ZAPLECZE KRAJU TULIPANÓW

    Choć charakterystyczne dla biznesu ozdobnych roślin cebulowych we Francji są kooperatywy zajmujące się reprodukcją oraz sprzedażą cebul i bulw (czytaj w poprzednim odcinku – HO 8/99), w czołówce firm o tej specjalności znajdują się też przedsiębiorstwa indywidualne. Do takich należy S.c.s. Cultures Kaptein z bretońskiej miejscowości Plomeur niedaleko Quimper, położonej na piaszczystym wybrzeżu Oceanu Atlantyckiego.






    Właściciel firmy, Jac Kaptein (fot. 1) to Holender, który 30 lat temu przeniósł się z Kraju Tulipanów do Francji, by stać się jednym z największych w Bretanii producentów cebul i bulw. Jego plantacje tulipanów, irysów, hiacyntów, narcyzów, a także innnych roślin określanych mianem „galanterii”, zajmują w sumie 45 ha (powierzchnia całego gospodarstwa wynosi 70 ha, przy czym 3/4 pól jest dzierżawione).








    FOT. 1. JAC KAPTEIN NA SWOJEJ PLANTACJI


    W rejonie Plomeur klimat jest bardzo dobry dla tego typu upraw. Zimą temperatura nie spada poniżej –7°C, a latem nie przekracza 26–28°C. Reprodukcji gatunków cebulowych sprzyjają ponadto obfite opady wynoszące około 900 mm rocznie. Najwięcej deszczów notuje się późną jesienią, gdy rozwija się system korzeniowy roślin, natomiast zbyt mało — wiosną, w okresie intensywnego wzrostu cebul przybyszowych. W tym drugim okresie nawadnia się więc pola przy pomocy deszczowni szpulowych. Mimo łagodnego klimatu, plantacja przykrywana jest pociętą słomą, która zapobiega erozji gleby (na wybrzeżu Atlantyku wieją bardzo silne wiatry). Do nawożenia organicznego używa się „przemysłowego” kompostu, w ilości 500 t/ha, który produkowany jest w pobliskiej kompostowni.
    Kontrahentami J. Kapteina są przede wszystkim Holendrzy, w których ręce trafia na przykład 80% cebul irysów, ale wśród odbiorców jego towaru znajdują się także Francuzi i Amerykanie. Specjalnie dla klientów sadzi on co roku kolekcję 400–450 odmian tulipanów, która pozwala potencjalnemu kupcowi obejrzeć je w pełni kwitnienia, porównać ze sobą, wyłowić nowości (fot. 2).







    FOT. 2. 'FLOROSA’ (GRUPA VIRIDIFLORA) – JEDNA Z KILKUSET ODMIAN KOLEKCJI J. KAPTEINA


    Na plantacji produkcyjnej uwagę polskich producentów zwracała odmiana „Come Back” określana jako ulepszona wersja „Apeldoorna”, o bardziej wzniesionych liściach. Z kolei na polu narcyzów rzucała się w oczy oryginalna odmiana „Golden Bells” pochodząca od gatunku Narcissus bulbocodium. Odznacza się ona niskim wzrostem (do 20 cm wysokości) oraz obfitym kwitnieniem (z jednej cebuli wyrasta co najmniej 5 dzwonkowatych kwiatów) i polecana jest na rabaty lub do skrzynek balkonowych czy pojemników tarasowych (fot. 3). Jako bardzo wrażliwa na herbicydy wymaga jednak wyłącznie mechanicznego odchwaszczania. Spośród irysów J. Kaptein chwalił między innymi fioletowo-żółtą odmianę „Acapulco” oraz białą „Mount Everest”. Tę ostatnią uprawia na 6 hektarach i — choć, jego zdaniem, przewyższa ona holenderską „Casablankę” — nie zamierza zwiększać areału. Chodzi o to, by utrzymać dobrą cenę cebul — te z wyboru 9/10 kosztowały w ubiegłym roku 35 centymów/szt., czyli około 22 grosze.







