Kto za to zapłaci?

Rozmowa z Witoldem Bogutą, prezesem Krajowego Związku Grup Producentów Owoców i Warzyw.

Dlaczego Bruksela chce zmienić zasady wsparcia dla grup producenckich?
Witold Boguta: Głównym powodem jest to, że Komisja Europejska błędnie oszacowała kwotę na dofinansowanie wstępnie uznanych grup. Na lata 2007– 2013 zaplanowano tylko 30 mln euro, a już pod koniec 2010 r. zatwierdzone plany opiewały na 1 mld euro, z czego dla Polski… 800–900 mln. KE rozumie, że organizujemy się od „zera”, że mamy zupełnie inne warunki niż kraje UE-15, ale „słupki” im się nie zgadzają. Poza tym wypominają nam przeinwestowanie, shopping, a przepisy mówią o wsparciu na inwestycje niezbędne.

Co może się zmienić?
– Pierwotna propozycja była taka, aby wprowadzić górny pułap pomocy na dany rok związany z wartością sprzedaży towaru przez grupę. Jeśli np. wykonano inwestycję za 10 mln zł, a sprzedaż wyniosła 2 mln zł, to obecnie grupa uzyskuje pomoc w wysokości 5 mln zł od Unii (50%) i 2,5 mln zł (25%) z budżetu krajowego. Proponuje się, żeby te 50% z UE w pierwszym roku nie stanowiło więcej niż 50% wartości sprzedaży, a więc w podanym przykładzie grupa otrzymałaby 1 mln zł z budżetu unijnego, a nadal 2,5 mln zł z budżetu krajowego (oczywiście, o ile nasze wewnętrzne przepisy nie ulegną zmianie). W kolejnych latach dochodzenia do uznania suma dofinansowania z budżetu UE zmniejszałaby się o 10% rocznie.

Czy te zmiany są już pewne?
– Wraz z Ministrem Rolnictwa, Związkiem Sadowników RP, Stowarzyszeniem Polskich Dystrybutorów Owoców i Warzyw „Unia Owocowa” i Towarzystwem Rozwoju Sadów Karłowych „walczymy” w Brukseli o zaniechanie do końca 2013 r. jakichkolwiek zmian. Dacian Ciolos, komisarz ds. rolnictwa i rozwoju obszarów wiejskich w KE, nawet zapewniał o tym ministra Marka Sawickiego. Jednak Janusz Lewandowski, komisarz ds. budżetu, już takim optymistą nie jest. Wydaje mi się, że jakieś zmiany będą, choć, mam nadzieję, już nie tak restrykcyjne, jak uprzednio planowano.

Dlatego producenci, którzy myślą o zorganizowaniu się, powinni to zrobić jak najszybciej, w ciągu najbliższych dwóch lat, bo, bez względu na zapowiadane zmiany, pomoc nadal będzie znaczna. Tak korzystnego wsparcia finansowego dla grup w planowanym budżecie unijnym na lata 2014–2020 nie przewiduje się.
 
Jaki jest stan zorganizowania naszych sadowników?
– Coraz lepszy. Wielu producentów jabłek należy już do grup i organizacji producenckich. Słabo zorganizowani są jednak nadal producenci owoców miękkich. Część z nich zapewne dołączy do grup „jabłkowych”. W przypadku owoców miękkich sezon trwa krótko, a maszyny i chłodnie trzeba utrzymywać przez cały rok. Przyczyny takiego stanu rzeczy należy upatrywać także w tym, że dotychczas zakłady przetwórcze stosowały politykę, która nie zachęcała do jednoczenia się, ponieważ wolały one skupować owoce od sadowników niezrzeszonych. Tu działa międzynarodowy kapitał. Przetwórcy myśleli, że polski sadownik będzie dokładał do produkcji, a on nie ma z czego dokładać. Obecnie zaczyna brakować surowca, więc nie wiadomo, co postanowią w takiej sytuacji. Być może jest nadzieja na budowę bazy surowcowej dla przetwórstwa i na współpracę.

