółce. Inna interpretacja mówi, że drzewka śliw i brzoskwiń należy zniszczyć w szkółce w roku wykrycia szarki. Ale przez następne trzy lata także nie można sprzedawać drzewek śliw i brzoskwiń, nawet jeśli są zdrowe i rosły w odległości mniejszej niż 600 m od porażonych.
Jak wspomniałem wcześniej, wszystko zależy od interpretacji. W dyrektywie unijnej jest wyrażenie "bezpośrednie sąsiedztwo" — określające obszar, z którego nie wolno sprzedawać drzewek i obszar, na którym niszczy się drzewka śliw. W Niemczech jest to promień około 1,5 m. Tak więc w Niemczech jest to interpretacja zbliżona do przepisów, które obowiązywały w Polsce przed przystąpieniem do UE.
Nie muszę chyba tłumaczyć, jak ryzykowna stała się produkcja drzewek śliw i brzoskwiń. Wystarczy zaledwie jedno porażone przez szarkę drzewko, aby skasować sobie produkcję i sprzedaż drzewek śliw.
Wyjścia są dwa. Podjąć się ryzykownej produkcji drzewek śliw i brzoskwiń, zgodnie z obecnie obowiązującą interpretacją przepisów, lub uciec z produkcją drzew śliw i brzoskwiń do szarej strefy, bez badania drzew na obecność szarki i, co gorsza, z pobieraniem zrazów z przypadkowych drzew.
Niestety, przypuszczam, że wielu szkółkarzy wybierze produkcję drzewek śliw w szarej strefie. Co to oznacza? Wkrótce może się pojawić w sadach wiele drzewek porażonych przez szarkę. Czy o to chodzi PIORiN? Sady porażone szarką nie podlegają likwidacji z urzędu. Czy Polska znów stanie się krajem bez drzewek śliwowych lub ze śliwami porażonymi przez szarkę?
Należy przyznać, że dzięki kontrolowanej produkcji drzew śliw i kontrolerom IORiN (dawna nazwa PIORiN) w polskich szkółkach co roku malała liczba ognisk szarki. Był to więc trend pozytywny. Czy więc słuszne jest spychanie produkcji drzewek śliw do szarej strefy i udawanie, że nie ma problemu?! Myślę, że statystycznie będzie lepiej — dalej maleje liczba ognisk szarki. Niestety, wzrośnie liczba sadów śliwowych z szarką, choć statystycznie tego nie odnotujemy, ponieważ PIORiN nie kontroluje sadów na obecność szarki. Statystycznie będzie wszystko dobrze, jak w PRL-u. Tylko, czy o dobrą statystykę tutaj chodzi?
Wraz z przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej kolejny raz zmieniły się ustawy regulujące działalność szkółkarską. W powszechnym odczuciu szkółkarzy wprowadzono ogromną biurokrację, którą przez różne rozporządzenia i zarządzenia wewnętrzne dodatkowo zwiększano. Ustawy te miały za zadanie ujednolicenie przepisów regulujących działalność szkółkarską w Polsce i Unii Europejskiej. Można powiedzieć, że rzeczywiście przepisy w ustawach dostosowano do tych w Unii. Niestety, gorzej ma się rzecz z polską interpretacją tych przepisów. Najczęściej są one dużo ostrzejsze od interpretacji tych samych przepisów w krajach „starej” Unii. Pracownicy Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa tłumaczą, że Polska jest obecnie często kontrolowana przez urzędników z UE i dlatego nie można pozwolić na żadne uchybienie unijnym przepisom. Tak więc szkółkarzom „przykręcono śrubę” i przyjęto założenie, że muszą sobie sami poradzić.
Jedną ze spraw, która najbardziej niepokoi szkółkarzy — producentów drzew owocowych jest interpretacja przepisów dotycząca ospowatości śliw, popularnie zwanej szarką. Obowiązująca interpretacja mówi, że ze szkółki, w której znaleziono choćby jedno drzewko z objawami szarki, nie wolno sprzedawać drzew śliw, brzoskwiń przez okres trzech lat. Resztę drzewek trzeba obserwować i badać przez 3 lata i, jeżeli po tym czasie okaże się, że są zdrowe, to będzie można je sprzedać. Łatwo sobie wyobrazić, jakich rozmiarów będą drzewka, a może raczej drzewa po trzech dodatkowych latach w szkółce. Inna interpretacja mówi, że drzewka śliw i brzoskwiń należy zniszczyć w szkółce w roku wykrycia szarki. Ale przez następne trzy lata także nie można sprzedawać drzewek śliw i brzoskwiń, nawet jeśli są zdrowe i rosły w odległości mniejszej niż 600 m od porażonych.
Jak wspomniałem wcześniej, wszystko zależy od interpretacji. W dyrektywie unijnej jest wyrażenie „bezpośrednie sąsiedztwo” — określające obszar, z którego nie wolno sprzedawać drzewek i obszar, na którym niszczy się drzewka śliw. W Niemczech jest to promień około 1,5 m. Tak więc w Niemczech jest to interpretacja zbliżona do przepisów, które obowiązywały w Polsce przed przystąpieniem do UE.
Nie muszę chyba tłumaczyć, jak ryzykowna stała się produkcja drzewek śliw i brzoskwiń. Wystarczy zaledwie jedno porażone przez szarkę drzewko, aby skasować sobie produkcję i sprzedaż drzewek śliw.
Wyjścia są dwa. Podjąć się ryzykownej produkcji drzewek śliw i brzoskwiń, zgodnie z obecnie obowiązującą interpretacją przepisów, lub uciec z produkcją drzew śliw i brzoskwiń do szarej strefy, bez badania drzew na obecność szarki i, co gorsza, z pobieraniem zrazów z przypadkowych drzew.
Niestety, przypuszczam, że wielu szkółkarzy wybierze produkcję drzewek śliw w szarej strefie. Co to oznacza? Wkrótce może się pojawić w sadach wiele drzewek porażonych przez szarkę. Czy o to chodzi PIORiN? Sady porażone szarką nie podlegają likwidacji z urzędu. Czy Polska znów stanie się krajem bez drzewek śliwowych lub ze śliwami porażonymi przez szarkę?
Należy przyznać, że dzięki kontrolowanej produkcji drzew śliw i kontrolerom IORiN (dawna nazwa PIORiN) w polskich szkółkach co roku malała liczba ognisk szarki. Był to więc trend pozytywny. Czy więc słuszne jest spychanie produkcji drzewek śliw do szarej strefy i udawanie, że nie ma problemu?! Myślę, że statystycznie będzie lepiej — dalej maleje liczba ognisk szarki. Niestety, wzrośnie liczba sadów śliwowych z szarką, choć statystycznie tego nie odnotujemy, ponieważ PIORiN nie kontroluje sadów na obecność szarki. Statystycznie będzie wszystko dobrze, jak w PRL-u. Tylko, czy o dobrą statystykę tutaj chodzi?