    FOT. 3. NARCYZY 'GOLDEN BELLS’


    Jak wspominałam w poprzednim odcinku, warunki pogodowe na zachodzie Francji sprawiają, że zbiory cebul są tam bardzo wczesne w porównaniu z Polską. W gospodarstwie J. Kapteina około 5 maja br. rozpoczynano już sprzęt hiacyntów. Wykopane cebule trafiają do magazynu — najpierw do jego części, w której odbywa się intensywne suszenie. Istnieje tam wymuszony obieg powietrza. Jest ono ogrzewane do wymaganej temperatury (w suficie zamontowano elektryczny grzejnik — fot. 4), a następnie zasysane w głąb pomieszczenia. Dodatkowo włącza się 4 wentylatory, które mieszają powietrze — szybciej lub wolniej, w zależności od potrzeb. Boki skrzyniopalet, w których składuje się cebule, utkane są gąbką, aby te małe nie były wypychane, wraz ze strumieniem powietrza, na zewnątrz.







    FOT. 4. W TYM POMIESZCZENIU ODBYWA SIĘ WSTĘPNE SUSZENIE CEBUL (WIDOCZNY GRZEJNIK W SUFICIE I CZTERY WENTYLATORY POD ŚCIANĄ)


    Jac Kaptein posiada dobrze wyposażony park maszynowy. Wśród urządzeń do wstępnego czyszczenia cebul tulipanów na uwagę zasługuje służące do rozdzielania klonów i usuwania korzeni. Zasadnicza czynność wykonywana jest za pomocą par wałków, kręcących się w przeciwną stronę. Cebule, zanim zostaną poddane takiej obróbce, muszą jednak najpierw podwiędnąć (świeżo wykopane nie nadają się do niej).
    Najciekawsza, z punktu widzenia polskiego przybysza, jest maszyna do kalibrowania cebul — firmowana przez holenderskie przedsiębiorstwo Antha z miejscowości Anna Paulowna, ale wykonana w koprodukcji z Polakami (podobno podstawowe części pochodzą z naszego kraju, a w Holandii odbywa się montaż i wykończenie). Kluczowymi elementami urządzenia są wałki (fot. 5) — regulując odległość między nimi decyduje się o wielkości cebul, które będą odsortowywane od reszty. Rzecz jasna, nie pracuje ono samodzielnie, ale stanowi element linii technologicznej, wraz z transporterem-podajnikiem cebul oraz maszyną do ładowania ich do skrzynek. Całość kosztowała około 150 tys. franków (mniej więcej 92 250 zł).


     

    Z innej holenderskiej firmy (Nobelen) wywodzi się sprzęt do liczenia cebul — na impuls mechaniczny, o wydajności do 60 tys. cebul/godz. oraz na fotokomórkę (do 200 tys. cebul/godz.).
    Dla śledzących postęp technologiczny w produkcji roślin cebulowych najbardziej interesująca spośród maszyn, jakimi posługuje się J. Kaptein, wydaje się jednak ta do sadzenia hiacyntów metodą holenderską. Dzięki specjalnym łyżeczkowatym podajnikom (fot. 6) cebule trafiają, dość precyzyjnie, w określone miejsca na zagonie. Urządzenie to, kosztujące mniej więcej 150 tys. franków, nie jest jednak idealne. Niektóre cebule spadają bowiem piętką do góry i położenie to wymaga ręcznej korekty. Tę niewdzięczną pracę wykonują pracownicy w pozycji półleżącej (głową w dół), zawieszeni na tekstylnych „siodełkach”, zamontowanych rzędem na ramie jezdnej, którą zaczepia się na ciągniku i przemieszcza wzdłuż zagonu (fot. 7).


     






    FOT. 7. „POJAZD”, Z KTÓREGO PRACOWNICY POPRAWIAJĄ POŁOŻENIE CEBUL HIACYNTÓW


    Na plantacjach tulipanów, w czasie orki poprzedzającej sadzenie cebul, zwykle aplikuje się Rizolex 50 WP, który ma zapobiec rizoktoniozie. U nas choroba ta nie stanowi na polach problemu dla producentów tulipanów, ale we Francji — jak widać — jest istotnym zagrożeniem. W gospodarstwie J. Kapteina, choć przestrzega się rotacji (np. tulipany nie wracają na to samo miejsce wcześniej niż po 4 latach), to jednak rośliny cebulowe następują po sobie — po irysach tulipany, po nich narcyzy, potem przez rok dane pole „odpoczywa”, itd. Okazuje się, że nawet na obszernym „cebulowym zapleczu” maleńkiej Holandii, którym niewątpliwie jest Francja, może być prawie tak samo ciasno, jak w Kraju Tulipanów.

    Related Posts

    None found

    Poprzedni artykułBELGIJSKIE AZALIE
    Następny artykułNOWE ORGANIZACJE, NOWE KADENCJE

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Wpisz treść komentarza
    Wpisz swoje imię

    ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.