Jak prezentuje się przeciętna polska grupa sadowników?
– Niestety, są to na ogół grupy kilkuosobowe. Prawie 60% działających w Polsce grup i organizacji liczy 5–10 członków, a za tym idzie stosunkowo mała ilość sprzedaży i słaba pozycja rynkowa. Na początku lat 90. ubiegłego wieku mówiono nam, że „małe jest piękne”, ale później szybko okazało się, że „duży może więcej” – to niewątpliwa wskazówka dla grup i organizacji. Wymogi Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa sprawiają, że część grup się powiększa. Warunkiem zmiany planu dochodzenia do uznania jest bowiem m.in. wzrost wartości sprzedaży, co najczęściej wiąże się z przyjęciem nowych członków.

Która z form – spółka z o.o. czy spółdzielnia – przeważa?
– Forma spółdzielni zdecydowanie dominuje w Europie (u nas przed laty też). W Polsce obecnie większą popularnością cieszą się spółki z o.o. Łatwiej bowiem nimi zarządzać, choć łatwiej też o błędy i zagrożenia. Dlatego osobiście jestem zwolennikiem spółdzielni, jako formy trwalszej w czasie, dającej lepszą pozycję członka w należącej przecież do niego firmie.

W przypadku spółki przepisy dopuszczają zgromadzenie do 20% ogólnej liczby udziałów, a tym samym głosów przez jednego członka. Jeśli np. 3 członków, którzy mają razem 60% udziałów, dogada się, to pozostali udziałowcy będą jedynie dostarczycielami produktów. Natomiast w spółdzielni każdy jej członek ma jeden głos. Jeśli tych przykładowych 3 członków spółki wyznaczy sobie jakiś cel, to na ogół nie konsultują go już z innymi wspólnikami. Poza tym spółką z o.o. kieruje zarząd, do którego sami się wybierają i się nie odwołują. W spółdzielni zarząd wybierany jest większością głosów, tak samo podejmowane są inne uchwały.

Co jest niezbędne do założenia grupy?
– Po pierwsze, ludzie – nie ma grupy bez tych, co chcą ją utworzyć, działać, a do tego niezbędne jest wzajemne zaufanie, świadomość praw i obowiązków. Po drugie, cel – jasno określony i jednakowo przez wszystkich rozumiany. Po trzecie, liderzy – oni powinni poprowadzić grupę i nią kierować. W końcu – konieczne jest odpowiednie doradztwo we wszystkich obszarach jej działalności. Czynniki te są również niezbędne przez cały okres działalności grupy, stanowią bowiem podstawowe warunki jej sukcesu.

Fot.J.Szaciłło

[NEW_PAGE]Jakie błędy popełniły powstające u nas organizacje?
– W niektórych przypadkach obserwujemy postawę, że skoro dają pieniądze, to trzeba brać. I niejednokrotnie buduje się halę o powierzchni 1 ha, chociaż wystarczyłaby czterdziestoarowa. Niestety, również część doradców współpracujących z grupami popycha je w tym złym kierunku. Argument, że „przecież w Agencji przechodzi”, oznacza tylko tyle, że daną inwestycję można będzie zrealizować z dofinansowaniem, ale nie gwarantuje to funduszy na jej utrzymanie w dalszych latach. Pieniądze to nie wszystko. Nie można zatracić idei jednoczenia się, jaką jest wzmocnienie pozycji producenta na rynku, poprawa efektywności gospodarowania w wymiarze długookresowym. Słyszę nieraz w spółkach pytanie: „Czy kapitał zewnętrzny może objąć 90% udziałów w organizacji?”. Niech nikomu się nie wydaje, że kapitał napłynie, a członkowie grupy działającej w formie spółki z o.o. nadal będą rządzić. To nic innego, jak prosić zewnętrzny w stosunku do sektora kapitał zagraniczny i krajowy, aby wziął to, co wybudowaliśmy.
A my? Znowu będziemy mieć powody do narzekania, że jabłka są tanie. W gospodarce rynkowej nie ma darmowego lunchu. Jest tylko kwestia, kto za ten obiad zapłaci. Jeżeli producenci są współwłaścicielami majątku grupy, to siłą rzeczy muszą łożyć na jego tworzenie i utrzymanie, tak jak łożą na tworzenie i utrzymanie majątku we własnych gospodarstwach. Tymczasem nie zawsze członkowie tak rozumieją istotę grupy i swoje obowiązki wobec niej. Owszem, skrzyniopalety, wózki, maszyny do zbioru należą się mnie, ale spłata kredytu, koszt amortyzacji, podatki to już problem prezesa, ja nie mam z tym nic wspólnego, mnie należy się wysoka cena za jabłka. Taka postawa to prosta droga do problemów w organizacji.

Co zrobić, jeśli grupa zaczyna tonąć w długach?
– Miło jest, kiedy powstaje obiekt z nowoczesnymi maszynami i uroczyście się go otwiera. Tylko potem nadchodzi dzień powszedni i trzeba tę halę utrzymać, zapłacić podatki, raty kredytów, pokryć koszty amortyzacji. Należy realnie wszystko zaplanować i nie myśleć, że „jakoś to będzie”. Grupy raczej nie toną w długach, problemy zaczynają się na etapie uznanej organizacji, kiedy kończy się pomoc zewnętrzna. Co robić? Przede wszystkim od początku wziąć sobie do serca przepis mówiący, że inwestycje muszą być zgodne z potrzebami grupy, i drugi nakazujący członkowi sprzedaż co najmniej 75% lub 80% wielkości produkcji w gospodarstwie przez organizację. No i oczywiście należy dobrze zorganizować handel.

Jaką przyszłość widzi Pan dla grup?
– Mimo problemów, o których wcześniej mówiłem, i które oczywiście nie dotyczą wszystkich grup i organizacji, uważam, że uda się osiągnąć założone cele, że cały proces pójdzie dalej we właściwym kierunku. Grupy i organizacje muszą przede wszystkim zadbać o swoją trwałość, wzrost wielkości sprzedaży i budować struktury handlowe. Obecnie dużym problemem jest to, że prawie wszystkie grupy sprzedają swoje produkty komu się nadarzy i za ile się nadarzy. Dlatego ich zadaniem na przyszłość jest tworzenie własnych struktur handlowych.

Jak dotąd budujemy miejsca, w których przygotowuje się produkty do handlu, teraz musimy się poważnie zastanowić, jak ten handel zorganizować. Niezbędna jest współpraca grup i organizacji, a nie wzajemne konkurowanie na rynku. Przepisy zezwalają na powstawanie firm zależnych, zrzeszających kilka grup/organizacji, których celem jest organizowanie sprzedaży tego, co wyprodukowały. Aby dobrze sprzedać, trzeba znać i odpowiednio stosować zasady marketingu, umieć negocjować z partnerami, promować swoje produkty. To już nie będzie prosta sprzedaż, ale handel w szerokim tego słowa znaczeniu. Powodzenie całego procesu zależy od tego, czy grupa, organizacja, firma handlowa stanie się trwałym elementem struktury zorganizowanego rynku, dającym członkowi udział w marży powstającej na etapach drogi produktu „od pola do stołu”, czy zostanie jedynie dostarczycielem, tylko na trochę większą skalę niż pojedyncze gospodarstwo, produktów tym, którzy tę marżę wezmą.

Rozmawiała Jolanta Szaciłło

Related Posts

None found

Poprzedni artykułOwoce w szkole – próba podsumowania
Następny artykułTrzmiele boją się pająków

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz treść komentarza
Wpisz swoje imię

ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.